Prawie miesiąc temu rozpoczęliśmy cykl o ginących zawodach. Pisaliśmy wtedy o Kazimierzu Paluchu, ostatnim parasolniku w regionie. Z 46 parasolników w województwie i siedmiu w samym Sosnowcu został tylko on. Bo kto dziś kupuje porządne parasole, albo naprawia te zepsute, skoro za nowe zapłacimy kilkanaście złotych?
- Jedziemy na tym samym wózku - mówi Andrzej Biały, jeden z czterech sosnowieckich zegarmistrzów. - Zostały stare firmy, bo to trudny i wymagający zawód - dodaje. Ale to oszczędzanie na kupnie tanich zegarków jest pozorne. - Czasomierze na bazarze są droższe niż naprawa tych zepsutych. Bo działają krótko i ciągle kupuje się nowe - tłumaczy pan Andrzej.
Jednak sporo ludzi naprawia u niego zegary. Dlaczego? Z sentymentu. Często to pamiątki rodzinne, przekazywane z pokolenia na pokolenie. - To powojenny zegarek, ostatnia pamiątka po ojcu - mówi klient, który przyszedł odebrać naprawiony przez zegarmistrza czasomierz. - Proszę go szanować, będzie jeszcze dla dzieci - odpowiada Biały.
Pan Andrzej pracuje w zakładzie, który przejął po dziadku, ojcu i stryju. Kiedyś taki interes przekazywało się z pokolenia na pokolenie. Pan Andrzej od dziecka uczestniczył w rodzinnym interesie i nie wyobraża sobie, by robić w życiu coś innego.
Zakład otwarto w 1947 roku. Dziś naprawimy zegar lub kupimy nowy na ulicy Modrzejowskiej 46. W tej spokojniejszej części głównego sosnowieckiego deptaka trafimy na niewielki lokal pełen zegarów i zegarków. Charakterystyczne tykanie i gong co pół godziny sprawiają, że odczuwa się tam upływ czasu. - Ja wiem najlepiej, jak szybko płynie czas. A widzę na co dzień ludzi, którzy ciągle gdzieś się spieszą. I mówię im "zwolnijcie!" - opowiada pan Andrzej.
Narzeka przy tym na niewielkie zainteresowanie zawodem zegarmistrza. - Dziś wszyscy wybierają marketing i zarządzanie. A ja myślę, że pewniejszą przyszłość mieliby młodzi ludzie, którzy wyuczyliby się zawodu. Spawacz czy operator maszyn nie musi martwić się o pracę - mówi zegarmistrz. Przewiduje też, że za parę lat nie opłaci się naprawiać zegarów. Wysyłanie ich do Niemiec czy Szwajcarii będzie kosztowało duże pieniądze. - Tego się nie odbuduje nigdy - dodaje ze smutkiem pan Andrzej. - Ja już nie zmienię zawodu, w tym siedzę od ponad 15 lat. I co miesiąc martwię się, bo przecież nigdy nie wiem, ile zarobię - mówi.
Wielu myśli, że bycie zegarmistrzem to przyjemna i niewymagająca praca. Pan Andrzej jest innego zdania: - Nie dość, że ciężko z tego żyć, to jeszcze praca jest stresująca. Taka fryzjerka tylko obcina ludziom włosy, a ja na naprawiony zegarek daję pół roku gwarancji i sygnuję to swoim nazwiskiem - dodaje Biały.
Dlatego też robi sobie przerwę między godziną 13 a 14. Tak robił jego dziadek i nawyk pozostał. Po co ta godzina czasu wolnego? - Na odstresowanie. Czasem zjem w tym czasie obiad, albo załatwię coś w urzędzie. Najczęściej idę jednak do parku, by odpocząć spacerując - mówi zegarmistrz. Sam nosi zegarek, ale tylko w pracy. Po przyjściu do domu od razu go zdejmuje. Wtedy czas jakby zwalnia...
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?