Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Umowy jak pętle

Teresa Szczepanek
Arkadiusz Gołąb, Mirosława Mazur i Marlena Szczęsna?Sobczyk nieprzerwanie dochodzą swoich praw w sądach. Fot: Olgierd Górny
Arkadiusz Gołąb, Mirosława Mazur i Marlena Szczęsna?Sobczyk nieprzerwanie dochodzą swoich praw w sądach. Fot: Olgierd Górny
W Sosnowcu przy ulicy Dekerta są trzy pasaże handlowe. Właścicielką dwóch z nich, Zielonego i Merkurego, jest Marzena Sznajder. Całością interesów zarządza jej mąż, Ryszard.

W Sosnowcu przy ulicy Dekerta są trzy pasaże handlowe. Właścicielką dwóch z nich, Zielonego i Merkurego, jest Marzena Sznajder. Całością interesów zarządza jej mąż, Ryszard. Kupcy twierdzą, że mają już dość zachowań administratora. Większość z nich boi się nawet podać nazwisk, bo pan Sznajder, jak twierdzą, potrafi im uprzykrzyć życie.
- Nie jestem gangsterem. Zawsze można ze mną negocjować, ale trudno wymagać, żebym działał charytatywnie - mówi Ryszard Sznajder.


Jak w ping pongu

- Wszystkich nas traktuje z góry. Nie dba o targowisko, nikt tu nie sprząta, woda z rynien leje się nam na głowę, zalewa towar - mówi jedna ze sprzedawczyń.
Nazwisko pana Ryszarda kojarzy się kupcom głównie z sądami, prokuraturą i ogólnie rzecz ujmując, z nieprzyjemnościami.
- Pod nieobecność właścicielki jednego ze stoisk włamał się do kiosku, pozmieniał zamki. Policja stwierdziła włamanie z kradzieżą, a prokuratura umorzyła sprawę ze względu na niską szkodliwość czynu. Takich przypadków było kilka - kiwa głową pani ze stoiska spożywczego.

- Niczego nie robiłem bez uprzedzenia. Egzekwowałem tylko to, co zgodnie z umową mi się należało. Ze strony właścicieli stoisk nie było reakcji. Nie zapłacimy, bo nie - mówili. Musiałem coś robić - wyjaśnia Ryszard Sznajder.
W pasażu była już niejedna awantura. Kłótnie słyszeli wszyscy. Kupcy wzywali policję, Ryszard Sznajder straż miejską.

- Dbałem jedynie o interesy mojej żony i nadal będę to robił. Problemy mam tylko z garstką osób. Z pozostałymi współpraca układa się bez zastrzeżeń - twierdzi Ryszard Sznajder.


Szukanie kompromisu

Przeciw Ryszardowi Sznajderowi wniesiono sprawę o fałszerstwo podpisu na niektórych umowach najmu lokalu. Stało się to, kiedy część handlowców chciała zrezygnować z działalności. Nie uzyskali zgody. Wśród nich była Marlena Szczęsna-Sobczyk.
- Pan Ryszard zgodził się skrócić mi umowę o rok - mówi pani Marlena. - Postawił warunek: zapłatę z góry równą wartości rocznego czynszu. Proponowałam, że oddam mu stoisko, chociaż żeby je nabyć, musiałam zapłacić Ryszardowi Sznajderowi 9 tysięcy złotych zaliczki. Nie zgodziłam się. Kiedy handel praktycznie zamarł, wielu z nas prosiło o obniżenie czynszu, który wynosił w moim przypadku 620 zł za 5 m kwadratowych. Otrzymaliśmy pismo z odmową i dopiskiem: powinniśmy się cieszyć, że czynsz jeszcze nie wzrósł.

Pani Marlena chciała sprzedać stoisko, ale nikogo nie interesowało z uwagi na horrendalne opłaty. Kilka osób oddało panu Ryszardowi klucze od swoich stoisk.

- Żaden kompromis nie wchodził w grę. Potraktował nas jak niewolników, a i tak dalej domagał się czynszu - twierdzą.


Fałszerstwo było, ale...

Niektórzy kupcy przestali płacić, Ryszard Sznajder zaskarżył ich do sądu gospodarczego. Wszystkie sprawy przegrali.
- Udowodniliśmy, że na zawieranych z nami umowach podpis jest sfałszowany. Podpisywał je Ryszard Sznajder, ale na umowach widnieje imię jego żony. Straciliśmy masę czasu, potrzebne były ekspertyzy grafologiczne. Fałszerstwo zostało stwierdzone, ale Sznajder się odwołał. Będziemy chcieli udowodnić, że nigdy nie zawieraliśmy pisemnych umów z panią Sznajder - mówi Marlena Szczęsna-Sobczyk.

- Nie ulega wątpliwości, że niektóre umowy podpisał pan Sznajder w imieniu swojej żony, która była poinformowana o wszystkich działaniach męża. Z punktu widzenia prawa karnego jest to nieprawidłowość. Ale nikt nie stwierdził, że te umowy są nieważne. Były realizowane przez jakiś czas i nadal obwiązują - tłumaczy Krystian Macała. - Jako prawnik zapewniam, że do rażącego naruszenia prawa nie doszło.
Skarg na Ryszarda Sznajdera jest wiele. Swoich praw dochodzi też Arkadiusz Gołąb.

- Pan Sznajder wybiera sprawy, na które przychodzi, przedstawia zwolnienia, a w tym czasie pojawia się w innych sądach. Ciągle czekam na powołanie biegłego. Sąd działa wolno. Dowody, które trzeba by zbadać, są odrzucane. Muszę się ciągle odwoływać. Chociaż stwierdzono, że jestem w sprawie pokrzywdzony i moje dobro prawne zostało zagrożone przez popełnienie przestępstwa, a umowę mogę kwestionować, to końca sprawy nie widać - mówi Arkadiusz Gołąb.

Kupcy w tej sytuacji zastanawiają się, jak długo jeszcze będzie trwał konflikt z zarządcą pasażu

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto