Czy Metalexport chce upadłości fabryki obrabiarek?

Walcząca o przetrwanie FUM Poręba do początku września ma zapewnione dostawy energii elektrycznej. We wtorek Będziński Zakład Elektroenergetyczny (BZE SA) zgodził się przesunąć o dwa tygodnie termin odłączenia zasilania. Kolejne ultimatum upływa 3 września. Do tego czasu fabryka obrabiarek powinna zapłacić energetykom 2 mln zł.

- Nie mamy tych pieniędzy. Cały czas staramy się wyegzekwować zapłatę zaległych faktur od Metalexportu. Mamy u nich w tej chwili 1,1 mln zł przeterminowanych należności - mówi Grzegorz Markowski, prezes FUM Poręba. - Cały czas negocjujemy też z BZE SA, liczymy, że uda się nam wypracować realny harmonogram spłaty zadłużenia.

Próbujący odzyskać swoje pieniądze energetycy w sierpniu dwukrotnie grozili FUM Poręba wyłączeniem prądu. We wtorek spółce pomogła skuteczna interwencja Marioli Jaczewskiej-Pileszek, przewodniczącej Rady Nadzorczej. O wsparcie dla fabryki obrabiarek starał się w resorcie Skarbu Państwa również burmistrz Poręby, Włodzimierz Spyra.

- Podczas rozmowy z burmistrzem dowiedziałem się o przesunięciu terminu energetycznego ultimatum - dodaje Grzegorz Markowski.

Aby osiągnąć stabilną sytuację, FUM Poręba musi jednak poprawić płynność finansową. Obecnie spółka nie płaci licznych zobowiązań, a jej zadłużenie rośnie.

- Cały czas negocjujemy i zawieramy nowe kontrakty. Realizujemy zlecenia na 10 mln zł, a rozmawiamy z odbiorcami zamierzającymi kupić maszyny za 25 mln zł - mówi Grzegorz Markowski. - Dla porównania cała nasza ubiegłoroczna produkcja miała wartość

31 mln zł. Niestety, nieterminowe dostawy zaopatrzenia przez Metalexport powodują, że mamy kłopoty z realizacją umów.
Będący szczątkowym (0,46 proc.) akcjonariuszem porębskiej spółki Metalexport kontroluje ją dzięki "generalnej umowie o współpracy" zawartej jesienią 2000 r., która dała firmie Piotra Büchnera praktyczny monopol na sprzedaż obrabiarek i zaopatrywanie FUM Poręba.

- Od ponad roku staramy się zmienić tę niewolniczą wprost umowę - podkreśla Mirosława Juńczyk, szefowa Solidarności w FUM Poręba. - Podczas poniedziałkowych negocjacji przedstawiciele Metalexportu zgodzili się na zmianę niekorzystnej umowy oraz rezygnację z wyłączności na sprzedaż obrabiarek.

Następnego dnia warszawska spółka wysłała faksem projekt nowej umowy, przewidujący... wyłączność Metalexportu na sprzedaż maszyn FUM Poręba.

- Nigdy nie podpiszemy takiej umowy - stanowczo podkreśla Mirosława Juńczyk. - Nie można całkowicie zmieniać zdania w ciągu jednej nocy! Intencje i działania Metalexportu są jasne, chcą doprowadzić FUM Poręba do upadłości. My jednak będziemy twardo bronić swoich miejsc pracy.

- Przeanalizujemy projekt i wyślemy odpowiedź - dodaje dyplomatycznie Grzegorz Markowski. - Chcemy współpracować z Metalexportem, ale na zasadach powszechnie przyjętych na rynku obrabiarkowym. Nie może być mowy o wyłączności i terminach płatności sięgających 180 dni.

Kłopoty finansowe zakładu boleśnie odczuwają jego pracownicy. Nie otrzymali oni jeszcze całych marcowych pensji. Ostatnio wypłacono im jedynie po 200 zł zaliczki na poczet kwietniowych poborów.

- Spółka po prostu nie ma pieniędzy - stwierdza krótko Grzegorz Markowski. - Pensje zostaną wypłacone, gdy tylko wpłyną środki na nasze konto.

Fabryce brakuje też pieniędzy na utrzymanie bieżącej produkcji. FUM Poręba potrzebuje miesięcznie ok. 2 mln zł środków obrotowych. Sytuację może poprawić zainteresowanie banków finansowaniem nowych kontraktów. Trwają rozmowy z Bankiem Rozwoju Eksportu.