Niby-paliwo, niby-oktany

Policjanci z inspektorami Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej właśnie zakończyli kontrolę na jednej ze stacji benzynowych w Sosnowcu przy ul. Mikołajczyka. Paliwo tam sprzedawane budziło wątpliwości, choćby dlatego, że proponowano je po dość niskiej cenie, średnio o 15 groszy taniej na litrze niż w innych stacjach.

Badania wykazały, że sprzedawany tam olej napędowy, benzyna U-95 i bezołowiowa nie spełniają norm polskich. Kierowca, lejąc benzynę do baku, nie ma jak sprawdzić, czy jest ona odpowiedniej jakości, czy też może została, jak się potocznie mówi, "ochrzczona". Mechanicy samochodowi rozkładają bezradnie ręce.

- Przyjechał do mnie klient, który miał problemy z zapalaniem auta. Upuściłem benzyny z baku. Okazało się, że kolorem przypominała lurowatą kawę - mówi Andrzej Bielecki, szef warsztatu samochodowego w Sosnowcu.

- Coraz więcej jest stacji, na których można trafić na "uszlachetniane" paliwo - dodaje Andrzej Szyndler, inny mechanik.

Paliwo na sprawdzanej w Sosnowcu stacji prawdopodobnie było rozcieńczone olejem opałowym i toluenem.

- Toluen to rodzaj rozpuszczalnika. On i nitrotoluen oraz olej opałowy to najgorsze "uszlachetniacze" paliwa. Toluen jest dodawany najczęściej, by podwyższyć liczbę oktanów. Niestety, takie paliwo powoduje wiele uszkodzeń w samochodach, szczególnie tych najnowszej generacji. Najpierw ulega zniszczeniu katalizator, jeden z najdroższych podzespołów, potem sonda lambda, kontrolująca układ elektroniczny, a przy jeżdżeniu na takim paliwie przez długi czas można uszkodzić silnik. Ratunkiem dla niego jest wtedy tylko remont kapitalny - wyjaśnia Andrzej Szyndler.

W związku z kontrolą na stacji przy ul. Mikołajczyka policjanci ds. przestępstw gospodarczych prowadzą postępowanie przygotowawcze pod nadzorem Prokuratury Rejonowej.

- Dotyczy ono nierzetelnego prowadzenia dokumentacji związanej z działalnością gospodarczą. Podczas przeszukania funkcjonariusze zatrzymali część dokumentacji firmy, która zostanie poddana ocenie biegłych - wyjaśnia komisarz Arkadiusz Stępień z zespołu prasowego KMP w Sosnowcu.
Jan B., właściciel firmy prowadzącej sosnowiecką stację, winą za złą jakość paliwa obarcza dostawcę. Zobowiązał go do wypompowania paliwa. Składając wyjaśnienia inspektorom przyznał jednak, że kupował toluen i inne komponenty paliwa.

Dla kierowców jedyną możliwością, by po zatankowaniu "uszlachetnionego" paliwa domagać się swoich praw od np. nieuczciwego właściciela stacji benzynowej, to pobrać próbkę paliwa. Może to zrobić przedstawiciel Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej, ale zdarza się, że sami kierowcy przywożą próbki do jedynego u nas, dąbrowskiego laboratorium, które przeprowadza takie badania.

Trzeba dostarczyć 0,5 litra benzyny i... za badanie zapłacić około 100 złotych.

- Mnie akurat właściciel stacji uwzględnił reklamację i oddał pieniądze za naprawę auta - wyjaśnia nasz Czytelnik, który na własną rękę zlecił badanie paliwa, budzącego wątpliwości.
Nie zawsze orzeczenie wydawane przez laboratorium wystarczy. Często właśnie do walki o swoje prawa trzeba zaangażować inspektorów Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej.