W porównaniu z miastami śląskimi w Zagłębiu rodzi się coraz mniej niemowląt. Według prognoz za 15-20 lat Sosnowiec, Będzin, Dąbrowa Górnicza, czy Jaworzno będą miały co najmniej o kilkanaście tysięcy mieszkańców mniej.
Według badań Śląskiego Centrum Zdrowia Publicznego w Katowicach w Dąbrowie Górniczej ujemny przyrost naturalny wynosi -2.0. Jeśli ta tendencja się nie zmieni, liczba mieszkańców z obecnych 131 tys. spadnie do około 106 tys. w 2030 r. W Jaworznie statystyki wskazują -1,7, w Sosnowcu -3.4, a najgorzej wypadają powiaty będziński (-4.2) oraz ostatni w rankingu 36 miast i powiatów województwa śląskiego powiat zawierciański: -4.7. Największy przyrost notuje się w Żorach: + 5.7, powiecie pszczyńskim: +3.5 oraz Jastrzębiu: + 2.9.
Kazimiera Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, uważa że takie zjawisko nie powinno być zaskoczeniem. To właśnie Zagłębie jako pierwsze odczuło w bolesny sposób skutki restrukturyzacji gospodarki. Młodzi ludzie, którzy dziś są rodzicami lub planują powiększenie rodziny, wyemigrowali w inne rejony kraju, gdzie łatwiej można było znaleźć zatrudnienie.
- Na ten problem trzeba spojrzeć z dłuższej perspektywy. W latach 90. minionego wieku systematycznie rosło bezrobocie w gminach Zagłębia, co spowodowane było likwidacją kopalń i innych dużych pracodawców. To spowodowało, że spora część młodych osób nie widziała tu dla siebie perspektyw. Dlatego zaczęły się migracje tam, gdzie można było liczyć na stałą pracę - podkreśla Kazimiera Wódz.
Poza tym spore znaczenie ma tradycja. Na Śląsku zakorzenienie w miejscu urodzenia jest znacznie trwalsze niż w Zagłębiu.
- Społeczności są tam bardziej hermetyczne, ale rodziny, często wielopokoleniowe, pomagają sobie w wychowaniu potomstwa i nie wyobrażając sobie, że wnuczki będą mieszkać gdzieś daleko - dodaje socjolog.
Widzą to także Zagłębiacy.
- Dla młodych ludzi teraz na pierwszym miejscu są kariera i praca. Dzieci schodzą na plan dalszy, jeśli w ogóle są w planach. Tradycyjny model rodziny choćby z dwójką dzieci to już przeszłość - podkreśla Barbara Iwanowska z Jaworzna.
- Wszystko zależy od tradycji rodzinnych. Od tego, czy młode małżeństwa mogą liczyć na pomoc rodziny w wychowaniu potomstwa. Jeśli są zdani sami na siebie, to najwyżej decydują się na jedno dziecko, bo na zapewnienie przyszłości większej gromadce nie mają po prostu funduszy - uważa z kolei Leszek Górny, mieszkaniec Sosnowca.
Na dodatek, jak wynika z najnowszego raportu, stan zdrowia mieszkańców Dąbrowy Górniczej pozostawia wiele do życzenia. Zmorą lecznictwa jest zbyt późne reagowanie pacjentów na niepokojące sygnały organizmu oraz brak zainteresowania badaniami profilaktycznymi.
- Miasto dba o profilaktykę, ale nie każdy chce z tego skorzystać. Stąd z takich badań korzysta tylko około 30 procent tych, którzy mogliby poznać dokładnie, czy coś im dolega. Reagujemy na zmieniającą się strukturę zachorowań, stąd powstały kardiologia inwazyjna oraz oddział onkologiczny - mówi Zbigniew Grzywnowicz, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Dąbrowie Górniczej.
W powiecie zawierciańskim ujemny przyrost naturalny odczuwalny jest m.in. w szkołach ponadgimnazjalnych. W ostatnim roku szkolnym było 1700 absolwentów gimnazjów, za dwa lata będzie ich tylko 1400. Potem liczba ta spadnie do 1100 uczniów.
- Obecnie mamy w szkołach ponadgimnazjalnych 49 oddziałów, jeśli uda się w kolejnym roku szkolnym otworzyć 43 to będzie dobrze. Zjawisko to jest niepokojące, bo mniej uczniów to mniej godzin dla nauczycieli i w konsekwencji spore problemy - podkreśla Jerzy Muc, naczelnik wydziału edukacji Starostwa Powiatowego w Zawierciu.
Maciej Pawłowski, rzecznik starostwa, podkreśla, że spadek liczby urodzeń jest niepokojący, ale odgórnie nie da się tego zmienić.
- Jest becikowe, wypłacane przez gminy, a my jako starostwo nie mamy żadnej siły sprawczej. Nie stać nas na ewentualne fundowanie dodatkowych świadczeń dla rodziców, którzy decydują się na powiększenie rodziny. Powiaty ziemskie w porównaniu z grodzkimi są biedne - podkreśla.
Recepty na wzrost populacji w zagłębiowskich gminach nie ma. A jak udaje się to w prowadzących w rankingu 63-tysięcznych Żorach?
- Jesteśmy miastem specyficznym, bo w latach 70-ych cała populacja wynosiła u nas ok. 7 tysięcy mieszkańców. Wtedy zaczęły powstawać wielkie osiedla mieszkaniowe, przyjeżdżali tu ludzie z całego kraju, przede wszystkim poszukując pracy w przemyśle węglowym. Teraz są tego pozytywne efekty. Ogromna liczba młodych ludzi tu zawierała potem związki małżeńskie i tu rodziły się ich dzieci, które teraz są już następnym pokoleniem. Dlatego we wszystkich grupach społecznych mamy przewagę młodszej populacji - wyjaśnia Tomasz Górecki, rzecznik prasowy magistratu w Żorach.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?