Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratowników wezwał posłaniec na rowerze

(wow)
Większość wspinaczy nie uznaje kasków. Fot. O. Górny
Większość wspinaczy nie uznaje kasków. Fot. O. Górny
Koniec szkolnych wakacji sprawił, że nieco luźniej zrobiło się na jurajskich szlakach. Mimo mniejszego ruchu, na brak pracy nie mogli ostatnio narzekać ratownicy Grupy Jurajskiej GOPR.

Koniec szkolnych wakacji sprawił, że nieco luźniej zrobiło się na jurajskich szlakach. Mimo mniejszego ruchu, na brak pracy nie mogli ostatnio narzekać ratownicy Grupy Jurajskiej GOPR.

W poniedziałek, późnym popołudniem (godz. 18), ze ściany Gips koło Morska spadł 23-letni gliwiczanin. Wypadek nastąpił w chwili, gdy taternik zjeżdżał po zdobyciu szczytu. Złamał się hak utrzymujący linę asekuracyjną. Pechowiec upadając na ziemię złamał rękę oraz poranił udo i głowę. Oczywiście, zgodnie z panującą wśród jurajskich ostańców modą, wspinał się bez kasku.

Ratowników wezwała na miejsce wypadku młoda kobieta, towarzysząca dwójce wspinaczy, która spod Gipsu do Podlesic przyjechała na rowerze. Nikt z jej grupy nie miał telefonu komórkowego.

Kilka dni wcześniej dotkliwego urazu barku doznała w Kruczych Skałach koło Góry Zborów 30-letnia czeska policjantka. Kobieta wraz ze znajomymi postanowiła zjechać tzw. tyrolką, czyli taternicką kolejką, na skośnej linie (ratownicy czasami używają nazwy lina desantowa).

Umożliwiająca szybki zjazd tyrolka, którą zbudowała grupa polskich wspinaczy, poprowadzona była jednak złą trasą. Brakowało niezbędnego marginesu wolnej przestrzeni i Czeszka uderzyła barkiem w mijane drzewo. Ranną po opatrzeniu przez GOPR-owców przewieziono do zawierciańskiego szpitala.

- Był to wyraźny błąd w sztuce - podkreśla Piotr Van der Coghen, naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR. - Podczas sezonu letniego, mimo rosnącej liczby wspinaczy, nie mieliśmy na szczęście po raz pierwszy od lat wypadku śmiertelnego ani zakończonego złamaniem kręgosłupa i paraliżem. Miejmy nadzieję, że taki stan utrzyma się jesienią.

Stale nie brakuje natomiast drobnych kontuzji taternickich: zerwanych ścięgien i zdartej skóry rąk podczas klinowania w skalnych szczelinach oraz oparzeń od liny.

- Zjazd na linie jest prosty, jak ogląda się go z boku. Gorzej z samodzielnym powtórzeniem takiego wyczynu - dodaje Piotr Van der Coghen. - To sytuacja podobna do jazdy figurowej na łyżwach. Na ekranie telewizora piruet jest dziecinnie prosty.

Liczną grupę pacjentów górskich ratowników stanowią także rowerzyści, którzy szybką jazdę kończą często upadkiem przez kierownicę i urazami głowy. Mało który jurajski cyklista korzysta z kasku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadek na Obwodnicy Trójmiasta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto