Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pszczelarze z Łobżenicy. Kochają swoje pszczoły, dbają o nie i poświęcają im cały swój czas

Joanna Judycka
Pszczelarze z Łobżenicy
Pszczelarze z Łobżenicy Joanna Judycka
Żyć bez nich nie potrafią. Pierwszą myśl rano kierują do swoich „dziewczynek”. Każdą wolną chwilę spędzają w pasiekach zaglądając do uli, obserwując pszczoły, siejąc i sadząc miododajne rośliny. Tacy właśnie są prawdziwi pszczelarze.

Zimą, kiedy pszczołom nie wolno przeszkadzać, zbijają ramki, malują ule, czytają artykuły o pszczelarskich nowinkach i jeżdżą na szkolenia. Pszczelarzenie wciąga. Czasami całe pokolenia.

- Rolę pszczoły miodnej dostrzegano od wieków. Prawo bartne stanowiło, iż jeśli ktokolwiek zrobi pszczołom krzywdę, to karą za ten czyn będzie rozprucie trzewi i zostawienie ukaranego bez pomocy. Do dzisiaj pszczelarze darzą pszczoły tak ogromnym szacunkiem, że nie mówią iż pszczoła zdycha, ale że umiera – mówi Jerzy Jaruzal, prezes Koła Pszczelarzy w Łobżenicy, które właśnie w tym roku obchodzi jubileusz osiemdziesięciolecia.

Prezes kieruje kołem od 1969 roku, czyli za dwa lata minie już pół wieku odkąd przewodzi łobżenickim pszczelarzom. Mówi, że w najlepszych latach miał ponad dwieście rodzin pszczelich, przy których pracował wraz z małżonką Jolantą. Bo państwo Jaruzalowie pierwszą rójkę dostali w prezencie ślubnym i jak mówią – tak to się zaczęło. Kiedyś pszczołom i pszczelarzom było łatwiej. Na polach i łąkach rosło więcej miododajnych roślin. Dzisiaj na polach dominują monokultury, a w zbożach rzadko można zobaczyć chwasty takie jak chabry czy maki. Swoje robią także środki chemiczne używane przez rolników do ochrony roślin. Jerzy Jaruzal mówi, że niektóre z zapraw nasiennych pozostawiają toksyczne związki w glebie, które potem wnikają w rośliny oblatywane przez pszczoły i szkodzą owadom jak bomba z opóźnionym zapłonem.

- Wiadomo, ze większy pożytek z pszczół mają rolnicy niż pszczelarze. Pytanie, czy rolnicy to doceniają? Nam pozostaje tylko apelować o to, by stosowali środki chemiczne z rozwagą. Mamy XXI wiek, więc środki chemiczne w rolnictwie są i będą stosowane. Prosimy jedynie o to, by rolnicy pamiętali o roli pszczół i dbali o ich ochronę – podkreśla prezes.

Historia łobżenickiego koła pszczelarzy liczona jest od 1937 roku, kiedy to utworzono zrzeszenie, do którego należało kilkunastu pszczelarzy z Luchowa, Chlebna, Łobżenicy, Kościerzyna Małego i Liszkowa. Jesienią 1939 roku Niemcy zebrali wszystkie pasieki z okolicy i utworzyli z nich jedną pasiekę w Chlebnie. Tę pasiekę prowadził przez pięć lat Franciszek Olszewski. Drugą zbiorczą pasiekę w czasie wojny w Szczerbinie prowadził Bolesław Sobieszczyk z Łobżenicy. W 1945 roku, po odzyskaniu niepodległości, każdy pszczelarz mógł odebrać swoje rodziny pszczele. Jednak różnie bywało z tym odbiorem. Najczęściej stan rodzin pszczelich był niższy w porównaniu z rokiem 1939.

Bezpośrednio po wojnie pszczelarzom przewodniczył Ludwik Prinz z Łobżenicy. W latach pięćdziesiątych funkcję tę przejął Kryspian Pajor z Wiktorówka i pełnił ją do 1969 roku. Po Kryspianie Pajorze funkcję prezesa przejął Jerzy Jaruzal.

W 1969 roku koło zrzeszało 19 pszczelarzy, którzy posiadali 723 rodziny pszczele. W roku 1975 do koła należało 62 pszczelarzy, którzy posiadali 1400 rodzin pszczelich. W 2017 roku Koło Pszczelarzy w Łobżenicy zrzesza 25 członków, którzy posiadają ponad 720 rodzin.

Działalność pszczelarzy wykracza poza prowadzenie pasiek i sprzedaż miodu. Członkowie koła biorą udział w imprezach środowiskowych, podczas których opowiadają o pszczołach. W szkołach prowadzą pogadanki i pokazy dla dzieci, a w tym roku zaproszeni zostali przed dyrektor łobżenickiego przedszkola Iwonę Gajdzińską do przedstawienia pracy pszczelarza w ramach spotkania „Ludowość w przedszkolu”. W minionym roku zrealizowali dwa projekty dofinansowane w ramach inicjatywy lokalnej przez gminę Łobżenica. W ramach projektów udało się wydać ulotkę skierowaną do mieszkańców i rolników na temat roli pszczół w środowisku oraz właściwości zdrowotnych miodu i produktów pszczelich. W tym roku przyszedł czas na zakup sztandaru i organizację obchodów 80-lecia istnienia koła.

Choć to rok jubileuszowy, to na razie sytuacja w pasiekach nie napawa optymizmem. Pszczelarze martwią się o swoje pszczoły, bo wiosenne chłody uniemożliwiają ich podopiecznym zbieranie nektaru i pyłku. Zimowe, spracowane pszczoły umierają, a ich miejsca nie zajmują młode robotnice, gdyż jest zbyt zimno i matki niechętnie czerwią. Ponadto w wielu ulach brakuje już zimowych zapasów, a nowych ze względu na pogodę pszczoły nie były w stanie zgromadzić. Pszczelarze czekają więc na zmianę pogody, a pszczoły czekają na pierwszy, intensywny pożytek i wykorzystują każdy słoneczny moment do oblotu.

Co więc dzieje się w ulach dopóki pszczoły nie zajęły się zbiorem miodu? Matki czerwią, czyli składają do przygotowanych przez robotnice komórek maleńkie jajeczka. To królowa matka decyduje, czy z jajeczka urodzi się robotnica czy truteń. Do komórek o normalnej wielkości składa zapłodnione jajeczka, z których powstaną robotnice. W większych komórkach z niezapłodnionych jajeczek wychowane zostaną trutnie. Po co pszczołom osobniki, które nie zbierają miodu i nie wykonują żadnych pożytecznych prac? Przede wszystkim do zapłodnienia młodych królowych, ale jak twierdzą doświadczeni pszczelarze, bez trutni w ulach jest zwyczajnie smutno.

Pszczoły urodzone w ubiegłym roku, które przetrwały zimę, wychowują teraz młode pokolenie. Czyszczą komórki, odbudowują plastry, noszą wodę, a kiedy pogoda na to pozwala także nektar i pyłek. Szykują się do zbiorów. Kiedy zakwitnie rzepak, a potem akacja, lipa i inne miododajne rośliny, ruszą na kwiaty, by gromadzić zapasy. Podczas jednego lotu pszczoła robotnica odwiedza od 50 do 100 kwiatów. W ciągu swojego życia pszczoła może wyprodukować miód w ilości 1/12 łyżeczki od herbaty. Żeby zebrać nektar na 1 kg miodu pszczoły muszą odwiedzić ponad 4 mln kwiatów. Rodzina pszczela zużywa w ciągu roku na swoje potrzeby około 90 kg miodu. Dobrobyt pszczół zależy więc w dużej mierze od bogactwa świata roślin, jakie występują wokół pasiek. Ale nie tylko pszczoły miodne potrzebują zróżnicowanych pożytków – miododajne kwiaty i zioła dają również pożywienie pszczołom samotnicom, trzmielom i motylom.

Czym jest pszczelarstwo? Mówi się, że to sztuka ograbiania pszczół z efektów ich pracy. Kiedy pszczoły zasklepiają ramki (czyli nakładają na wypełnione miodem komórki woskowe wieczka), pszczelarze biorą się do miodobrania. Ramki odsklepia się specjalnym widelcem, a potem wkłada do miodarki i odwirowuje miód.

- Takie miodobranie to niemal mistyczne przeżycie, a pierwszego nigdy się nie zapomina – mówią właściciele pasiek. Potem złocisty, gęsty płyn rozlewa się do słoików. Taki dobry, dojrzały miód szybko krystalizuje, jedynie akacjowy dłużej pozostaje płynny. I w ten sposób powstaje lekarstwo na wiele dolegliwości. Miód jest dobry nie tylko na przeziębienia, ale również na stany depresyjne, bezsenność, schorzenia jelitowe, stawy, układ moczowy i nerki.

- Łobżenica miodem stoi – twierdzą pszczelarze z Łobżenicy i z niecierpliwością wypatrują wiosny. Bo nie ma nic milszego dla ucha niż to brzęczenie w pasiece i nie ma milszego widoku niż intensywne loty robotnic na pożytek. Ile się tego miodu zbierze, to zbierze. Ważniejsza jest ta pasja miodem malowana, która pcha człowieka do ula i każe wciąż na nowo zadziwiać się pracowitością i mądrością pszczół.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto