Tam chyba był człowiek — krzyczał do policjantów naoczny świadek wydarzenia. — Widziałem, jak zapaliły i wygasiły się światła, potem samochód stanął w płomieniach.
W czwartek kilka minut przed godz. 21 audi 200 zaparkowane koło garaży między czeladzkim Osiedlem Dziekana, a granicą Sosnowca, zaczęło się palić.
Choć samochód stał w osłoniętym miejscu, okoliczni mieszkańcy szybko zawiadomili straż pożarną i policję.
— Samochód zaczął palić się od przodu — wyjaśnia Zbigniew Klimus, komendant czeladzkiego komisariatu policji.
W ciągu kilku minut samochód już cały stał w płomieniach, a ogień sięgał dachów znajdujących się obok garaży.
Ludzie nawet nie próbowali gasić pojazdu, bo częste eksplozje skutecznie trzymały ich na dystans. Właściciele samochodów pospiesznie wyjeżdżali z garaży w obawie o swój dobytek.
Akcja gaśnicza trwała kilkanaście minut. Na szczęście w samochodzie nikogo nie odnaleziono. Policjanci sprawdzili audi.
— Znaleźliśmy komplet kradzionych tablic rejestracyjnych. Zresztą te zamontowane tablice też nie były legalne — dodaje komendant Klimus.
Policji udało się ustalić, że samochód został skradziony przed 6 miesiącami w Pszczynie. Funkcjonariusze nie wykluczają podpalenia, choć jest ono mniej prawdopodobne od zwarcia instalacji elektrycznej. Kradziony samochód uruchamiany był „na szybko”, czyli przez zwarcie przewodów elektrycznych znajdujących się pod deską rozdzielczą. Według policjantów to mogło spowodować pożar.
Przyjęcie takiego scenariusza wyjaśnia też, dlaczego świadek zdarzenia twierdził, że w środku był człowiek, a po akcji gaśniczej nikogo w środku nie znaleziono. Kierowca w momencie odpalania samochodu musiał wywołać pożar a gdy zauważył, że nie uda mu się go opanować, uciekł z miejsca zdarzenia.
Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?