Kasztanowe, czarne i siwe olbrzymy. Stremowane i spocone czekały, gdy będą mogły zaprezentować swoje walory, pokazać widzom jak pięknie gonią. Tymczasem w głowach jeźdźców tłukła się tylko jedna myśl: "złapać lisa".
Nim jednak rozpoczął się bieg myśliwski za lisem, amatorzy, zrzeszeni w kilku klubach jeździeckich na terenie Śląska i Zagłębia, wzięli udział w zawodach. W tłumie widzów, który zebrał się nieopodal parkuru w Klubie Jeździeckim "Ostrowy", były także osoby upośledzone, które na co dzień leczą się, jeżdżąc na koniach.
14-letnia Marta Wawro przyjeżdża do stadniny dwa razy w tygodniu już od roku. Poddawana jest hipoterapii przez ok. 3 godziny. Nawet podczas sobotniego święta Hubertusa przyszła popatrzeć na konie.
- Zdrowie Marty poprawiło się diametralnie. Po każdych zajęciach z hipoterapii porusza się lepiej, zrobiła się pewniejsza, a poza tym zakochała się w koniach. Hipoterapia dla takich dzieci to jak cudowny eliksir. Dziś przyszłyśmy tylko obejrzeć, jak jeżdżą zdrowe dzieci. Dla Marty jednak jest to olbrzymia przyjemność - wyjaśnia ojciec Marty, Kazimierz Wawro z Sosnowca.
Kiedy w 1999 roku powstały stadnina i klub jeździecki na Ostrowach, od razu instruktorzy i trenerzy rozpoczęli zajęcia z hipoterapii. Dziś mają już ponad 30 podopiecznych.
- Patronuje nam Centrum Pediatrii, które kieruje do nas dzieci, nawet takie maleńkie po 1,5 roczku. W sobotę w ramach zawodów i biegu za lisem zorganizowaliśmy loterię fantową, w której każdy los wygrywa, a pieniądze uzyskane z tej akcji zostaną przeznaczone na wykup koni, które idą na rzeź. Takie konie są bardzo dobre do ćwiczeń z hipoterapii. Są spokojne, a nasze konie to typowe skoczki, choć są wśród nich i te, które doskonale sprawują się na ćwiczeniach - mówi Zofia Kurakowska, członek zarządu Stowarzyszenia Kultury Fizycznej i Hipoterapii przy KJ "Ostrowy".
12-letnia Danusia Ożarowska z Sosnowca wydała w sobotę na losy całe kieszonkowe, nie dlatego, by wygrać długopis czy inny fant, ale żeby uratować choć jednego konia. W sobotę najważniejsze były jednak konie, jeźdźcy i lis...
Gonitwa ruszyła o godz. 15. Najpierw Bractwo Rycerskie Ziemi Ogrodzienieckiej i I Chorągiew Ziemi Będzińskiej dały popisy walk w ręcz i na koniach. Potem ruszył lis. Pech chciał, że jeździec z rudą kitą na koniu wpadł na grząski grunt i wylądował w błocie. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Drugi lis pognał, ale zaraz złapał go Maciej Wilk na koniu "Wiktor" z sosnowieckiej stadniny "Rancover".
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Jak kupić dobry miód? 7 kroków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?