DZ: Radnym będą pomagali społecznicy

Z drugiej strony, może być też pułapką. Bo nie ma tu doprecyzowanej ilości asystentów. I może się okazać, że teoretycznie może być ich nawet stu. Sprawa budzi kontrowersje. Na przykład co do ilości radnych. Zdaniem niektórych, ograniczenia w ilości asystentów powinny być. Takiego zdania jest na przykład radny Aleksander Kalański.

- Sam pomysł asystenta uważam za bardzo dobry, ale uważam, że jeden radny nie powinien mieć ich więcej niż pięciu. Ja mam już kilku chętnych. Co do wyboru, warunkiem podstawowym jest to, aby nie mieli żadnych powiązań politycznych. Pomysł przyszedł z Opola, mam nadzieję, że u nas też się sprawdzi - mówi sosnowiecki radny. 
Pierwszy asystent jest już gotowy do pracy. A będzie pomagał co najmniej dwóm radnym. Jest nim Michał Wencel, historyk z Muzeum w Sosnowcu, a także kandydat na radnego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

- Startowałem w tych wyborach, nie udało się, chociaż wynik miałem całkiem niezły, 278 głosów. Pracuję kilkanaście lat w Sosnowcu, mam doświadczenie, którym chciałbym się podzielić - mówi Michał Wencel. Na razie będzie asystentem Tomasza Mędrzaka, który jest przewodniczącym komisji kultury, sportu i rekreacji. - To działka bardzo mi bliska - przyznaje Wencel. Natomiast nie wykluczam współpracy z żadnym radnym. Mam sporą grupę znajomych i często rozmawiamy na tematy dotyczące miasta, dzielnic. Wielu osobom będzie łatwiej dotrzeć do mnie, a ja już przekażę te sprawy dalej - obiecuje Wencel.

Mieszkańcy mają mieszane uczucia. Ich zdaniem to powielanie bytów. - Mam nadzieję, że radni nie obrażą się, ale jest to pomysł rodem z kabaretu Mumio -- mówi Piotr Krawczyk, sosnowiczanin, prezes Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego Sosnowiec. - Oprócz asystentów życzę radnym posiadania szofera i guwernantki, już nie mówiąc o odźwiernym.