"Lech" to tylko jedna z dawnych świątyń X muzy. Oprócz sztandarowych "Muzy" i "Metalowca" oraz wyburzonego kina "Zagłębie" filmy oglądano w każdej dzielnicy. "1000-lecia" w Kazimierzu, "Lutnia" i "Oaza" na Niwce, "Górnik" w Zagórzu, "Polonia" na Walcowni, "Momus" na Pogoni czy "Milowice" miały wierne grono bywalców.
- Pierwszy film zobaczyłem już w latach 50. Szukałem mamy, która była akurat w kinie "Przodownik" w Porąbce. Wszedłem i zostałem. To był "Czapajew" - wspomina Jan Bebłot, kazimierski fotograf. - Z początku do kina chodziło wiele osób, potem, kiedy pojawiły się magnetowidy, było ich już coraz mniej - dodaje.
Organizowano tu też seanse nocne, działał dyskusyjny klub filmowy. Pan Jan pokazuje dawne kroniki - gościli tu m.in. Emil Karewicz, Lidia Korsakówna czy Emilia Krakowska. Kino działało jeszcze w drugiej połowie lat 80. Dziś w dawnej sali kinowej odbywają się imprezy MDK "Kazimierz". Projektora już nie ma.
Niebieski budynek naprzeciw dyrekcji KWK Niwka-Modrze-jów to dla wszystkich "Lutnia". Nadal, bo noszące tę nazwę kino już nie działa. Zmieniło się tu jednak niewiele. Nadal jest okienko dawnej kasy, gdzie dziś możemy jedynie... oddać buty do szewca. Dalej wielkie drzwi, za nimi daw-na sala kinowa. - Zaczęło się od kina. Potem powstał dom kultury. Były seanse popołudniowe, wieczorne, a w niedzielę o 9 poranki dla dzieci. Kina zakładowe miały słabszy dostęp do kopii niż miejskie. W końcu rozwinęła się telewizja i "Lutnia" umarła śmiercią naturalną - mówi Jolanta Dróżdż, była szefowa domu kultury. Co ciekawe, na Niwce było też kino "Oaza", utrzymywane przez kopalnię... piasku Maczki-Bór.
W Milowicach dawny iluzjon to dziś restauracja "Stara strzecha". Kiedy obecni właściciele przejęli budynek, był tu jeszcze projektor i ekran. Dziś na dawnej sali kinowej organizuje się bale. Funkcję sali gimnastycznej pełni natomiast dawna sala kina "Polonia", działającego w dawnym domu kultury huty Cedler.
W "Muzie" - kiedyś jednym z nielicznych w regionie kin premierowych, gdzie w kolejce po bilet trzeba było nieraz odstać niemal tyle, ile trwał film - dziś działa Art Cafe Muza. Przyjeżdżają artyści, ale sala kinowa czeka na lepsze czasy. - Projekt jest na liście rezerwowej w urzędzie marszałkowskim. Kolejne etapy przebudowy kina ruszą, jeśli uda nam się pozyskać dofinansowanie - mówi nam Rafał Łysy z Urzędu Miejskiego.
Najbardziej w ostatnich miesiącach zmienił się gmach dawnego "Metalowca". Niszczejący przez lata dawny dom kultury Fakopu, a później m.in. squat M9, trzy lata temu kupił Andrzej Gajoch. - Wiedziałem, że ten budynek ma potencjał - mówi dzisiaj i dodaje, że był tu kiedyś z tatą na "Panu Samochodziku". Jeszcze rok temu budynek był kompletną ruiną. Nie było grzejników ani innego metalowego wyposażenia. Nie było także aparatury kinowej. - Budynek był zawalony śmieciami, wśród nich były kawałki taśm filmowych - mówi właściciel "Metalowca". Po remoncie na parterze będzie działalność usługowa. Resztę zajmą mieszkania.
Dziś miejsca starych kin zajęły multipleksy. Dlaczego one utrzymują się na rynku, a małych kin jest coraz mniej? Zdaniem speców od marketingu, utrzymanie rentowności kina wymaga stricte biznesowego podejścia.
- Dobór repertuaru, plan seansów czy nawet wystrój kina jest analizowany przez pryzmat zysku. Małych kin nie stać na zakup premier, więc omija ich najbardziej intratny sektor rynku. Sieci robią pieniądze, a małe kina walczą o przetrwanie - mówi Łukasz Piekarz z agencji PR Factor. Ciekawe, jak dziś Ludwik Starski napisałby słowa popularnego przed laty przeboju "W małym kinie"...
KIEDYŚ "WEJŚCIE SMOKA", DZIŚ W KULTURZE PUSTKA
Jan Bebłot, mieszkaniec Kazimierza Górniczego
Kino działało w domu kultury. Opiekowały się nim związki zawodowe. Na początku przychodziło wiele osób, pod koniec bywały seanse, że widzów było kilku. Grano tu dobre kino polskie, francuskie, angielskie. Bilety kosztowały grosze. Później kopalnia zakupiła nowoczesny wtedy sprzęt, który pozwalał pokazywać na ekranie filmy nagrane na VHS, ale zaczęła się era magnetowidów i kino już nie funkcjonowało. W parku w Kazimierzu działało też bezpłatne kino letnie.
Janusz Zajączkowski, mieszkaniec Niwki
Teraz w kulturze jest pustka. Kiedyś w każdej dzielnicy było kino. W "Lutni" oprócz wyświetlania filmów była też siedziba różnych zespołów czy orkiestry dętej. Estrada była wielofunkcyjna, jak przyszedł seans, to po prostu opuszczano ekran. Wszystko cieszyło się uznaniem. Repertuar był pełnowymiarowy z tym, że to, co na topie było np. w styczniu, u nas pojawiało się w grudniu. Nie było pustych miejsc, bo nie było... alternatywy.
Andrzej Baryła, mieszkaniec Niwki
"Lutnia" działała przy domu kultury kopalni Niwka-Modrzejów. Na sali było chyba 100 miejsc. Wszystko działało dość prężnie. Widziałem tutaj "Wejście smoka". Organizowali też maraton filmowe, wtedy pokazywali cztery filmy naraz. Wszystko działało do przełomu lat 80. i 90., potem wszystko się rozleciało. Było też inne kino - "Oaza". Ono działało przy kopalni piasku, ale przestało funkcjonować o wiele wcześniej niż "Lutnia". Byłem tam raptem raz czy dwa.
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
Filip Chajzer o MBTM
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?