Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pełna chata w Sosnowcu. Państwo Boguszowie są jedynym pogotowiem rodzinnym w mieście. Potrzebna pomoc!

Kacper Jurkiewicz
Kacper Jurkiewicz
Pani Anna Bogusz od lat z mężem tworzy rodzinę zastępczą i pogotowie rodzinne w Sosnowcu. 

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Pani Anna Bogusz od lat z mężem tworzy rodzinę zastępczą i pogotowie rodzinne w Sosnowcu. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Kacper Jurkiewicz
SOSNOWIEC. Dziewięcioro dzieci przebywa obecnie w domu Anny i Przemysława Boguszów z Sosnowca. W domu jest jeszcze ich biologiczny syn i zwierzęta. To dopiero pełna chata! Małżonkowie są pogotowiem rodzinnym. Pozytywni, pełni dobroci ludzie nie mogą przyjąć już więcej dzieci pod swoją opiekę. Chcą rozbudować swój dom, lecz potrzebne są pieniądze. Dzięki Fundacji Nieinni właśnie ruszyła zbiórka na ten cel, każdy może pomóc. Odwiedziliśmy państwa Boguszów i opowiedzieli nam, jak wygląda praca w rodzinie zastępczej i pogotowiu rodzinnym. Obecnie tworzą jedyne takie pogotowie w całym Sosnowcu.

To ludzie o ogromnym sercu. Odważni i zaangażowani. Odwiedziłem Annę i Przemysława Boguszów, by zobaczyć ich fantastyczną pracę. Od 2013 są rodziną zastępczą w Sosnowcu, pełnią rolę pogotowia rodzinnego. Do ich domu trafiają wszystkie dzieci z Sosnowca do 10. roku życia, z domów, gdzie interweniowała policja.

Zwykły dom niezwykłych ludzi

Z pozoru to zwykły dom w Ostrowach Górniczych, jednej z dzielnic Sosnowca. Jednak wewnątrz jest tyle ciepła i serca, że nie sposób sobie tego wyobrazić. Tego trzeba doświadczyć. Państwo Boguszowie witają gości z radością i uśmiechem. Bije od nich niezwykła życzliwość, którą czuję od progu.

Zwiedzam dom: duży salon, dwa psy i dwa koty. Małe dziecko bawi się z nimi. Drugi maluch spokojnie śpi na kanapie, a czuwa przy nim pan Przemysław. Jest jeszcze otwarta kuchnia i stół, który pełni funkcję jadalni. Wchodzę na górę. Jeden pokój łamie moje serce, a jednocześnie je rozgrzewa - znajduje się tutaj sześć łóżeczek. W środku śpią, na szczęście spokojnie, malutkie dzieci. Jedno przebudza się, gdy robię zdjęcie. Nie płacze, leży spokojnie i obserwuje.

Te maluszki nie otrzymały tyle miłości, ile potrzebowały, od swoich rodziców. Poznałem państwa Boguszów i już wiem, że teraz dzieci mają zapewnioną odpowiednią opiekę, czułość i troskę. W drugim pokoju również przebywają dzieci. Biologiczny syn Boguszów, Piotr, też ma wielkie serce, dzieli swój pokój z innymi dziećmi, pomaga i bawi się z nimi. Jest czysto, jak na pokój dzieci. Dwie dziewczynki bawią się ze sobą, odpoczywają.

Swój dom znalazło 70 dzieci

W ciągu 8 lat przez dom państwa Boguszów przewinęło się około 70 dzieci. Większość z nich trafiła do adopcji, inne do rodzin zastępczych. Niewiele maluchów wróciło do rodziców biologicznych. Dziś mieszka tutaj dziewięcioro dzieci: 10-miesięczny Jaś, 13-miesięczna Julka, 15-miesięczna Karolinka, 16-miesięczny Kacperek, 17-miesięczna Nadia, 2-letni Mikołaj, 3-letni Miłosz, 7-letnia Nikolka i 12-letnia Oliwia.

- Gdy chodziłam jeszcze do szkoły średniej, zauważyłam w autobusie plakat sosnowieckiego MOPSu, który zachęcał do zostania rodziną zastępczą. Przez lata to we mnie kiełkowało, aż w końcu się zdecydowaliśmy i zostaliśmy taką rodziną - opowiada z uśmiechem Anna Bogusz. - Wcześniej byłam zwykłym pracownikiem służby zdrowia - dodaje pani Anna.

Boguszowie są pogotowiem rodzinnym. Ich rolą jest zapewnienie dzieciom domu i opieki na krótki czas, a w tym okresie pracownicy MOPS-u szukają dzieciom rodzin zastępczych.

- Długość pobytu dzieci u nas w domu jest naprawdę różna. Wszystko zależy od tego, czy są miejsca w rodzinach zastępczych. Obecnie w Sosnowcu brakuje takich rodzin, więc ta dziewiątka zostaje z nami - mówi pani Anna.

Dają dzieciom nadzieję

Chwile spędzone z dziećmi są bardzo cenne. To dużo dobrych, ciepłych wspomnień. Są także chwile stresu i strachu, które trudno zapomnieć. Każde dziecko zanim trafi do Boguszów, przechodzi w rodzinnym domu gehennę. Przez te kilka lat pod opiekę pani Ani i pana Przemysława trafiła dwójka dzieci w ciężkiej sytuacji medycznej. Jedną z nich była Wiktoria.

Dziewczynka ma FAS, czyli alkoholowy zespół płodowy. To zespół chorobowy, który jest skutkiem picia alkoholu przez matkę w czasie ciąży. Alkoholowy zespół płodowy jest chorobą nieuleczalną, której można uniknąć, zachowując abstynencję w czasie trwania ciąży. Wiktoria od urodzenia była karmiona sondą, nie miała odruchu ssania. Pomogło doświadczenie zawodowe pani Ani. Wiktoria przebywała w domu Boguszów 2 lata, w końcu trafiła do zakładu opiekuńczo-leczniczego. Nie udało się znaleźć dla niej rodziny zastępczej.

Drugim przypadkiem była Madzia, która urodziła się zdrowa. Po tygodniu okazało się, że jest śmiertelnie chora i cierpi na atrezję dróg żółciowych. Żeby mogła żyć, był potrzebny przeszczep wątroby.

- To była ciężka batalia. Kursowaliśmy pomiędzy Klimontowem a Warszawą. Udało się przeszczepić wątrobę i znaleźć rodzinę adopcyjną. Dziś Magdalena ma mały happy end, choć nie wiadomo, kiedy ta wątroba przestanie funkcjonować. Staramy się o tym nie myśleć i cieszymy się z każdego dnia, gdy jest dobrze i wszystko idzie do przodu - opowiada pani Ania.

Pogotowie rodzinne to ciężka praca

Państwo Boguszowie nie pracują zawodowo. Zajmują się tylko dziećmi. To wielkie wyzwanie. Dzień w tym domu zaczyna się około godz. 6 rano. Dzieci w wieku szkolnym szykują się do szkoły lub nauki zdalnej. Wszyscy jedzą śniadanie, dzieci są odwożone do szkoły lub przedszkola. Jedna z dorosłych osób zostaje wtedy z młodszymi dziećmi w domu - przewija i je karmi.

- Dzięki Bogu nie mamy problemu z jedzeniem. Nasze dzieci jedzą wszystko i to w dużej ilości - śmieje się pani Anna.

W czasie wolnym na zabawę państwo Boguszowie sprzątają, piorą (codziennie!), przygotowują obiad, przyjeżdża także rehabilitant. Maluchy często trafiają tutaj zaniedbane, na szczęście otrzymują opiekę zdrowotną - czasem pierwszą. To dopiero tutaj, w wielu przypadkach, mogą w poczuć po raz pierwszy, że ktoś o nie dba i je kocha.

- Często zdarza się, że musimy wstać w środku nocy, bo potrzebna jest pomoc w przyjęciu kolejnych dzieci. Pełnimy dyżury, ale ze względu na to, że nie mamy już miejsca i nie ma innego pogotowia rodzinnego, to na razie się one nie odbywają - wyjaśnia pani Ania.

Zobacz koniecznie

Boguszom pomaga pani Larysa, dawna wychowanka rodziny, która jest zatrudniona przez MOPS. Trafiła do domu pani Ani kilka lat temu, gdy miała 17 lat. Dobro, które dostała od Boguszów, przekazuje teraz dalej i pomaga innym dzieciom w podobnej sytuacji do swojej sprzed lat.

Dom państwa Boguszów jest za mały

Niestety, prywatny dom państwa Boguszów, w którym przebywają dzieci, jest już pełny. Zwiedzając go sam miałem takie poczucie. Jednak pani Ania i pan Przemysław nie chcą, żeby to ich ograniczało. Na razie, niestety, dzieci z interwencji trafiają do placówek wychowawczych.

- Nie mamy rodzin zastępczych, jesteśmy jedynym pogotowiem rodzinnym w Sosnowcu. Wpadliśmy więc na pomysł, że możemy rozbudować dom. Nie dysponujemy takimi pieniędzmi. Zwróciliśmy się z prośbą do Fundacji Nieinni, czy nie pomogliby nam w tym przedsięwzięciu - mówi Anna Bogusz.

Pani Anna Bogusz od lat z mężem tworzy rodzinę zastępczą i pogotowie rodzinne w Sosnowcu. 

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuń zdjęcia w prawo - wciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Pełna chata w Sosnowcu. Państwo Boguszowie są jedynym pogoto...

Sytuacja jest trochę kuriozalna. MOPS i Urząd Miejski w Sosnowcu nie mogą wesprzeć w tym przedsięwzięciu rodziny Boguszów. Ich miejscem działania jest rodzinny dom, a przepisy prawa nie pozwalają wspierać pogotowia rodzinnego bezpośrednio przy rozbudowie domu.

- Niestety nie możemy pomóc bezpośrednio przy rozbudowie domu. To jedyna rodzina zastępcza w mieście, która pełni rolę pogotowia. Takich rodzin powinno być co najmniej trzy lub cztery. Najczęściej dzieci odbiera się z interwencji, to trójka lub czwórka rodzeństwa, których nie powinniśmy rozdzielać. Przepisy mówią, że takie małe dzieci powinny być umieszczane w rodzinach zastępczych, a nie placówkach opiekuńczo-wychowawczych - wyjaśnia Marek Kopczacki, rzecznik MOPS-u w Sosnowcu.

MOPS wspiera więc tę inicjatywę m.in. współpracując z fundacją czy nagłaśniając sprawę w mediach.

- Dostaliśmy sygnał, że jest rodzina, która pomaga dzieciom z interwencji, jednak nie mają możliwości powierzchniowych, by pomagać dzieciom, tak jak chcą. Od państwa Boguszów pojawił się pomysł rozbudowy części garażowej. Przystąpiliśmy do założenia zbiórki - mówi Anna Szczepanek z Fundacji Nieinni. - Zbiórka dopiero ruszyła, jesteśmy na początku drogi. Każda złotówka jest na wagę złota - dodaje.

Potrzebne jest minimum 200 tysięcy złotych. Na stronie internetowej Fundacji Nieinni znajdziemy link do zbiórki i więcej informacji na jej temat. Możemy kliknąć tutaj i przeczytać. Darowizny można przekazać poprzez płatności online na stronie lub przelewem tradycyjnym na konto Fundacji w tytule wpisując: rozbudowa Pogotowia Rodzinnego w Sosnowcu. Numer konta: BANK ING 47 1050 1360 1000 0090 3033 8876

Fundacja Nieinni od 2014 roku pomaga różnym placówkom i dzieciom. Od rehabilitacji po pomoc w sytuacjach kryzysowych i życiowych. Prowadziła wiele akcji charytatywnych, choć pomaga głównie dzieciom, nie zamyka drzwi dla osób dorosłych.

Pełniejsza chata w Sosnowcu. O ile uda się rozbudować dom

Dzieci w tej rodzinie zastępczej i pogotowiu rodzinnym może być jeszcze więcej, o ile uda się go rozbudować. Przy domu znajduje się garaż. Jest możliwość, żeby go podnieść, dzięki czemu zyska się około 80 metrów kw.

- Kwestia lokalowa jest bardzo ważna. Dzieci zajmują obecnie dwa z trzech pokojów, z czego jeden należy tak w zasadzie do naszego syna. Piotr dzieli się z innymi dziećmi własną przestrzenią. Jest w tym od małego, więc dorastał z tym naszym przedsięwzięciem - opowiada pani Ania Bogusz.

Na górze, w dobudowanej części, znajdowałyby się cztery pokoje, a na dole łazienka i bawialnia. Dach domu jest całkowicie do rozbiórki. Trzeba wzmocnić strop w miejscu obecnego garażu. Prac do wykonania jest naprawdę sporo.

- Ta przestrzeń byłaby całkowicie poświęcona dla dzieci. Jeśli udałoby się nam to zrealizować, to nie sadzę, że bylibyśmy w stanie odmówić przyjęcia kolejnych dzieci albo powiedzieć, że możemy przyjąć tylko jedno najmłodsze, bo na starsze nie mamy przestrzeni. Przebudowa byłaby rozwiązaniem większości problemów interwencyjnych - opowiada pani Bogusz. - Bardzo prosimy o wsparcie, każda złotówka jest na wagę złota - mówi z nadzieją w głosie.

Jak zostać pogotowiem rodzinnym? To wyzwanie, na które nie każdy jest gotowy

Nie każda rodzina zastępcza jest gotowa podjąć się zostania pogotowiem rodzinnym, a to w Sosnowcu, jak widać, jest bardzo potrzebne.

- Aby zostać pogotowiem rodzinnym trzeba zgłosić się do MOPSu i być gotowym na zostanie rodziną zastępczą. Przechodzi się odpowiednie szkolenie. Najpierw zostaje się niezawodową rodziną zastępczą, a po około trzech latach i dobrej opinii koordynatora można zostać rodziną zastępczą zawodową, także w charakterze pogotowia rodzinnego - mówi Agnieszka Krzemianowska, starszy koordynator rodzinnej pieczy zastępczej. - Takie rodziny nie są same, otrzymują od nas pomoc i wsparcie. Każda rodzina ma swojego koordynatora, są także specjaliści chętni do udzielenia pomocy. Mamy trzech psychologów czy pedagoga - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto