Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sekrety Fanny

GRAŻYNA KUŹNIK
Schönowie dobrze zapisali się w historii Zagłębia. Budowali przemysł i piękne pałace. Podczas wojny w ich rezydencji ukrywali się działacze polskiego ruchu oporu. Na zdjęciu: siedziba Muzeum w Sosnowcu, dawniej pałac należący do brata Fanny Lamprecht.
Schönowie dobrze zapisali się w historii Zagłębia. Budowali przemysł i piękne pałace. Podczas wojny w ich rezydencji ukrywali się działacze polskiego ruchu oporu. Na zdjęciu: siedziba Muzeum w Sosnowcu, dawniej pałac należący do brata Fanny Lamprecht.
Saksońska rodzina Schönów zbudowała w Sosnowcu nowoczesny przemysł i najpiękniejsze pałace miejskie w dawnym Królestwie Polskim. Niemieccy fabrykanci przyjechali do Zagłębia pod koniec XIX wieku, prawie nic nie wiedząc ...

Saksońska rodzina Schönów zbudowała w Sosnowcu nowoczesny przemysł i najpiękniejsze pałace miejskie w dawnym Królestwie Polskim. Niemieccy fabrykanci przyjechali do Zagłębia pod koniec XIX wieku, prawie nic nie wiedząc o Polsce. Sami także byli zagadką dla miejscowej ludności. Jeszcze do niedawna ich prywatne życie było tajemnicą.

Do Muzeum w Sosnowcu niespodziewanie trafiło archiwum rodziny Schönów i Lamprechtów. Wśród dokumentów znalazły się prawdziwe perełki - fotografie, metryki urodzin i akty zgonów, listy, wyjaśnienie zagadki śmierci pioniera przemysłu Paula Lamprechta, a także pamiętnik jego żony Fanny Schön-Lamprecht, pełen osobistych opowieści. Sprzedający nie chciał wyjawić, skąd ma takie skarby.

- Bardzo zaciekawiła nas ta oferta - opowiada Zbigniew Studencki, dyrektor Muzeum w Sosnowcu. - Wspomnienia Fanny Lamprecht pisane są w języku niemieckim, zwróciliśmy się więc o pomoc do dr. Ryszarda Kaczmarka z Uniwersytetu Śląskiego, który przetłumaczył ten tekst. Okazał się tak interesujący, że wydaliśmy go drukiem.

Kobieta praktyczna

W ten sposób ożyła postać Fanny Lamprecht, dzielnej Saksonki, która wyszła za mąż za właściciela fabryki i razem z nim przyjechała do Sosnowca. W tej nadgranicznej peryferyjnej wsi rosyjskiego imperium Lamprechtowie wyróżniali się wszystkim - językiem, gustem, podejściem do pracy.

Fanny pochodziła z bogatej, przemysłowo-kupieckiej rodziny w Werdau (koło Zwickau), mimo to otrzymała skromne wykształcenie. Nie pozwolono jej się kształcić. Pod przymusem została zabrana z gimnazjum zaledwie po dwóch latach nauki. Uznano, że jest już wystarczająco biegła w robótkach ręcznych, krawiectwie i sztuce maglowania.

"O ile chętniej rozszerzałabym dalej swoją wiedzę - pisała z żalem Fanny. - Okazało się to jednak niemożliwe. Matka była nieprzejednana. Uważała za swój obowiązek zrobić ze mnie kobietę praktyczną".
W domu nie była rozpieszczana. Urodziła się jako trzynaste, nie bardzo oczekiwane dziecko w 1857 roku. "Wyraźnie nie przyszłam na świat zbyt entuzjastycznie witana - przyznaje. - Moja ukochana mamusia była zbyt zajęta prowadzeniem interesu razem z ojcem, mogła więc tylko w niewielkim stopniu troszczyć się o najmłodszą latorośl. Fanny w szkole zawsze chętnie uczyła się literatury. Nic dziwnego, że pod koniec życia postanowiła sięgnąć po pióro i opisać dzieje swojej rodziny.

Ojciec i matka Fanny Schön wywodzili się z rodzin przemysłowców i kupców. Oboje kierowali firmą i do pracowitego życia przygotowywali swoje dzieci. Dyscyplina w domu była surowa. Chłosta lub zamknięcie w ciemnym maglu to kara za to, że kilkuletnia Fanny "plotkowała". Powtórzyła, że matce nie podobały się prezenty od babci. Lanie dostała także za zgubienie kłębka przędzy. "Do dzisiaj zwracam uwagę na swoje rzeczy" - pisała po latach Fanny.

Właściwa miłość

Powinnością młodej panny było odpowiednio wyjść za mąż. 17-letnia pulchna Fanny włożyła na swój pierwszy bal ,muślinową, białą suknię" i jako posłuszna córka, zakochała się najwłaściwiej - w przemysłowcu Paulu Lamprechcie.

Była to jej jedyna miłość. Wiele lat po śmierci Paula Fanny pisała z uczuciem o jego "dużych ciemnych oczach i wielkich, szczupłych dłoniach". Wspominała: "Pod względem wyglądu zewnętrznego stanowiliśmy skrajne przeciwieństwo. On był wysoki i szczupły i taki pozostał zawsze, zdrowy i silny. Jego twarz bardziej przypominała typ słowiański niż niemiecki. W sposobie zachowania i mówienia był spokojny, w sposobie bycia wytworny, ale doprawdy we wszystkim bardzo skromny. Byłam przy nim drobiną, czymś delikatnym i małym".

Zamożny i przedsiębiorczy Paul w życiu osobistym był nieśmiały. Urządzał dla Fanny wielkie przyjęcia, przysyłał jej książki i kwiaty, ale się nie oświadczał. Bał się odmowy. Mijały lata. W końcu sytuację rozwiązał ojciec Paula, któremu syn się skarżył: "Gdybym tylko wiedział, czy ona mnie chce!". "Spytaj ją o to w końcu" - doradził senior Lamprecht.

"Dałam mu nadzieję" - pisała Fanny, nie ukrywając, że szalała wtedy z radości. Po trzech miesiącach narzeczeństwa pobrali się. Fanny miała już wtedy 23 lata.

Trzeba uczyć Polaków

Zaraz po ślubie młoda para przeniosła się do Sosnowca, gdzie działali już jej dwaj bracia, Franz i Ernst. Fanny wyjaśniała: "W 1879 roku wszedł w życie nowy układ handlowy pomiędzy Niemcami a Rosją. Wprowadzono cła ochronne na towary importowane i eksportowane dla obu krajów, co mocno zaszkodziło interesom moich braci. Nie namyślając się długo, postanowili zbudować fabrykę bezpośrednio nad granicą, w wiosce Sielec w pobliżu stacji kolejowej Sosnowice".

Dodawała, że wielu Niemców osiedlało się w Łodzi, ale "Sosnowice z gospodarczego punktu widzenia były o tyle lepiej usytuowane, że na miejscu był dostęp do wody i dużej ilości węgla". Pocieszała się, że to nie koniec świata. Przed 122 laty wszędzie było blisko: "Katowice, górnośląska nadgraniczna stacja, była osiągalna koleją z Sosnowic w 15 minut, a do Mysłowic zaprzęgiem z Sielec można było dojechać w 45 minut. Do Wrocławia jechało się trzy godziny" - czytamy w pamiętniku Fanny.

Okolica nie zachwyciła młodej kobiety. Skarżyła się: "miejscowość była po prostu stacją kolejową z niewielką liczbą mieszkańców. Byli nimi przemysłowcy, żydowscy kupcy, chłopi i rzemieślnicy oraz niewielu rosyjskich urzędników celnych i urzędników państwowych".

Polacy, wspominała Fanny, nie znali pracy w przemyśle, trzeba było ich wszystkiego uczyć, również higieny. "Saksońscy majstrzy przyzwyczajali ich do porządku i czystości, o czym posiadali oni bardzo niewielkie pojęcie". Twierdziła także: "Wysiłek, wytrwałość i sumienność - tego jest niestety mało w cechach narodowych Polaków".

Ale Fanny głównie zajmowała się domowym życiem. Paul Lamprecht prowadził w Sosnowcu fabrykę chemiczną i miał tutaj 12-pokojowy pałacyk z dużym ogrodem. Fanny pisała: "Wykorzystywaliśmy wszystkie okazje w domu, na dworze, w ogrodzie, w fabryce, żeby trochę poflirtować. Mieliśmy sobie zawsze coś do powiedzenia i byliśmy szczęśliwi, że znowu jesteśmy ze sobą sam na sam".

Duch nowej epoki

Lamprechtom urodziło się pięcioro udanych dzieci. Życie fabrykantów płynęło spokojnie, chociaż nie obyło się bez dramatycznych wydarzeń. W 1893 roku w Sosnowcu wybuchła epidemia cholery. Lamprecht osobiście rozdawał lekarstwa robotnikom.

Bracia Fanny, Franz i Ernst, bogacili się, budowali piękne rezydencje, zatrudniali tysiące robotników. Franz bardzo starał się o to, żeby Sosnowiec stał się miastem. Kiedy w końcu do tego doszło, Fanny cieszyła się: "Wtedy otrzymaliśmy połączenia komunikacyjne zgodne z duchem nowej epoki. Powstał zarząd miejski, wybrukowano drogi, pojawiło się światło elektryczne i tym podobne rzeczy, należące do dorobku cywilizacyjnego".

Schönowie starali się być lojalni wobec oficjalnej władzy, szybko się naturalizowali. Nie zyskali przez to sympatii miejscowej ludności, ani nawet Rosjan, którzy nie mogli im dorównać majątkiem. "Narastała nienawiść do Niemców" - notowała Fanny. Odbijało się to na zyskach. Franz Schön stracił jeden z kontraktów na rzecz Polaka tylko dlatego, że był to "najstarszy pośród miejscowej szlachty".

Najtragiczniejsze przeżycie Fanny - zamach na jej męża Paula - zdarzyło się właśnie na tle konfliktu z byłym polskim właścicielem kopalni "Jan".

- Archiwa, które trafiły do naszych rąk, nareszcie wyjaśniły tę sprawę - opowiada Małgorzata Śmiałek z Muzeum w Sosnowcu. - Dotychczas w literaturze podawano, że Paul zginął razem ze swoim krewnym Oskarem podczas zamachu w 1905 roku. To nieprawda. Paula Lamprechta nie napadli robotnicy, ale jego sztygar.

Sztygar, przekupiony przez byłego właściciela, który domagał się większej kwoty pieniędzy za kopalnię, wbił Lamprechtowi w głowę laskę. Przemysłowiec nigdy już nie doszedł do siebie po tym wydarzeniu i zmarł trzy lata później. W zamachu zginął natomiast najstarszy syn brata Fanny, Brunona Schöna, 38-letni Oskar, zastrzelony przez grupę rewolucjonistów.

- Schönowie i Lamprechtowie dobrze zapisali się w polskiej historii - dodaje Małgorzata Śmiałek. - Wielu z nich czuło się właściwie Polakami. Dobrze traktowali swoich robotników. W czasie wojny przyjęli volkslistę, mamy jednak pisemne oświadczenia osób zaświadczających, że sprzyjali polskiemu ruchowi oporu. W ich rezydencji ukrywał się komendant AK na Górnym Śląsku, Walter Janke. Po wojnie stracili wszystko.

Aleksander Lamprecht, wnuk Paula i Fanny, z bliska patrzył na upadek ogromnego majątku, który był dorobkiem życia jego rodziny. Nie wyjechał za granicę. Został w mieście, które dla jego babki było "końcem świata", a dla niego "małą ojczyzną". Zmarł w latach 60.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto