MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Efektowne triumfy I Chorągwi Czarnego RycerzaWrócili z... mieczemByli pod Grunwaldem, wygrali w Barcianach

WOJCIECH W. WACŁAWEK
Grupa rycerzy wraz z towarzyszącymi im giermkami oraz białogłowami pojawia się niemal w każdą sobotę na dziedzińcu będzińskiego zamku.
Grupa rycerzy wraz z towarzyszącymi im giermkami oraz białogłowami pojawia się niemal w każdą sobotę na dziedzińcu będzińskiego zamku.
Istniejące zaledwie kilkanaście miesięcy rycerskie bractwo I Chorągiew Czarnego Rycerza Kasztelanii Będzińskiej ma już pierwsze bojowe sukcesy. Podczas turnieju rycerskiego w Toszku najlepszym łucznikiem okazał się ...

Istniejące zaledwie kilkanaście miesięcy rycerskie bractwo I Chorągiew Czarnego Rycerza Kasztelanii Będzińskiej ma już pierwsze bojowe sukcesy. Podczas turnieju rycerskiego w Toszku najlepszym łucznikiem okazał się Jarosław Jagodziński, zwany Gęsikiem, a w Barcianach koło Kętrzyna na ubitej ziemi nie miał sobie równych Krzysztof Stępniak, wśród braci rycerskiej znany jako "Kean". W tym roku będzińscy zbrojni po raz pierwszy pojawili się też na polach Grunwaldu.

- Będąc młodym bractwem, trochę obawialiśmy się konfrontacji z zaprawionym w bojach rycerstwem. Na miejscu okazało się, że nie ustępujemy im strojami i wyposażeniem - mówi kapitan Tomko Konpoczyc, czyli Tomasz Konopka, dowódca drużyny rycerskiej I Chorągwi Czarnego Rycerza.

W bitwie grunwaldzkiej pieszy rycerz kasztelanii będzińskiej, Aleksander Jurkowski, ruszył do boju w szeregach Chorągwi Mazowieckiej. Wyposażony w miecz i tarczę ofiarnie szarżował na wojska krzyżackie.
- O zaciętości walk świadczą liczne ślady na jego hełmie - podkreśla kapitan Tomko Konpoczyc, używający w bractwie najstarszej pisowni swojego nazwiska.

Znacznie liczniej wojowie będzińskiego "Czarnego Rycerza" reprezentowani byli w szeregach wojsk Wielkiego Mistrza. Sześciu z nich wcieliło się w rolę puszkarzy obsługujących armaty, a Jarosław "Gęsik" Jagodziński znalazł się w grupie łuczników.

- Nie mieli żadnego wyboru. Pod Grunwaldem artyleria i łucznicy znajdowali się tylko w armii krzyżackiej - dodaje Tomko Konopczyc. - Staramy się nasze bractwo wyposażać w średniowieczne "nowinki" techniczne. Mamy już własną hakownicę, a pracujemy nad skonstruowaniem bombardy.

Hakownica to poprzedniczka muszkietu o sporym kalibrze, służąca do obrony zamków. Dla zamortyzowania odrzutu, przy wystrzale specjalnym hakiem (stąd nazwa) opierano ją o mur. Znacznie większa bombarda była armatą, służącą do ostrzeliwania twierdz.

Będzińscy rycerze broni prochowej używać będą do obrony swojego zamku. Siedzibą bractwa jest karczma "Czarny Rycerz" na dziedzińcu średniowiecznej warowni w Będzinie.

- Prowadząc karczmę organizowałem biesiady rycerskie, na które zapraszałem bractwo z Krakowa. Podczas jednego ze spotkań okazało się, że w jego skład wchodzą też będzinianie. 2 lutego ubiegłego roku powołaliśmy własne bractwo - opowiada Krzysztof Uglorz, zwany "Czarnym Rycerzem", kasztelan będziński i naczelnik chorągwi. - Obecnie liczy ono prawie pół setki osób. Tworzą je zbrojni, białogłowy i giermkowie.

- Bractwo dzieli się na drużyny - dodaje kapitan Tomko Konopczyc. - Ich liczba na razie jest zmienna. Obecnie jest drużyna rycerska, łucznicza, dwie najemne oraz zaczątki drużyny dworskiej. Jesienią najprawdopodobniej powołamy także drużynę polskiej jazdy XVII-wiecznej.
Na razie będzinianie walczą tylko pieszo, ale nie rezygnują z treningów jeździeckich.

- W całej Polsce jest zaledwie kilka osób potrafiących toczyć konno rycerskie pojedynki. Mistrzami są zawiercianie z "Signum Polonicum", z których rad my obficie korzystamy. Aby baron Zbigniew Sawicki, jako Zawisza Czarny, sam nie wygrywał bitwy pod Grunwaldem, od trzech lat drugi z zawiercian, Maciej Straszak, wciela się w rolę Arnolda von Bodena - mówi Tomasz Konopka. - Nasi konni na razie mogą tylko inscenizować walki. Przed sześcioma wiekami każdy rycerz był jeźdźcem.
W będzińskim bractwie umiejętność utrzymania się na końskim grzbiecie opanowała na razie dziesiątka wojów. Znacznie lepiej członkowie I Chorągwi Czarnego Rycerza radzą sobie z walką pieszą, choć jako bractwo "na dorobku" cały czas kompletują wyposażenie. Krzysztof Stępniak, przystępując do turnieju w Barcianach, kolczugę pożyczył od swojego dowódcy, a blachy chroniące nogi od rycerzy z Olsztyna. Mimo tej improwizacji, walcząc mieczem okazał się najlepszy w stawce kilkunastu zbrojnych.

- Najtrudniejszy jest początek starcia, kiedy nie wiadomo jak przeciwnik walczy - opowiada Krzysztof Stępniak. - Najbardziej obawiałem się toporów, a już w pierwszej walce trafiłem na dwumetrowego drągala z taką bronią.

Podczas turnieju w Barcianach nie było unifikacji uzbrojenia, każdy walczył tym, co miał. Zwycięzca wrócił do Będzina z nowym mieczem.

- Ładny, ale nadaje się tylko na ścianę - ocenił krytycznie broń kapitan Tomko Konopczyc. - Bardzo ważna jest jakość stali. Zdarzyło się już nam podczas jednego pokazu złamać trzy miecze i topór.

Sporo broni i wyposażenia członkowie bractwa wykonują sami. Resztę kupują. Poszukiwanymi dostawcami są rycerze zza wschodniej granicy, u których np. kolczuga kosztuje 400 zł, a miecz 200 zł, czyli o połowę mniej niż w Polsce. Dobrą opinią cieszą się także czeskie miecze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto