FUM stanie na miesiąc?

Dzisiaj powinny być znane wyniki referendum wśród załogi FUM Poręba, dotyczącego wprowadzenia miesięcznego przestoju w zakładzie. Wczoraj pracownicy zaczęli składać w dziale kadr oświadczenia, że zgadzają się na obniżenie pensji i postój. Mająca trwać przez cały wrzesień przerwa w pracy powinna ograniczyć koszty fabryki obrabiarek o 400 tys. zł.

- W obecnej trudnej sytuacji finansowej firmy liczy się każda złotówka oszczędności - mówi Marek Kołodziejczyk, dyrektor Biura Zarządu FUM Poręba. - Postój nie oznacza zamknięcia zakładu na kłódkę. Pozostaną na miejscu służby utrzymania ruchu i ochrony. Kończone będą podpisane kontrakty. Ważnym elementem oszczędności będzie zgoda na obniżenie pensji.

Zgodnie z Kodeksem Pracy wynagrodzenie postojowe nie może być niższe od minimalnej płacy (obecnie 760 zł brutto). W przypadku FUM Poręba zgoda na zmniejszenie wynagrodzeń ma przede wszystkim znacznie psychologiczne.

Firma od kilku miesięcy nie płaci pracownikom. Cały czas nie mają oni jeszcze uregulowanych pensji marcowych. Za kwiecień wypłacono jedynie 200 zł zaliczki, a później już nic.

- W sytuacji, gdy Metalexport dąży do upadłości naszego zakładu, trzeba szukać wszystkich możliwych oszczędności - twierdzi Mirosława Juńczyk, szefowa Solidarności w FUM Poręba. - Trudno sobie wyobrazić normalne funkcjonowanie firmy, gdy na miesięczną produkcję o wartości 4 mln zł otrzymujemy 30 tys. zł zaliczki na materiały i ani grosza dla załogi!
Mimo fatalnej sytuacji zakładu trudno przewidzieć, jakie stanowisko zajmie załoga. Pół tysiąca pracowników może poróżnić fakt, że osoby siedzące w domu i pracujące podczas postoju otrzymają takie same wypłaty.

- Podczas zebrania komisji zakładowej padały najróżniejsze głosy. Nie brakuje osób, które dla ratowania zakładu są gotowe pracować za darmo - dodaje Mirosława Juńczyk. - Ja osobiście zgodziłam się na obniżenie pensji i postój.

- Aby projektowany przestój został ogłoszony, musi zgodzić się na takie rozwiązania cała załoga - dodaje Marek Kołodziejczyk.
Jeżeli pracownicy zgodzą się na postój, rozpocznie się on w poniedziałek, 2 września.

W martwym punkcie utknęła próba renegocjacji przez porębską spółkę niekorzystnej "generalnej umowy o współpracy" z Metalexportem, która daje szczątkowemu akcjonariuszowi (0,46 proc.) praktyczną kontrolę nad fabryką. Mimo mediacji przewodniczącego Solidarności Mariana Krzaklewskiego i deklaracji przedstawicieli warszawskiej spółki, nie zgadza się ona na rezygnację z wyłączności na sprzedaż obrabiarek i zaopatrywanie FUM Poręba.

- Chcemy współpracować z Metalexportem, ale na zasadach powszechnie przyjętych na rynku obrabiarkowym. Nie może być mowy o wyłączności i terminach płatności sięgających 180 dni - mówi Grzegorz Markowski, prezes FUM Poręba. - Trudno upierać się przy wyłączności na dostawy, których się nie realizuje. Metalexport zamawia maszyny, ale nie dostarcza materiałów do ich wykonania.

Pracownicy, którym zakład winny jest po kilka tysięcy złotych, są zdesperowani. Głośne akcje protestacyjne przyniosły im dotychczas dwie niewielkie (po 200 zł) zaliczki. Tymczasem na wiele zadłużonych "po uszy" rodzin czekają wydatki związane z wysłaniem dzieci do szkoły.