SAPARD wciąż mało zrozumiały

W OSM w Pilicy odbyło się szkolenie sapardowskie rolników z terenu gminy. Wanda Żak z zawierciańskiego Oddziału Ośrodka Doradztwa Rolniczego, wyjaśniała sposób wypełniania wniosków, mówiła o możliwościach, jakie daje program przedakcesyjny, oraz, o warunkach, jakie należy spełnić, by skorzystać z pomocy finansowej.

- Na razie zainteresowanie Sapard-em w całym kraju jest niewielkie, choć początkowo wydawało się, że będzie duże. Do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wpłynęło łącznie 40 wniosków, czyli mniej więcej 2 wnioski z każdego województwa - poinformował zebranych Maurycy Hankiewicz, specjalista ds. ekonomii w ODR w Mikołowie. - Najbardziej odstrasza rolników nadmiar pracy papierkowej, począwszy od zebrania pełnej dokumentacji po wypełnienie obszernego wniosku i biznesplanu. Formę wniosku opracowała strona polska. W Unii władze państw mają większe zaufanie do swoich rolników, od których nie wymaga się stosów dokumentów. Nasz rolnik musi udowodnić wszystko.

- Sapard byłby dobry, gdyby zwrot połowy kosztów był pewny - mówi Witold Urbański z Koryczan. - Sam bym z niego skorzystał, przydałoby się zmodernizować na przykład oborę... Obawiam się jednak, że nie zaryzykuję. Widziałem, jak to wygląda w Niemczech. Znajomy rolnik, modernizując oborę, zrobił o 20 cm za krótkie stanowisko dla krowy i Sapard-u mu nie przyznano.

Warto przynajmniej ubiegać się o Sapard, póki jest taka okazja. Nie udało się to w roku 1999 i w roku 2000, można uda się teraz. Tym bardziej że z czasem wszystkie gospodarstwa będą musiały i tak spełnić warunki unijne. Również nasze prawo narzuca pewne obowiązki na gospodarstwa. Od 2008 r. wejdzie w życie ustawa o nawozach i nawożeniu, nakładająca na rolników obowiązek odpowiedniego składowania i przechowywania odchodów zwierzęcych. Większość gospodarstw ma ten problem wciąż nie rozwiązany, a na to przecież, na budowę gnojowicy i płyty obornikowej, kierowane będą właśnie pieniądze z Sapard-u.
Rolnicy sąsiadujących ze sobą gmin Pilicy i Żarnowca w głównej mierze utrzymują się z hodowli krów mlecznych, ten temat ich więc najbardziej zainteresował.

- Warunki stawiane przez Komisję Europejską są bardzo rystrykcyjne. Wyjściowy poziom produkcji mleka w gospodarstwie nie może być niższy niż 20 tys. litrów rocznie ani wyższy niż 350 tys. litrów rocznie (docelowo 80-350 tys. litrów) - dodaje Wanda Żak. - Dodatkowo jednym z warunków przyznania dofinansowania jest przedstawienie przez rolnika co najmniej wstępnej umowy z zakładem mleczarskim na zbyt planowanej produkcji mleka.

Ten warunek wzbudził najwięcej kontrowersji, tym bardziej że zła kondycja mleczarstwa w Polsce, w tym OSM w Pilicy, jest wszystkim dobrze znana.

- Od 10 lat borykamy się z największym problemem - ze zbytem. Z roku na rok jest coraz gorzej - mówi Stanisław Gardeła, prezes OSM w Pilicy. - Borykamy się z wieloma problemami, m.in. tym, że mleko w proszku, dawniej nasz produkt eksportowy, jeden z niewielu, z których mleczarnia miała znaczny zysk, nie może być sprzedawany za granicę, a jego cena w kraju spadła z 8 zł w ubiegłym roku do 4,5 zł w tym! Tak samo jest z szumnie obiecywanymi przez rząd dopłatami do mleka. Od lipca rolnicy dostają 7 gr do mleka w klasie ekstra. Z powodu złej sytuacji na rynku mleczarskim i trudnościami ze zbytem mleczarnie są zmuszone obniżyć cenę mleka w skupie, rolnicy dostają w efekcie nawet o 20 gr mniej niż w roku ubiegłym. Co będzie dalej, nie wiadomo. Musimy zrobić wszystko, by mleczarnia nie upadła, większość rodzin rolniczych żyje przecież ze sprzedaży mleka.

Perspektywy po wejściu do Unii też nie wyglądają najlepiej, szczególnie jeśli zakład uzyska kategorię B2 lub C .