Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes ZNP Sławomir Broniarz o czwartkowej pikiecie w Sosnowcu

KD
W czwartek między godz. 13 a 14 przed Urzędem Miasta w Sosnowcu będzie gorąco. W obronie sosnowieckich szkół pikietę szykują członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego. Do stolicy Zagłębia przyjedzie sam prezes ZNP Sławomir Broniarz. Na dzień przed pikietą odpowiedział nam dlaczego będą walczyć o szkoły akurat w Sosnowcu i czy argument samorządowców, że jest niż demograficzny i ogrzewają puste sale, jest uzasadniony.

Związkowcy nie zgadzają się ze sposobem reorganizacji szkół przez władze miasta, które chcą zlikwidować cztery szkoły oraz kolejne cztery połączyć w dwie placówki. Tymczasem pikieta została zorganizowana w dzień, kiedy sosnowieccy rajcy na sesji Rady Miasta zadecydują co dalej ze szkolnictwem w mieście.

Rozmowa ze Sławomirem Broniarzem, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego

Dlaczego osobiście przyjeżdża pan akurat do Sosnowca?
Po pierwsze jest to duże miasto, w którym planowane są radykalne cięcia dotyczące liczby placówek oświatowych. Po drugie i najważniejsze jest to miasto, w którym ogromną rolę w proteście i walce o szkoły odgrywają rodzice i różnego rodzaju stowarzyszenia i organizacje, które nie należą co Związku Nauczycielstwa Polskiego. To doskonały przykład nowej jakości w szkolnictwie, o której mówimy. Dzisiejsza pikieta nie jest protestem wyłącznie członków ZNP, ale także protestem rodziców i nauczycieli z tych placówek.

A co z Bytomiem, przecież tam o szkołę również walczyli uczniowie, rodzice i nauczyciele?
W sprawie Bytomia także aktywnie uczestniczyliśmy, choćby przygotowaliśmy list gratulacyjny. Aczkolwiek działania w obronie szkoły w mieście był tak spektakularne, że włączenie się kierownictwa związku mogłoby być odczytane jako przyjście na gotowe. Natomiast w Sosnowcu działania związane z próbą przekonania władz samorządowych, że likwidowanie szkół nie jest do końca roztropną decyzją, od początku wziął na siebie sosnowiecki oddział ZNP.

Samorządy mówią: jest niż, szkoły świecą pustkami, po co ogrzewać puste klasy.
Trzeba pamiętać, że nie ma już szkół, w których uczy się ponad tysiąc dzieci. Teraz dużą szkołą są placówki, gdzie jest 200 - 300 uczniów i musimy się z tym oswoić. Przeniesienie kolejnych uczniów do jednego budynku wymaga zadania pytania: na ile poprawimy, a na ile pogorszymy warunki pracy dzieci. Oczywiście z ekonomicznego punktu widzenia wtedy do ogrzania będzie jeden budynek, tylko w klasie z 15 osób zrobi się 30 uczniów. Gdzie tu mówić o indywidualizacji nauczania, dostępie do ucznia, pomocy i współpracy z nauczycielami i rodzicami, a takie zadania ciążą w tej chwili na nauczycielach i pedagogach szkolnych. Tego się nie da zrobić w przepełnionych szkołach. Jesteśmy świadomi, że wiele szkół wymaga przyjrzenia się ich funkcjonowaniu. Ale z drugiej strony szkoła nie jest zakładem, jak huta czy kopalnia, w której liczy się wynik ekonomiczny. Jest miejscem kształcenia i wychowania. Ponadto jak pokazują wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego, już od roku 2014 będzie rosła liczba dzieci. Co wtedy znów będziemy otwierać szkoły?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto