Pacjenci, którzy mieli wyznaczone terminy zabiegów na grudzień, muszą się uzbroić w cierpliwość na kilka miesięcy. Powód? Szpitale wykorzystały już limity operacji, które miały zakontraktowane z Narodowym Funduszem Zdrowia. Medycy rozkładają ręce, a pacjenci są oburzeni.
- Leczę się już od dłuższego czasu na nowotwór kręgosłupa i nie wyobrażam sobie, żebym musiał czekać na zabieg - mówi Paweł Kosman z Tarnowa.
Zauważa, że nawet jeśli ktoś teraz czuje się dobrze, to przesunięcie zabiegu o miesiące może sprawić, że pacjent już nie doczeka następnej wizyty u specjalisty.
Irytacji z tej sytuacji nie kryje także Barbara Kurczab, która wczoraj odwiedziła Szpital Wojewódzki im. św. Łukasza w Tarnowie.
- W ogóle nie powinno dochodzić do takich opóźnień. Pieniądz miał iść za pacjentem, a jest tak, że pacjenci są, a funduszy na leczenie brak. To co robi NFZ jest działaniem antyzdrowotnym. I jak nasze szpitale mają normalnie pracować? - mówi podniesionym głosem.
Zabieg za dwa lata
Szpitale z regionu próbują jakoś poradzić sobie z komplikacjami. W Szpitalu św. Łukasza w Tarnowie najgorzej wygląda sytuacja na oddziałach neurochirurgii, chirurgii i ortopedii.
- Terminy zabiegów planowych na tych oddziałach zostały przesunięte o dwa miesiące. Wyjątkiem są oczywiście przypadki zagrożenia życia - zaznacza Damian Mika, rzecznik placówki.
Z powodu zmniejszonej liczby zabiegów lekarze z tarnowskiego szpitala są też w ostatnich dniach wysyłani na zaległe urlopy.
Nie lepiej jest w Brzesku. Chorzy na oddziale ginekologicznym, urologicznym i chirurgicznym powiatowego szpitala muszą czekać teraz na zabiegi o miesiąc dłużej. Na półroczną kolejkę skazani są oczekujący na zabiegi i operacje ortopedyczne.
Nieco inaczej jest w Bochni. Pacjentki zapisane na zabiegi ginekologiczne zostaną przyjęte na początku stycznia.
Z miesięcznym opóźnieniem są realizowane planowane interwencje chirurgiczne. Dopiero na kwiecień są zapisywani pacjenci kwalifikujący się na zabiegi ortopedyczne. Najdłużej, bo prawie dwa lata, trzeba czekać na usunięcie zaćmy w bocheńskim szpitalu.
Tak zwane nadwykonania kontraktu na wszystkich oddziałach notuje szpital powiatowy w Dąbrowie Tarnowskiej. Mimo to zabiegi odbywają się tu w terminie.
- Przecież nie powiem chorym, którzy nawet miesiącami czekali na planowe zabiegi, żeby się teraz potulnie spakowali i przyjechali w przyszłym roku, kiedy wynegocjujemy nowy kontrakt. Byłoby to wobec nich nieuczciwe - wyjaśnia Łukasz Węgrzyn, dyrektor placówki w stolicy Powiśla.
Obwiniają NFZ
Szefowie szpitali jak jeden mąż krytykują politykę NFZ.
- Nadwykonania powstają z tego powodu, że kontrakty są zdecydowanie zbyt niskie w stosunku do potrzeb. W dodatku jeszcze się nie zdarzyło, aby w całości zapłacili nam za zabiegi i operacje, które wykonaliśmy ponad limit. Zazwyczaj jest to 20-25 proc. kwoty, której się domagamy - mówi Łukasz Węgrzyn.
- Ciężko jest planować liczbę pacjentów na dany rok. Mamy u nas oddział ratunkowy i nie sposób przewidzieć ile osób trafi z niego na leczenie w innych oddziałach - dodaje Damian Mika.
WSPÓłpr.: M. więcek-Cebula
Nadwykonania w szpitalach w regionie tarnowskim:
Szpital św. Łukasza w Tarnowie - 14 mln zł
Szpital im. E. Szczeklika w Tarnowie - 3,8 mln zł
ZOZ w Dąbrowie Tarnowskiej - 2 mln zł
SPZOZ w Brzesku - 1,8 mln zł
SPZOZ w Bochni - 1,3 mln zł
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?