Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miesiąc z batutą

Jarosław Adamski
Sosnowiczanin, Piotr Szczygieł, był bohaterem jednego z odcinków programu "Druga twarz". Jak się dostać do popularnego programu telewizyjnego? Pewnie przez casting. Trzeba się zgłosić i być najlepszym.

Sosnowiczanin, Piotr Szczygieł, był bohaterem jednego z odcinków programu "Druga twarz". Jak się dostać do popularnego programu telewizyjnego? Pewnie przez casting. Trzeba się zgłosić i być najlepszym. Ale jak się dostać, kiedy się o tym nawet nie myśli? Piotr miał chyba po prostu szczęście.

- Jechałem właśnie do Krakowa i czekałem na osobę, która zechce mnie tam zawieźć. Po kilkanastu minutach doczekałem się. Rozmawialiśmy sobie z kierowcą i okazało się, że on jest jednym z producentów programu "Druga twarz" w TVN. Powiedział, że chętnie by mnie zobaczył w tym projekcie. Więc się zgłosiłem - mówi Piotr.

Idea programu polega na tym, by przez miesiąc ostrego treningu przygotować się do wykonywania zupełnie nieznanego sobie zawodu. Następnie dochodzi do zdania prawdziwego egzaminu ze zdobytych już umiejętności. Oczywiście wtedy już przed komisją profesjonalistów, którzy nie mają pojęcia, że nasz bohater jest nowicjuszem.

Scena muzyczna Sosnowca, a szczególnie grup rockowych, metalowych i heavy-metalowych nie jest duża. Jedną z bardziej znanych kapel jest "K2".

- Przez kilka lat właśnie w "K2" grałem na basie. Z całą pewnością nie graliśmy grzecznej muzyki. Później grałem w kapeli o fantastycznej nazwie "Her". Z muzyką poważną, ani tym bardziej z publicznością, lubiącą chodzić do filharmonii,nie miałem wiele wspólnego - dodaje Piotr.
Miał dyrygować orkiestrą. Jedną z lepszych w Polsce - orkiestrą Filharmonii im. K. Szymanowskiego w Krakowie. To był szok, zwłaszcza dla człowieka znanego z fantastycznych dredów.

Zanim jednak doszło do spotkania z orkiestrą, Piotr musiał się zgodzić na prawdziwy heroizm. Przez miesiąc nie mógł się kontaktować z najbliższymi. W tym czasie do jego jedynych obowiązków należała nauka dyrygentury. Zwykle potrzeba na to kilku lat, mistrzowie dyrygentury mówią nawet o całym zawodowym życiu.

- Przez cały miesiąc mieszkałem u rodziny pana Piotra Sułkowskiego, znanego krakowskiego dyrygenta. Codziennie Piotr uczył mnie podstaw tego zawodu. Pewne schematy można było sobie wyćwiczyć, ale kiedy doszło po kilku dniach do spotkania ze studenckim chórem, nagle zdałem sobie sprawę z poziomu trudności. Zwyczajnie nie umiałem nimi kierować - przyznaje Piotrek.

Zagrali "V symfonię" Beethovena, ale po kilku dźwiękach chór nie wiedział, kiedy i z jakim dźwiękiem ma wejść.

- Przeraziłem się nie na żarty - dodaje Piotr. Dni wyglądały niemal tak samo. Rano ćwiczenia, po południu kolejne. Przerywane tylko niezwykłymi spotkaniami, na przykład z Krzysztofem Pendereckim, czy z Jerzym Maksymiukiem.

Prawie przez cały czas Piotrek ćwiczył jeden utwór: "Włoszkę w Algierze" Rossiniego. Inni dyrygenci opracowali po kilka utworów. Piotr był w stanie nauczyć się zaledwie jednego i to na pamięć.

- Tylko tak mogłem w krótkim czasie zagrać tych 270 taktów - dodaje z przejęciem Piotrek.

Zanim doszło do egzaminu, trzeba było jeszcze kupić frak u jedynego tego typu krawca w Krakowie. W trakcie przymiarek Piotr wpadł na oryginalny pomysł. Pozwolił sobie ściąć włosy!

- Czułem się dziwnie, ale nie chciałem być rozpoznany zaraz po wejściu na scenę - mówi Piotr.

Egzamin był... koncertem. Na mieście pojawił się plakat, zapraszający na koncert orkiestry filharmonii krakowskiej, pod batutą Jerzego Maksymiuka. Po jego zakończeniu publiczność mogła przyjrzeć się młodym dyrygentom. Przyjechała ekipa TVN. Oprawa była iście światowa.

- Popełniłem jeden błąd, ale niezauważony przez komisję! Mimo wszystko poznali się na mnie, choć mieli spory dylemat - chwali się Piotr.

Zdrdziły go... otwarte usta. Zawodowcy ich nie otwierają.

- Ja jednak byłem z siebie bardzo dumny. To było niesamowite przeżycie i to że udało mi się poprowadzić orkiestrę, z takim efektem było dla mnie wyjątkowe - dodaje zadowolony z siebie Piotr. - Dzień przed koncertem praktycznie nie spałem, tak byłem zdenerwowany i przejęty. Zwłaszcza że w trakcie próby generalnej, na trzy dni przed koncertem orkiestra mi się rozjechała. Pomogło mi chyba to, że mam jakieś doświadczenie sceniczne, może nie z tak wymagającą publicznością, ale jednak. Poza tym cała ekipa z TVN stale mnie dopingowała.
Dzięki tym ludziom nadal chodzę do... filharmonii.

Obecnie Piotr jest studentem Akademii Ekonomicznej w Katowicach.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto