MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Grają "Ferdydurke" w Teatrze Zagłębia

Mariola Woszkowska
Artur Święs w roli Józia. Fot. ARC TZ
Artur Święs w roli Józia. Fot. ARC TZ
Wygląda na to, że Teatr Zagłębia wyspecjalizował się w Gombrowiczu. Mieliśmy wcale udaną inscenizację "Iwony, księżniczki Burgunda", świetną "Operetkę", a od soboty możemy oglądać na deskach sosnowieckiej sceny - ...

Wygląda na to, że Teatr Zagłębia wyspecjalizował się w Gombrowiczu. Mieliśmy wcale udaną inscenizację "Iwony, księżniczki Burgunda", świetną "Operetkę", a od soboty możemy oglądać na deskach sosnowieckiej sceny - "Ferdydurke".

Zabawne. To co tak Gombrowicza mierziło, to co tak wyśmiewał, stało się i jego udziałem. BoÉ dziś obok Mickiewicza, Słowackiego i on jest w spisie lektur szkolnych ze swoją "Ferdydurke". I on "wielkim pisarzem był". Cóż, ironia dziejów. Także i dlatego, że przecież powieść była potępiana w czambuł, krytycy prześcigali się w napastliwych atakach. Zakończenie utworu musiało ich przecież doprowadzić do wściekłości: "I koniec i bomba, kto czytał ten trąba". Tamci krytycy nie żyją, Gombrowicz nie żyje, a "Ferdydurke"É uznawana jest dziś za jedną z najlepszych powieści 20-lecia międzywojennego.

Gombrowicza można przedstawiać i odczytywać na różne sposoby. Myślę, że sosnowiecka inscenizacja jest bardzo a propos naszych czasów. "Ferdydurke" w reżyserskiej interpretacji Jacka Bunscha (na marginesie: to on wyreżyserował w tym teatrze także "Operetkę") rozprawia się z naszą "demokratyczną" rzeczywistością, z pseudonowoczesną inteligencją, ze schematami minionej epoki, którym tak wielu z nas jeszcze hołduje. Nic od czasów Gombrowicza się nie zmieniło. Ulegamy konwenansom, choćbyśmy Bóg wie jak tego nie chcieli. Nie jesteśmy tym kim chcielibyśmy być, lecz tym jak postrzegają nas inni. I wreszcie, nigdy tak naprawdę nie dorastamy. To tylko na użytek innych sadzimy się na absolutną dojrzałość.

Wszystko to w sosnowieckiej "Ferdydurke" jest. Bardzo czytelne, a jeśli wsłuchać się uważniej, jest też i - niczym wołanie na puszczy - refleksja nad kulturą, tą tzw. wyższą, nad miejscem inteligencji (nie tej pseudo) zepchniętej na margines. Modna jest masowość, a wydawało się, że ten model mamy za sobą. Józio, główny bohater - w tej roli doskonały Artur Święs - to nie tyle niedojrzałe chłopię, ile raczej zagubiony młody człowiek pośród wszystkich "gąb", które narzuca mu otoczenie. Podobnie Miętus (Juliusz Krzysztof Warunek) w swym dążeniu do bratania się jest bardziej tragiczny niż śmieszny. Świetną rolę stworzyła Barbara Lubos-Święs jako Młodziakowa - jej postać to jedna wielka groteska, co smutne takich "grotesek" wokół nas jest na pęczki. Poza refleksją jest oczywiście w "Ferdydurke" mnóstwo zabawy.

Sądzę, że powinny was nieźle ubawić sceny szkolne, a także te rozgrywające się za drzwiami małżeńskiej sypialni Młodziaków ("teatr cieni" jest fantastyczny i przynajmniej u premierowej publiczności wywołał salwę śmiechu). Warto wspomnieć jeszcze o scenografii. Anna i Tadeusz Smoliccy zabudowali scenę ruchomymi ścianami, zaproponowali ciekawą grę świateł, czasem Józio niczym romantyczny bohater wygłasza swe kwestie w świetle reflektorów na pustej scenie. Jedyne co mi psuło przyjemność oglądania, to spadek tempa w drugiej części. Ale można to przeżyć, a może i nieco poprawić. W końcu dopiero po premierze spektakl zaczyna żyć naprawdę.


W. Gombrowicz, "Ferdydurke", reż. Jacek Bunsch, scenografia: Anna i Tadeusz Smoliccy, muzyka: Janusz Grzywacz, Teatr Zagłębia, premiera 12 października 2002.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Grają "Ferdydurke" w Teatrze Zagłębia - Sosnowiec Nasze Miasto

Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto