Państwo Mieczysław i Krystyna Dzidyczowie mieszkają w domu przy ul. Orląt Lwowskich od początku lat 70. Żeby z głównej ulicy dojechać do swojego domu, muszą przejechać drogą należącą do właściciela domu stojącego naprzeciw ich działki.
- Problemy rozpoczęły się, kiedy kilka lat temu budynek przy drodze został kupiony przez nowych właścicieli - twierdzi Mieczysław Dzidycz. - W 2001 roku współwłaściciel tamtej posesji postawił bramę wjazdową. Dopóki mieliśmy wspólną kłódkę do bramy, wszystko było w porządku. Potem sąsiedzi zmienili kłódkę i syn nie mógł wjechać do domu.
Sąsiadka wezwała Straż Miejską, strażnicy złożyli do Sądu Grodzkiego wniosek o ukaranie syna państwa Dzidyczów, Daniela. Uzasadnienie wniosku brzmiało: "zaparkował przed bramą wjazdową do tej posesji, czym utrudnił wjazd i wyjazd z tej posesji". Sąd Grodzki oddalił wniosek Straży Miejskiej o ukaranie pana Daniela.
- Innym razem syn nie mógł wyjechać do pracy, gdyż sąsiadka nie chciała mu otworzyć bramy. Wtedy on zadzwonił do Straży Miejskiej. Przyjechali i nic nie zdziałali. Mąż zdenerwował się, zdjął bramę z zawiasów i syn mógł przejechać - opowiada pani Krystyna. - Interweniowali policjanci, którzy nie stwierdzili żadnej dewastacji.
- Owszem, brama powinna być zamykana, ale na przykład od godziny 22 do rana i wtedy nie byłoby kłopotu - dodaje pani Krystyna.
Według pisma z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Sosnowcu "współwłaściciel nieruchomości Pan Jerzy Pela wykonał bramę wjazdową na posesję na podstawie zgłoszenia w Wydziale Administracji Architektoniczno-Budowlanej Urzędu Miejskiego z 3 września 2001r., a organ pismem z dnia 4października 2001 r. przyjął zgłoszenie do wiadomości i nie wniósł sprzeciwu".
- Bramę postawiłem zgodnie z przepisami prawa budowlanego, zabezpiecza mnie ona przed wejściem innych osób. Ten pan wyjeżdża, nie zamyka bramy. Wjeżdża, nie zamyka jej. Gdy sąsiad wyjeżdża z posesji, podjeżdża samochodem bardzo blisko muru i staje na kratkach wywietrznikowych. Droga ma trzy metry i jest na tyle szeroka, że można stanąć troszkę dalej. Ważne jest to, żeby ten pan zamykał za sobą bramę, a on tego nie robi - mówi Jerzy Pela.
Następny problem, jaki niedawno wyniknął to brak zgody sąsiadów na przejazd ciężarówki z węglem do domu Dzidyczów.
- Mieliśmy okazję kupienia trzech ton węgla taniej, kierowca miał go nam przywieźć ciężarówką, starem - mówi Mieczysław Dzidycz. - Sąsiedzi nie wpuścili samochodu na drogę i węgiel przepadł. Wcześniej kupiliśmy meble i musieliśmy je nosić z głównej drogi, gdyż sąsiedzi nie zezwolili na przejazd ciężarówki pod nasz dom.
- Droga jest moja, a służebność jest tego pana. Sąsiad oczywiście może przejeżdżać drogą kiedy chce, lecz musi stosować się do moich warunków, jako właściciela drogi - twierdzi Jerzy Pela. - Sąsiad może na przykład przewieźć węgiel samochodem o niskim tonażu, do czterech i pół tony, tego nie zabraniam. Droga jest nie utwardzona, ma trzy metry szerokości i przejechanie po niej samochodem o dużym tonażu jest niebezpieczne. Samochód może uszkodzić budynek i drogę.
Służebność gruntowa stanowi ograniczone prawo rzeczowe ustanowione na rzecz nieruchomości, osoba uprawniona może korzystać z cudzej własności w określony sposób.
- Służebność drogi polega między innymi na dojeździe do posesji oraz na dowozie materiałów niezbędnych do jej funkcjonowania, na przykład opału - mówi naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami UM w Sosnowcu, Grażyna Busz-Laprus. - Ten konflikt może być rozwiązany jedynie na drodze sądowej.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?