MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Grunwald znowu nasz!

WOJCIECH W. WACŁAWEK
Bractwo Rycerskie "Signum Polonicum" pod Grunwaldem pokazało klasę. Nasz namiestnik bractwa wcielił się nawet w samego Zawiszę Czarnego.
Bractwo Rycerskie "Signum Polonicum" pod Grunwaldem pokazało klasę. Nasz namiestnik bractwa wcielił się nawet w samego Zawiszę Czarnego.
Dwóch rycerzy konnych i dwóch pieszych giermków reprezentowało zawierciańskie Bractwo Rycerskie "Signum Polonicum" podczas tegorocznej inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem. Zawiercianie tym razem walczyli w obu armiach.

Dwóch rycerzy konnych i dwóch pieszych giermków reprezentowało zawierciańskie Bractwo Rycerskie "Signum Polonicum" podczas tegorocznej inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem. Zawiercianie tym razem walczyli w obu armiach. Zbigniew Sawicki, herbu Lubicz, namiestnik bractwa, wcielił się w rolę Zawiszy Czarnego, a Maciej Straszak w czasie bitwy występował jako Arnold von Baden.

Zawiercianie pod Grunwald dotarli w dwóch grupach. Już w środę wyjechały osoby odpowiedzialne za przygotowanie obozu. Siły główne (pięć osób i dwa konie) pojawiły się na miejscu w przeddzień bitwy. Signum Polonicum obok "rzutu bojowego" reprezentowało także dwóch strażników obozowych (Radosław Pachroń i Karol Zerson) oraz białogłowy odpowiedzialne za konie (Nina Bochenek), palenisko i strawę (Magdalena Makieła) oraz porządek w obozie (Dagmara Krawiec). Przed starciem zawiercianie w swoim obozie przyjęli liczną (26 osób) grupę będzińskiego bractwa rycerskiego.

- Zaskoczyli nas, bo przyjechali z rodzinami. Tymczasem w obozie powinni znajdować się tylko uczestnicy bitwy i tabor - mówi Zbigniew Sawicki. - Ostatecznie kilku będzinian wzięło udział w starciu przy obsłudze armat. To najbezpieczniejsze miejsce w czasie bitwy.
Średniowieczna artyleria w tym roku na grunwaldzkich polach była licznie reprezentowana (w 1410 r. armat było niewiele). Odwrotnie rzecz się miała z konnymi rycerzami. Sześć wieków temu stanowili oni zdecydowaną większość, a w sobotę było ich raptem ok. 30.

Zawierciańskie bractwo było przy tym jedynym, które dysponowało pełnym historycznym ubiorem rycerskim tak jeźdźców, jak i koni. Ten fakt oraz doskonała znajomość rycerskiego rzemiosła sprawiły, że występujący w czarnej zbroi Zbigniew Sawicki objął dowództwo nad całą konną chorągwią grunwaldzką, w której skład weszły drużyny z Zawiercia, Warszawy, Gniezna i Sztumu.

- Przybyło kilku jeźdźców bez ekwipunku. Dopiero w obozie trzeba było im znaleźć przynajmniej miecz i hełm - opowiada Zbigniew Sawicki. - Konie bojowe powinny też być przyzwyczajone do szczęku oręża.

Do przedbitewnej tradycji należy sposobienie koni dwóch najważniejszych aktorów bitewnej inscenizacji: króla Władysława Jagiełły i wielkiego mistrza Ulricha von Jungingen. Zadanie to spadło na Macieja Straszaka, który kilka godzin w pełnej zbroi objeżdżał grunwaldzkie pole, przyzwyczajając konie do szczęku zbroi. Dzięki temu od dwóch lat nie było wypadku, by król lub wielki mistrz spadli z konia. Wcześniej zawsze jeden z nich lądował na ziemi.

Podczas sobotniej inscenizacji bitwy głównym zadaniem konnicy było zaprezentowanie walk harcowników na początku starcia, atak krzyżacki na króla Jagiełłę oraz natarcie polskiej jazdy na zgrupowanie wielkiego mistrza. Podczas tego ostatniego doszło do konnego pojedynku Zawiszy Czarnego z Arnoldem von Badenem.

- Walczyliśmy na miecze, kopii praktycznie nie używano. Tylko w czasie szarży na poczet królewski przez chwilę używał jej jeden z krzyżaków - opowiada Zbigniew Sawicki. - Organizatorzy w tym roku mocno zmniejszyli pole walk, tym samym ograniczając manewry konnicy.

Dodatkowym utrudnieniem dla jeźdźców była ogromna masa pieszego rycerstwa, którego liczebność szacowano na blisko dwa tysiące! Pod Grunwald przybyło ponad pół setki bractw z Polski, Litwy, Czech, Ukrainy, Białorusi, Niemiec, Francji i Włoch. Walczono ostro, co zaskoczyło nieco przybyszów z Europy Zachodniej, spodziewających się raczej pikniku. Jeden z Włochów zaryzykował walkę bez hełmu i śmigłowcem został przewieziony do szpitala. Wśród "piechurów" mocno okładali mieczami przeciwników zawiercianie: Dariusz Sadowski, giermek Zawiszy Czarnego i Władysław Grodzki, występujący jako brat zakonny.
Inscenizacja bitwy rozpoczęła się wczesnym popołudniem i trwała ok. półtorej godziny. Starcie obserwowało ponad 50 tys. widzów. Walczącym i mocno obciążonym zwierzętom (zbroja rycerska waży 20 kg, kolczuga końska ponad 10 kg, a do tego dochodzi siodło, uprząż, broń i jeździec) mocno doskwierał upał. Podsumowaniem bitwy, jak co roku była wspólna biesiada rycerska. Tam o zwycięstwie decydowała już nie tyle sprawna dłoń, co mocna głowa.

- Zdarzało się, że i najdzielniejszych rycerzy białogłowy musiały do namiotu prowadzić, gdyż nijak drogi właściwej nie można było znaleźć po "starciach" z braćmi z Białorusi czy Ukrainy - przyznaje Zbigniew Sawicki.

Zorganizowana po raz piąty inscenizacja bitwy grunwaldzkiej była atrakcją nie tylko dla miłośników rycerstwa i militariów. W obozie przygotowano również warsztaty na temat dawnej muzyki, tańca, kowalstwa i średniowiecznej gastronomii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto