Za styczniowe porady kasa chorych zapłaci pod koniec lutego

Mimo zgody na obniżenie poborów, lekarze i pielęgniarki z wielu naszych przychodni styczniowe pensje mogą otrzymać z miesięcznym opóźnieniem. Przygotowane przez Śląską Regionalną Kasę Chorych aneksy do ubiegłorocznych kontraktów, przewidywały nie tylko obniżenie stawek za usługi, ale i przesunięcie płatności.

- Nie dość, że kontrakt na stomatologię został zmniejszony o 35 proc., a na porady specjalistyczne o 22 proc., to jeszcze pieniądze za leczenie pacjentów w styczniu mamy otrzymać 23 lutego - mówi Zbigniew Duraj z dąbrowskiej specjalistycznej przychodni "Merkury". - W ten sposób praktycznie pozbawiono nas możliwości wypłaty pensji, choć są one żenująco niskie.

Aby uniknąć redukcji zatrudnienia, 70-osobowa załoga "Merkurego" zgodziła się na porozumienie ograniczające zarobki o 20 proc. Obowiązuje ono do czasu przywrócenia przez kasę chorych ubiegłorocznego poziomu finansowania. Pensje średniego personelu zbliżyły się do poziomu zasiłku dla bezrobotnych.

Prowadząca kartotekę po miesiącu pracy powinna otrzymać "na rękę" 578 zł 69 gr. Zatrudniona na pełen etat pielęgniarka może liczyć na 615 zł. Jej koleżanka, której brakuje dwóch lat do emerytury, ma pensję "podpompowaną" do nieco ponad 700 zł i zarabia niewiele mniej od lekarzy. Pobory pełnoetatowego laryngologa to 718 zł 94 gr, a dentysty 752 zł. Ten ostatni ma jednocześnie większe szanse dorobić, prowadząc prywatną praktykę. "Krezusem" wśród medyków jest okulista z II stopniem specjalizacji, którego wypłata powinna wynieść 903 zł.

- Dużo mówi się o europejskich standardach, ale ile można wymagać od pielęgniarki, która zarabia 600 zł miesięcznie? - dodaje Zbigniew Duraj. - Czystą demagogią jest stwierdzenie, że zmniejszonych kontraktów nie odczują pacjenci. Lecznictwo ambulatoryjne już dawno wykorzystało wszystkie możliwości oszczędzania.

- Najpierw oszczędza się na załodze, likwidując premie i wszelkie dodatki, ale następni w kolejce są niestety, pacjenci - dodaje Małgorzata Benc, wywodząca się ze służby zdrowia szefowa zawierciańskiej "Solidarności". - Odczuwają oni zresztą już wcześniej np. ograniczenia personelu na nocnych dyżurach.

Podczas piątkowego zebrania załoga "Merkurego" postanowiła rozpocząć procedurę sporu z płatnikiem, czyli z kasą chorych. Nastroje były gorące. Grożono nawet rozpoczęciem strajku.

- Trudno dziwić się ludziom, którzy przez miesiąc mają czekać na swoje pieniądze. Większość pracowników ma przecież rodziny na utrzymaniu - podkreśla Zbigniew Duraj. - Będziemy się starali wypłacić przynajmniej zaliczki pensji, konieczny będzie do tego kredyt bankowy.

Kasa chorych przesunięcie terminu płatności tłumaczy późnym (do 20 każdego miesiąca) regulowaniem składek przez duże zakłady pracy. Na wpłacenie styczniowych należności miały czas do minionego poniedziałku, a co najmniej kilka dni pieniądze wędrują na rachunki bankowe.

- Termin płacenia składek się nie zmienił. Rzeczywiście dopiero teraz wpływają styczniowe przekazy, ale od miesiąca powinny znajdować się w kasie chorych pieniądze wpłacone w grudniu - dodaje Małgorzata Benc. - Aneksy spowodowały, że kasa "zaoszczędzi" w tym roku jedną miesięczną składkę.
W ten sposób więcej pieniędzy będzie miał Narodowy Fundusz Zdrowia, który na początku drugiego kwartału ma zastąpić kasy chorych. Pozwoli to funduszowi np. na podniesienie kontraktów, a jego zwolennikom na ogłoszenie sukcesu scentralizowanego finansowania służby zdrowia.

- Nikt nie bierze jednak pod uwagę interesów pacjentów, którzy leczeni powinni być przez cały rok, a nie tylko od drugiego kwartału - podsumowuje Zbigniew Duraj.
Placówki służby zdrowia zapowiadają walkę o zmianę zasad rozliczania się z kasą chorych. W sobotę powstał w Sosnowcu terenowy oddział Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia, zrzeszający szefów niepublicznych placówek. Jutro podobny ma powstać w Dąbrowie Górniczej.