Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. Andrzej Draguła: Niech te święta będą "slow"

Redakcja
- Kiedyś ludzie przy wigilijnym stole śpiewali kolędy, dzisiaj nawet to zanika. Przecież w tle gra telewizor, który robi to za nas - mówi ks. Adam Draguła. Rozmawialiśmy z nim o tym, co zrobić, żeby ten świąteczny czas był dla nas czymś więcej niż tylko wrzuceniem piosenki "Last Christmas" na Facebooka.

Ksiądz Andrzej Draguła, teolog i publicysta, jest autorem książki "Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał, między wiarą a niewiarą". Pełni też funkcję dyrektora Instytutu Filozoficzno-Teologicznego im. Edyty Stein w Zielonej Górze. W wywiadzie dla naszemiasto.pl mówi o tym, jak przeżywać święta świadomie i co zrobić, by Boże Narodzenie znaczyło więcej niż kolędy na YouTubie lub zamówione w pośpiechu pierogi.

Żyjemy w szalonym pędzie, który nie sprzyja świątecznej atmosferze. W tym czasie powinniśmy się chyba zatrzymać i pokusić o odrobinę refleksji. Co się zmieniło w ostatnich latach, skąd ten pośpiech?

To paradoksalna sytuacja. Z jednej strony przyspieszyliśmy, owszem. Ale pojawił się też inny problem - stopniowo tracimy cierpliwość, by oczekiwać. Mam wrażenie, że od kilku lat święta przeżywamy jeszcze przed świętami. Właściwie już od połowy listopada mamy inwazję akcentów bożonarodzeniowych. Oznacza to mniej więcej tyle, że klimat świąt przeżywamy przez cały grudzień. Z głośników dobiegają tzw. Christmas songs. Okazuje się, że mamy potrzebę przeżywania świąt na płaszczyźnie kulturowej - mam tu na myśli to, że w kulturze pojawia się coraz więcej elementów religijnych. I tu rodzi się pytanie, czy to tylko kulturowy płaszcz? A może pod tym kulturowym płaszczem kryje się fakt, że świętujemy Boże Narodzenie? Coś, co miało miejsce dwa tysiące lat temu. Wie pani, że w niektórych krajach, np. w Niemczech, są inicjowane akcje, przypominające o znaczeniu tych świąt? Tam święto zabiło treść. Myślę, że u nas jeszcze tak nie jest.

Na zdjęciu ks. Andrzej Draguła

Ale i tak prześcigamy się w tym, kto pierwszy wrzuci na Facebooka "Last Christmas". Może ten pęd dotyczy generacji 20- i 30-latków?

Niekoniecznie, w gruncie rzeczy wszyscy uczestniczymy w kulturze, słuchamy radia, idziemy na zakupy do galerii handlowej. Jesteśmy tym bombardowani zewsząd. Kościół stara się tworzyć przestrzenie, przypominające o tym, że adwent to czas oczekiwania, wyciszenia i uspokojenia się. Są organizowane roraty i rekolekcje, również dla młodych.

Są też rekolekcje przez internet. Ojciec Adam Szostak swego czasu podbijał dzięki nim YouTube. Jeszcze trochę, a będziemy mieć spowiedź w sieci.

Pojawiają się takie głosy, ale wątpię, by kiedykolwiek to nastąpiło. Oczywiście, są pewne trendy, które można określić mianem wirtualizacji rzeczywistości. Ale wszystkiego do internetu nie przeniesiemy. To tak jak w życiu. Ludzie mogą poznać się przez internet, ale ślub trzeba zawrzeć już w realu. W internecie nie wypijemy piwa, nie zjemy z kimś obiadu. Sieć to kontakt interaktywny, ale nigdy nie będzie pozwalać na tworzenie relacji interpersonalnych. I to samo dotyczy Kościoła. Wspólna liturgia, komunia święta itd. Myślę, że ze spowiedzią jest podobnie - na to przynajmniej wskazują badania. Możliwe, że pojawi się inna forma, coś w rodzaju porady duchowej. I tu trzeba wspomnieć jeszcze o specyfice Bożego Narodzenia. Jezus przyszedł na świat i przyjął ciało człowieka. A cielesność jest czymś bardzo ważnym w chrześcijaństwie. Czymś, co zresztą odróżnia nas od wyznawców innych religii.

Bóg chciał być człowiekiem, który jadł, pił i pewnie dotyczyły go wszystkie inne czynności fizjologiczne. W związku z tym człowiek w kościele katolickim jest potrzebny z całą swoją fizycznością. Tego się nie da zrobić wirtualnie.

Ale wiernych w kościołach pojawia się coraz mniej...

Być może tak, ale to nie powód, żeby przenieść się do rzeczywistości wirtualnej .

Papież Franciszek jest bardzo aktywny w sieci.

Tak, ma swojego Twittera. Ja zresztą też mam profil na Facebooku. To prawda, ale ostatecznie musimy się ze sobą spotkać. Funkcjonujemy w przestrzeni wirtualnej po to, by przenieść się do przestrzeni rzeczywistej. Na co dzień mieszkam w Zielonej Górze i to tam będę wygłaszał rekolekcje w galerii artystycznej. Mógłbym to samo wygłosić na YouTubie, ale dla mnie ważni są ludzie i kontakt z nimi. To zupełnie inne doświadczenie niż napisanie posta.

No dobrze. Idziemy na rekolekcje, włączamy pierwsze "Last Christmas", kupujemy prezenty i biegniemy po karpia. O czym zapominamy w tej przedświątecznej gonitwie?

Ciągle musimy pamiętać o tym, co to są za święta. To jest fundament. Ci, którzy wierzą, ostatecznie potrafią zamknąć okres przedświątecznej gonitwy, a w Wigilię i tak udadzą się na pasterkę.

Oczywiście, są też tacy, którzy myślą o świętach jak o kilku dodatkowych dniach wolnych od pracy i jadą w tym czasie do SPA. Czy mam zamiar ich potępiać? Nie. Możliwe, że ci drudzy przestali już wierzyć w sens tych świąt. To ich wybór.

W książce "Przy wigilijnym stole" Andrzej Pęgowski wspomina, że kiedyś święta były czasem pojednania. Dzisiaj siadamy przy wigilijnym stole i prędzej czy później zaczynamy żywo dyskutować albo kłócić się, bo jedni są np. za PO, a inni za PiS-em.

Mam wrażenie, że jak we wszystkim ten wigilijny stół coraz częściej organizuje nam ktoś, nie my sami. I nie mam tu na myśli konkretnych osób, ale telewizję, media. Kiedyś, kiedy rzeczywistość medialna nie odgrywała takiej roli, siła jednoczenia stołu była znacznie większa.

Ludzie więcej czasu spędzali przy stole, uczyli się bycia razem. Nie da się tworzyć wspólnoty bez stołu. Stół jest czymś niezbędnym. Proszę zauważyć, że nawet podczas politycznych spotkań ludzie siadają do stołu i jedzą. Stół ma bardzo ważną funkcję kulturotwórczą. Dlatego tyle się mówi teraz o tym, że w każdym domu powinien stać stół, przy którym co niedzielę zasiądziemy do wspólnego obiadu. A co robimy? W niedzielę idziemy na obiad do centrum handlowego. Kiedyś ludzie przy wigilijnym stole śpiewali kolędy, dzisiaj nawet to zanika. Przecież w tle gra telewizor, który robi to za nas.

Kiedyś babcie co roku wyjmowały kantyczki i uczyły dzieci rozmaitych kolęd i pastorałek. Dzisiaj mało które dziecko zaśpiewa choć trzy zwrotki "Jezusa malusieńkiego" czy "Przybieżeli do Betlejem". To kwestia tradycji, wychowania?

Tradycja rodzinna spełnia tu ogromną rolę. Media coraz bardziej wkradają się do naszego świata. Często przejmują nawet obowiązki, które kiedyś spoczywały na rodzicach. I to widać nie tylko przy śpiewaniu kolęd. Proszę zauważyć, że coraz częściej ludzie zamawiają potrawy wigilijne. Zwalniamy się z przygotowań kulinarnych, wspólnego gotowania barszczu i pieczenia ciastek wieszanych na choince. Upraszczamy to, co było kiedyś pewnym rytuałem.

Korzystają na tym producenci i firmy, które nakręcają tylko swój biznes.

Tak, ale proszę zauważyć, że zawsze istnieje też pewna kontrkultura. Pojawiają się inicjatywy, które nawołują do powrotu tych domowych świąt. Naprzeciwko McDonalds'a czy KFC prędzej czy później pojawi się slow food. Nie chcę tego nazywać "slow Christmas", ale pamiętajmy, że chodzi nam przede wszystkim o świadome przeżywanie świąt.

W gruncie rzeczy nazwa "slow Christmas" mogłaby się okazać całkiem adekwatna.

Być może tak, to nie mają być szybkie święta. Nie spieszmy się. Zapomnijmy o "fast religion", "fast Christmas".

Jak wyglądałyby święta w kontrkulturze?

Po staremu, rodzinnie, w domu. Nie poddawajmy się dyktatowi komercyjnemu.

Na koniec: jaką ma ksiądz radę dla zabieganych matek, pracowników korporacji, osób studiujących po dwa kierunki?

Ruszyło pewne koło zamachowe. Trudno wyłączyć się z tej machiny. Sprawdzianem dla nas powinien być pierwszy dzień świąt, kiedy pozamykane będą wszystkie galerie. Będziemy wtedy „skazani” na siebie. Niech ten dzień będzie dla nas darem, a nie uciemiężeniem. To my kształtujemy otaczającą nas rzeczywistość. Wiem, że dla niektórych może okazać się to trudne. Zaczniemy zadawać sobie pytanie: co teraz ze sobą zrobić?

Wykorzystajmy ten czas na bycie razem, bo tego w życiu codziennym jest tak mało.

Rozmawiała Kinga Czernichowska, dziennikarka wroclaw.naszemiasto.pl

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto