.Pub Excalibur na czeladzkim rynku to jedna z ulubionych knajpek młodych czeladzian. Podzielona na dwie sale (na prawo z kominkiem na lewo bez). Jak mówią właściciele, o początku starali się aby miejsce to było ulubioną przystanią zarówno palących, jak i tych niepalących klientów. - Klienci czasem wychodzili zapalić do przedsionka (czasem tłoczyło się tam nawet kilkanaście osób), albo po prostu do drugiej sali - mówi Adrian Rak, właściciel. - Sprawa była prosta. Kiedy wszedł zakaz, musieliśmy go wprowadzić w całym lokalu. Pojawiły się też kartki z napisami przypominającymi o zakazie, w tym także na drzwiach wejściowych.
Współwłaścicielka Aneta Formicka tłumaczy, że można byłoby wstawić drzwi, zakładać dodatkowa wentylację. To jednak koszty. Poza tym, tylko w jednej salce jest bar. - Wiem, że w wielu knajpkach rolę takiej palarni zaczęły spełniać toalety. Ludzie gromadzą się w takiej komorze gazowej, bo trudno to inaczej nazwać. My postanowiliśmy do tego nie dopuścić. I po prostu na to nie pozwalamy - mówi Aneta. O dziwo, popleczników znaleźli wśród osób palących. Jednym z nich jest pan Jarek, stały gość pubu. - Uważam,że to bardzo dobry pomysł. Mimo że są palę, nie lubię siedzieć w pomieszczeniach zadymionych. Teraz jest tu czym oddychać. Knajpka jest popularna, przychodzi tu wiele osób, ale przy takiej powierzchni jak kilkanaście zaczęło palić, atmosfera dosłownie była ciężka. To ma sens - zapewnia Jarek. Innego zdania jest Michał Kachniarz. - Dla mnie to ograniczenie wolności. Poza tym, zakaz jest teraz tak restrykcyjny, że ludzie bardziej boją się zapalić niż pić w miejscu publicznym. A w końcu zakaz jest zakazem. Koleżanka opowiadała mi historię, że paliła trzy metry od wiaty przystankowej i policja chciała jej dać mandat. A mężczyznom, którzy pili alkohol, tylko zasugerował, aby sobie poszli i nie afiszowali się tak z tym piciem - opowiada.
Zakaz jest uciążliwy, zwłaszcza teraz, zimą. Ale nikt ryzykować nie chce. I tylko co chwilę, pojedyncze osoby opuszczają pub "na dymka". Potem jednak wracają. - Myślę, że najważniejszy jest klimat, atmosfera, fajni właściciele - mówią. Wszystko to, jak zgodnie twierdzą klienci Excalibura, tu właśnie jest. I dlatego frekwencja odwiedzin w tym miejscu nie spadła. - Ludzie są fajni i żaden zakaz nie będzie miał tak naprawdę wpływu na to, czy będą się spotykać w tym miejscu, czy nie - zgodnie twierdzą Tomasz Kozłowski i Zbyszek Gołębiowski, klienci Excalibura. Zdaniem innych właścicieli restauracji i pubów, bywa jednak różnie. W Wes Brothers Pub w Będzinie jest zakaz palenia w lokalu. Ale czasami klientom trzeba zwracać uwagę. Dodatkowa osobna sala jest natomiast w piwiarni Hubertus w Wojkowicach. - Kampania medialna zrobiła swoje - mówi Ania Krzemińska z Będzina.
- Ludzie wiedzą, że zakaz obowiązuje w większości knajpek (no chyba, że są wydzielone pomieszczenia) i ludzie jakoś się nie buntują. A jeśli tak, to trochę ponarzekają i tyle. Najbardziej są zadowoleni ci, którzy nie palą, ale i palący jakoś sobie radzą, wyskakując przed knajpkę. Presja kary jest duża - mówi będzinianka. Arkadiusz Dusiński, szef strażników miejskich z Będzina twierdzi, że zarówno właściciele, jak i klienci się przyzwyczajają do zakazu. - Na razie skupiliśmy się na pouczeniach i informacjach o konsekwencjach łamania zakazu. Rozdajemy także specjalne naklejki informujące zarówno o zakazie palenia w miejscu publicznym jak i o zakazie sprzedaży wyrobów tytoniowych nieletnim. Mamy też sygnały, że w wielu lokalach właściciele zamówili specjalne tabliczki.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?