– Z perspektywy czasu pewne rzeczy wskazywały na to, że jest winna. Na wiele rzeczy zaczęły nam się otwierać oczy i zaczęliśmy kojarzyć fakty – mówiła na konferencji Beata Cieślik, matka Bartka.
Jak zaznaczyła, zachowanie Katarzyny W. po śmierci dziecka nie było normalnym zachowanie matki.
– W trakcie gdy przeżywaliśmy żałobę, Kasia potrafiła wrócić do domu z cmentarza uśmiechnięta i potrafiła rozmawiać na inny temat. Wyglądało to jakby kamień spadł jej z serca – opowiadała matka Bartka.
Jak na aresztowanie swojej żony zareagował Bartek, który przebywa obecnie w Wielkie Brytanii, nie wiadomo. Rodzice nie pytali go o to, bo nie chcieli sprawiać mu jeszcze większego bólu.
– W rozmowach z nim pytamy jak się trzyma, czy daje sobie radę, bo jest sam z tym wszystkim. Stracił dziecko i żonę, osobę której ufał bezgranicznie, która patrzyła mu prosto w oczy i mówiła, że nie zrobiła celowo krzywdy Madzi – mówiła mama Bartka.
Biegli orzekli, że Katarzyna W. jest agresywna, jednak jej teściowie tego nie zauważyli. Ich syn również nie skarżył się na przejawy agresji żony.
– Kasia potrafiła wpłynąć na zmianę zdania syna, zawsze uzyskiwała zmianę na swoją korzyść – stwierdziła Beata Cieśli.
Jak się okazuje, Katarzyna W. nigdy nie odstępowała swojego męża na krok. Nawet państwo Cieślik nie mieli możliwości pobyć z synem sam na sam.
– Kasia nie okazywała żadnej skruchy i pokory, że oszukała tylu ludzi. Była butna i agresywna jeśli chodzi o słowne wypowiedzi. Jak rozpieszczony nastolatek w fazie buntu – dodała mama Bartka.
Jak zaznaczył detektyw Rutkowski, ważnym elementem w sprawie jest zachowanie Katarzyny W., kiedy uciekła z Łodzi przed badaniem wariografem, bo wiedziała że od tego zależy jej dalsze życie.
– Pojechała do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, gdzie złożyła zeznania i zawiadomienie przeciwko mnie, że forma zdobycia informacji od niej była nielegalna, że była nakłaniana przeze mnie do składania nieprawdziwych zeznań – wyjaśniał Rutkowski.
Powiedziała prokuratorowi, że siedziała na czerwonej kanapie u detektywa w domu, gdzie Rutkowski powiedział jej, że ma zeznawać w taki sposób a nie inny.
– Rzeczywiście u mnie w domu jest czerwona kanapa, ale Katarzyna W. nigdy nie siedziała u mnie w domu na tej kanapie – tłumaczył Rutkowski.
Podobno Katarzyna W. była zawożona i odwożona z uczelni, na której nie studiowała, bo nie miała matury.
– Kłamstwa były motorem agresji. Brała pieniądze od Bartka na zapłacenie czynszu i oddawała kwitki z potwierdzeniem, a okazywało się, że to w ogóle nie zostało uregulowane – mówił Rutkowski.
Według psycholog Karoliny Lelakowskiej, która współpracuje z policją w tego typu sprawach, Katarzyna W. prawdopodobnie nie radziła sobie z dzieckiem bądź też w małżeństwie, a wtedy pojawia się agresja.
– Agresja jest najłatwiejszym sposobem niwelowania lęku, a najłatwiejszym obiektem umożliwiającym pozbycie się lęku jest bezbronne dziecko – tłumaczyła Lelakowska.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?