- Część moich dziewczyn pojechała do Sosnowca autobusem, a kilka pociągiem - wspomina Krzysztof Dziunikowski, ówczesny prezes katowickiego klubu. - Nie mieliśmy wtedy autokaru, prywatnych samochodów też nie było wiele i musieliśmy sobie jakoś radzić. Ja miałem to szczęście, że byłem posiadaczem malucha i do Sosnowca pojechałem samochodem pół godziny przed meczem. Po drodze, między Katowicami i Sosnowcem, minęła mnie kawalkada czołgów. Zdębiałem, ale po chwili pomyślałem, że to pewnie jakieś manewry.
Sternik kolejarskiego klubu do Milowic dotarł kilka minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
- W drzwiach hali czekał na mnie trochę przejęty trener Stanisław Binkiewicz - kontynuuje Dziunikowski. - Krzyczał: wprowadzono stan wojenny, i pokazał afisz powieszony na drzwiach hali. Zapytał, co robimy, a ja na to ze spokojem, że gramy. Nie mogliśmy podjąć innej decyzji. Hala była przecież wypełniona po brzegi. Pomyślałem, że jak odwołamy mecz, to dojdzie do awantury.
Była awantura? Czytaj więcej na dziennikzachodni.pl
QUEEN OF THE WORLD NATALIA WESOŁOWSKA [SESJA SPECJALNA]
NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?