Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szwaczki zostały bez pracy, bez pensji i bez zasiłku

WOJCIECH W. WACŁAWEK
Szwaczki z AMARU nie mają już ani firmy, ani urządzeń, na których jeszcze niedawno pracowały. Wszystko zniknęło, gdy powróciły z urlopu. Fot. O. Górny
Szwaczki z AMARU nie mają już ani firmy, ani urządzeń, na których jeszcze niedawno pracowały. Wszystko zniknęło, gdy powróciły z urlopu. Fot. O. Górny
Tydzień temu szwaczki sosnowieckiej Firmy Krawieckiej AMAR wróciły z urlopów do pracy i... nie zastały już swojego zakładu. Z budynku dawnej stołówki kopalni "Sosnowiec" zniknęły maszyny i urządzenia.

Tydzień temu szwaczki sosnowieckiej Firmy Krawieckiej AMAR wróciły z urlopów do pracy i... nie zastały już swojego zakładu. Z budynku dawnej stołówki kopalni "Sosnowiec" zniknęły maszyny i urządzenia. Zmieniono zamki w drzwiach. Przepadł też właściciel zakładu.

Trzydzieści kobiet znalazło się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Nie pracują, ale też nie są zwolnione. Nie mają świadectw pracy i tym samym nie mogą zarejestrować się jako bezrobotne, ani też znaleźć innej pracy.

- Zostawił nas bez żadnych dokumentów i bez pieniędzy. Jestem cztery wypłaty do tyłu - żali się Ewa Drzewińska, która sama utrzymywała czteroosobową rodzinę. - Nie mogę liczyć nawet na zasiłek z opieki społecznej, bo nie zdobędę potrzebnych zaświadczeń.

- W zasadzie cały czas jesteśmy zatrudnione. Nikt z nami nie rozwiązał umowy o pracę - dodaje Jadwiga Bończak. - Codziennie przychodzimy pod zakład, bo mamy taki obowiązek.

Aby mógł się odbyć proces przed sądem pracy, ten musi powiadomić pracodawcę. Natomiast Adam M. "zapadł się pod ziemię", zostawiając w swoim katowickim mieszkaniu żonę.

- Szwaczki znalazły się w kłopotliwej sytuacji, spowodowanej luką prawną - mówi Alicja Chmiel, rzecznik katowickiego okręgu Państwowej Inspekcji Pracy. - Nasi prawodawcy po prostu nie przewidzieli sytuacji, że właściciel może porzucić swoją firmę.

Sosnowiecka szwalnia nie jest pierwszym zakładem pozostawionym na pastę losu przez swojego właściciela. W grudniu 2000 r. zniknął Andrzej K., nabywca czeladzkiej firmy transportowej "Metrans". Ściągnął on pieniądze od wierzycieli spółki, po czym pozostawił jej załogę bez pracy, pieniędzy i dokumentów.

Podający się za biznesmena z Nałęczowa mężczyzna kupił spółkę kilka miesięcy wcześniej, choć była ona w kiepskiej kondycji finansowej, a poprzedni właściciele sprzedali część sprzętu. W bazie zakładu (parterowy barak) Andrzej K. pojawiał się rzadko, a jedynym przejawem jego aktywności gospodarczej był zakup 18 telefonów komórkowych. W efekcie do ,Metransu" zaczęły przychodzić wysokie (po kilka tysięcy zł) rachunki za rozmowy. Nikt tych faktur nie zapłacił.

- Próbowaliśmy dzwonić do właściciela. Nie odbierał telefonu. Wysłaliśmy pisma na adres podany w umowie kupna sprzedaży, ale bez odpowiedzi - wspomina Jerzy Janocha, były kierowca "Metransu". - Właściciela szukała także policja, ale nikt taki nie mieszkał w Nałęczowie.

Pracownicy uzyskali wydany zaocznie wyrok sądu pracy, nakazujący wypłatę pieniędzy. Nie było go jednak komu wręczyć. Przez kilkanaście tygodni pracownicy "Metransu" przychodzili pod zakład podpisywać listę obecności, podobnie jak obecnie sosnowieckie szwaczki. Później z tego zrezygnowali.

- Porzucenie firmy to jeden ze sposobów uniknięcia odpowiedzialności przez pracodawcę. Inspekcja pracy nic jednak w takim wypadku nie może zrobić. Aby skontrolować zakład, musi być on czynny - dodaje Alicja Chmiel.

Porzucenie firmy poprzedzają zazwyczaj kłopoty z wypłatami oraz regulowaniem składek ZUS i emerytalnych. Taki scenariusz wydarzeń był m.in. szwalni AMAR, choć nie narzekała ona na brak zleceń.

Spółki porzucają nie tylko krajowi "biznesmeni". Taki sam los spotkał spory (ponad pół tysiąca pracowników) Zakład Mieszkaniowo-Remontowy HK. Spółkę pod koniec grudnia 2000 r. kupiła od Huty Katowice niemiecka Alba International. Gdy jednak resort administracji i spraw wewnętrznych nie zgodził się na sprzedaż nowym właścicielom nieruchomości (taką pozwolenie muszą uzyskać wszyscy obcokrajowcy), niemiecka firma straciła zainteresowanie przyszłym nabytkiem.

Zarząd spółki złożył wniosek o upadłość, a pracownicy na początku tego roku demonstrowali pod biurowcem Huty Katowice, choć ZMR nie był z nią w żaden sposób powiązany. Znaleziono pracę dla połowy załogi. Sąd upadłość firmy ogłosił ostatecznie w połowie roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto