Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielki pożar składowiska odpadów w Sosnowcu. Ewakuowana sosnowiczanka: "Byliśmy wystraszeni i pozostawieni sami sobie". Co na to miasto?

Kacper Jurkiewicz
Kacper Jurkiewicz
Część ewakuowanych mieszkańców spędziła noc w Ośrodku Kryzysowym w Sosnowcu. 

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Część ewakuowanych mieszkańców spędziła noc w Ośrodku Kryzysowym w Sosnowcu. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Grzegorz Bargieła
Nielegalny pożar składowiska odpadów w Sosnowcu, do którego doszło w środę, 16 września, na długo zapisze się w pamięci mieszkańców. Podczas niego ewakuowano mieszkańców bloku socjalnego przy ulicy Mikołajczyka 25. Jedna z mieszkanek opowiedziała nam o tym, jak wyglądała ewakuacja i twierdzi, że mieszkańcy zostali pozostawieni sami sobie i nie wiedzieli, co mają robić. Urząd twierdzi, że policja informowała mieszkańców na bieżąco, mogli również skorzystać z pomocy psychologa.

Pożar w Sosnowcu. Mieszkańcy zostali ewakuowani

Środowy pożar chemikaliów w Sosnowcu na długo zostanie w pamięci mieszkańców miasta. Zapamiętają go szczególnie mieszkańcy bloku przy ul. Mikołajczyka 25. To oni, jako jedyni, zostali ewakuowani i nie mogli spędzić nocy we własnych mieszkaniach.

Jedna z mieszkanek opowiedziała nam, jak to wyglądało. Według jej relacji, przestraszeni mieszkańcy na długo zostali pozostawieni sami sobie. Sosnowiczanka podeszła do strażaka i zapytała, czy będą ewakuowani. Kłęby dymu były wtedy ogromne. Usłyszała, że na razie nie ma takiej informacji, ale gdy się pojawi, to tak się stanie.

- Przekazywałam sąsiadom, żeby wzięli najbardziej potrzebne rzeczy, bo mogą nas w każdej chwili ewakuować. Niektórzy poszli i pozabierali je – opowiada mieszkanka.

Ewakuowani mieszkańcy czuli się bezradni i pozostawieni sami sobie

Jak mówi sosnowiczanka, gapiów było naprawdę dużo, a teren był niezabezpieczony. Mieszkańcy bloku przy ul. Mikołajczyka 25 nie wiedzieli, co mają robić.

- Bardzo źle nas potraktowano. W pewnym momencie przegonili nas na drugą stronę ulicy i kazano odejść i to w mało delikatnych słowach. Było już po godz. 20 i zapytałam policjantów, co z nami, mieszkańcami. Nie każdy z nas ma znajomych, niektórzy nie mieli gdzie iść. Ja jestem jeszcze po udarze i po operacji. Nie mieliśmy żadnej informacji, jak długo to może potrwać, co się w danym momencie dzieje – mówi mieszkanka.

Sosnowiczanka opowiada, że podczas rozmowy z policją doszło do kuriozalnej sytuacji.

- Pan policjant spytał mnie, czy jeszcze ktoś został w budynku. Odpowiedziałam mu, że chyba sobie żartuje. Kazali nam opuścić mieszkania, sąsiedzi się porozchodzili, tam było mnóstwo gapiów. To przecież służby są od tego, żeby wejść do budynku i posprawdzać, czy wszyscy wyszli. Tam jest pan na wózku inwalidzkim, pani, która nie wychodzi z domu i leży – opowiada oburzona – Zapytałam policję, co z nami, to odpowiedział, że akcją zarządza straż, ale zadzwoni, żeby się dowiedzieć. I zapytał mnie, jaki to numer budynków. Powiedziałam, że to budynek socjalny, ale my też jesteśmy ludźmi. Ja rozumiem, że był pożar, że sytuacja była groźna i stresująca dla wszystkich. No ale coś jest nie tak, że nikt się nami nie zainteresował – dodaje rozżalona.

Ewakuowani po pożarze w Sosnowcu zostali przewiezieni do Ośrodka Interwencji Kryzysowej

Miasto podstawiło przegubowy autobus PKM. Przy wejściu do autobusu mieszkańcy otrzymali informacje, gdzie jadą i że dostaną ciepły posiłek. Zostali przewiezieni do Ośrodka Interwencji Kryzysowej. To było ok. godz. 21.

- Jak przyjechał pan kierownik, to dopiero zaczęli organizować nocleg dla mieszkańców. Byli zdziwieni, że było aż tyle osób, co najmniej 25. Wiem od sąsiadów, że część spała tam, a niektórzy zostali zawiezieni do szkoły, w której spali na sali gimnastycznej, na materacach. Ze względu na to, że jestem po ciężkiej operacji, moje dzieci się nie zgodziły, bym spała na ziemi i załatwiliśmy hotel. Wzięłam fakturę i będę egzekwować to od miasta – mówi nam sosnowiczanka.

Mieszkańcy wrócili już do bloku w Sosnowcu. Emocje nie ochłonęły

Jak mówi ewakuowana kobieta, przed ich blokiem nie pojawił się nikt z administracji, ani radnych.

- Moim zdaniem ktoś powinien nas uspokoić. Pokierować. Bałam się. Ja myślałam, że to się pali blisko, około 50 metrów od budynku. Tutaj obok mamy dużo firm: pokrycia dachowe, rynny, klimatyzacja, skup i naprawa palet, rury, hurtowania olejków do e-papierosów, warsztaty samochodowe. Po drugiej stronie była stacja benzynowa, którą zamknęli bardzo późno, koło godz. 20 – mówi mieszkanka.

Bardzo źle zniosła tę sytuację. - Przyznam, że byłam przerażona. Nie dość, że mam małe mieszkanie - 23 metry, jestem po udarze, po ciężkiej operacji, za chwilę stracę dach nad głową, a nikt nie umie mi powiedzieć, co z nami będzie – wspomina nam.

Mieszkańcy wrócili do swoich domów. Dostali informacje, że woda nie jest skażona.

Urząd Miejski w Sosnowcu zapewnił psychologa, a ewakuowani mieszkańcy chcieli pić alkohol w miejscu noclegowym

Urząd Miejski w Sosnowcu odniósł się do skarg mieszkanki. Rzecznik podkreśla, że policja przekazywała wszystkie informacje mieszkańcom.

- Samą decyzję o ewakuacji mieszkańców podjął oddział prewencji Wojewódzkiej Komendy Policji. Mieszkańcy dostali informacje od policjantów o ewakuacji, o tym, że zostanie podstawiony autobus i będą zabezpieczeni jeśli chodzi o nocleg. Policjanci przekazywali wszystkie informacje na bieżąco - podkreśla nam Rafał Łysy, rzecznik Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.

Ci mieszkańcy, którzy nie mieli, gdzie nocować zostali przetransportowani ogrzewanym autobusem PKM Sosnowiec do Ośrodka Interwencji Kryzysowej przy ul. Szymanowskiego. Niektórzy mieszkańcy zostali na noc właśnie tam. Inni zostali przetransportowani do MZLL przy ul. Klonowej. Rzecznik nie posiada informacji, żeby mieszkańcy zostali przetransportowani do jednej z sosnowieckich szkół. Nie obyło się bez problemów z ewakuowanymi na ul. Klonową mieszkańcami.

- Niestety przy ulicy Klonowej część mieszkańców nie była zadowolona z tego, że nie można tam pić i palić. Awanturowali się. Dwie osoby trafiły na izbę wytrzeźwień. Osoby, które chciały pić spędziły noc poza budynkiem - mówi Rafał Łysy.

Wśród mieszkańców, którzy sprawiali problemy była także kobieta w ciąży. UM w Sosnowcu podkreśla, że ewakuowani nie zostali pozostawieni sami sobie w tym trudnym momencie i mogli uzyskać pomoc.

- Osoby, które potrzebowały pomocy psychologa mogły z takiej pomocy skorzystać. Był on dostępny dla nich w budynku przy ulicy Szymanowskiego - dodaje rzecznik UM Sosnowiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto