Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czeladź: Były policjant z Sosnowca skazany za zabójstwo żony czeka na kasację wyroku. Przed Sądem Najwyższym odbędzie się rozprawa

Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Były policjant skazany za zabójstwo żony czeka na kasację wyroku.

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Były policjant skazany za zabójstwo żony czeka na kasację wyroku. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE arch. DZ
Anna Garska ostatni raz żywa była widziana 9 lat temu. Choć sąd skazał jej męża, byłego już policjanta Marka G., za zabójstwo na 25 lat więzienia, to sprawa wciąż się toczy. Nigdy bowiem nie znaleziono ciała kobiety, a wkrótce przed Sądem Najwyższym w Warszawie odbędzie się rozprawa kasacyjna, o którą wnieśli obrońcy skazanego.

W 2019 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach nie miał żadnych wątpliwości, że Marek G., były policjant zabił swoją żonę Annę i skazał byłego policjanta na 15 lat pozbawienia wolności za zabójstwo żony. W 2019 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach karę tę podwyższył do 25 lat pozbawienia wolności. Obrońcy Marka G. jednak nie odpuszczają, wnieśli o kasację wyroku do Sądu Najwyższego w Warszawie. Rozprawa kasacyjny odbędzie się 5 maja.

Marek G. był policjantem w Komendzie Miejskiej w Sosnowcu. Pracował w wydziale do walki z przestępczością gospodarczą. Został zatrzymany w październiku 2015 roku, wtedy też usłyszał zarzuty, jednym z nich był zarzut z artykułu 148. KK., o zabójstwo żony. Miesiąc później komendant wojewódzki wydalił go ze służby.

Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że Marek G. zaplanował zabójstwo żony - plan miał zrealizować, a następnie ukryć ciało kobiety. Powodem zabójstwa miał być trwający wiele miesięcy romans Marka z koleżanką z pracy (policjantka zerwała znajomość, gdy okazało się, że G. jest na celowniku prokuratury). Sąd uznał ponadto, że Marek G. dokonywał bezprawnie sprawdzeń w bazie danych. Miał też zwrócić się do jednego ze świadków: „Jestem już wolny”. Zdaniem prokuratury, oskarżony zabił żonę w mieszkaniu - tuż za ścianą spała ich córka. Później miał dzwonić na komórkę żony i prosić, by ta wróciła do domu. To miało uwiarygodnić jego wersję wydarzeń. Jak twierdził, żona wyszła z domu po kłótni o niepodlane kwiatki.

Były policjant skazany za zabójstwo żony czeka na kasację wyroku.

Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Czeladź: Były policjant z Sosnowca skazany za zabójstwo żony...

Ustalenia prokuratury

Annę Garską widziano ostatni raz 7 lipca 2012 roku. Dwa dni później mąż zgłosił jej zaginięcie. Kobieta nie stawiła się na planowaną operację wycięcia migdałków. Zdaniem śledczych, nie odeszła od męża po kłótni, a została przez niego zabita, ponieważ ten miał romans z koleżanką z komendy. Proces poszlakowy trwał ponad 2 lata. Sąd Okręgowy w Katowicach uznał Marka G. za winnego zabójstwa żony i skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Ponadto były funkcjonariusz miał m.in. korzystać z policyjnych baz danych, chociaż nie było do tego podstaw prawnych. G. uniewinniono natomiast od zarzutu usiłowania podżegania byłej kochanki do składania fałszywych zeznań.

Według ustaleń Sądu Okręgowego w Katowicach, Marek G. zamordował żonę 7 lipca 2012 roku pomiędzy godziną 22.30 a 23. Atak musiał być nagły (np. uderzenie, złapanie za szyję). Według sądu, nie można wykluczyć, że do zdarzenia doszło w łazience (mają o tym świadczyć ślady krwi i wymienione dywaniki). Sąd uznał, że oskarżony miał motyw - narastający konflikt z żoną, romans z koleżanką z komendy oraz strach o utratę praw rodzicielskich do córki w przypadku rozwodu. Był to jednak proces poszlakowy. Do tej pory nie znaleziono ciała Anny Garskiej. Jej koleżanki z pracy, które były przesłuchiwane, podkreślały, że nigdy nie porzuciłaby zarówno córki, jak i pracy.

Według sądu, Marek G. umieścił zwłoki żony w dużej torbie podróżnej, razem z częścią rzeczy osobistych. Następnie przewiózł je samochodem i zakopał. Nie ustalono jednak gdzie. Wcześniej Marek G. wykonywał połączenia na telefon żony, nagrywał się na pocztę głosową. W tym czasie urządzenia logowały się jednak do tej samej stacji BTS (obejmującej zasięgiem mieszkanie małżeństwa). To ma świadczyć o tym, że Marek G. miał przy sobie telefon żony. Urządzenie trafiło w ręce śledczych w 2013 roku.

Telefon odnalazł się w wydziale przesyłek niedoręczalnych w Koluszkach. Był zapakowany w podwójną kopertę bąbelkową. Przesyłkę nadano jako list polecony do hostelu w Monachium 8 lipca 2012 roku z Katowic. Nadawcą miał być Jarosław D. z ulicy Radosnej w Katowicach. Śledczy ustalili, że w nocy z 7 na 8 lipca z komputera Marka G. wyszukiwano adresy niemieckich hosteli i właśnie D. Wpisano też hasło „poczta Katowice całodobowa”. Na kopercie znaleziono odcisk palca Marka G.

Prokurator Zbigniew Jamrozy podczas rozprawy apelacyjnej podkreślał, że oskarżony starał się utrwalać wizerunek Anny Garskiej jako wyrodnej matki, która porzuciła swoją rodzinę.

- Ponadto jako policjant przysięgał, że z narażeniem własnego życia, będzie bronił życia innych obywateli tego kraju. W tym przypadku, niestety, pozbawił jednak życia własną małżonkę - mówił prokurator.

Badania wariografem wskazywały, że Anna Garska została uduszona lub utopiona. Mecenas Arkadiusz Ludwiczek, oskarżyciel posiłkowy rodziny Ani zaznaczał, że w tej sprawie są wątpliwości i jest to bezdyskusyjne. - Gdzie jest ciało? W jaki sposób nastąpiła śmierć pokrzywdzonej? Tego nie jesteśmy w stanie ustalić - mówił mecenas Ludwiczek, jednocześnie wskazując, że w trakcie procesie wykazano, że istnieje nierozerwalny łańcuch poszlak, które świadczą o tym, że Marek G. zabił żonę.

- Sąd I instancji używa sformułowania: nie da się wykluczyć, że do zbrodni doszło w łazience. Moim zdaniem mamy tu błąd logiczny, ponieważ z jednej strony powodem takiego stwierdzenia miało być to, że oskarżony usunął dywaniki łazienkowe. Mieszkanie było szczegółowo badane przez biegłego i okazało się, że nie ma tam żadnych śladów, poza znikomą ilości krwi. Należała ona do oskarżonego. Z drugiej strony sąd twierdzi, że było to zdarzenie nagłe i ofiara miała być zaskoczona. Moim zdaniem jedno z drugim się wyklucza - mówiła mecenas Katarzyna Górny- Salwarowska, która jest jednym z obrońców Marka G.

- W sprawie przesłuchano wielu świadków. Nikt nie stwierdził, że oskarżony przed 7 lipca zachowywałby się w sposób agresywny. Nie ma na to dowodów - mówiła adwokat.

Zdaniem obrony, Anna Garska wciąż może żyć, ale już w sekcie. Ewentualnie, po wyjściu z domu, miała stać się ofiarą przestępstwa. Wskazywano także, że Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił m.in. wyników eksperymentu procesowego dotyczącego przeniesienia walizki ze zwłokami czy też opinii biegłego ortopedy, z której wynika, że oskarżony ma dyskopatię lędźwiową i nie byłby w stanie przenieść ciała żony. Co do odcisku palca na kopercie, obrona utrzymuje, że Anna Garska używała kopert, które były w domu, a oskarżony mógł mieć z nimi styczność.

Przed ogłoszeniem wyroku zarówno w Sądzie Okręgowym w Katowicach, jak i apelacyjnym, Marek G. mówił, że od 4 lat musi odpierać bezpodstawne zarzuty. Podkreślał, że jeśli sąd ma 99 procent pewności, że oskarżony jest winien, to powinien go jednak uniewinnić. - Ten 1 procent może bowiem oznaczać, że do więzienia trafi niewinna osoba - mówił Marek G.

Historię napisało życie

Historię Anny Garskiej, opisała Magdalena Majcher w swojej książce "Mocna więź", która ukazała się w połowie lutego bieżącego roku. Powieść obyczajowa zamknięta w kryminalne ramy, jest bez wątpienia najważniejszą książką autorki. Trudną, ponieważ historia Ani poruszyła całą Polskę. Magdalena Majcher, podobnie jak Ania, pochodzi z Czeladzi. Mieszkała zaledwie kilkaset metrów od mieszkania, w którym doszło do tragedii.

- Jesienią 2019 roku spotkałam się z przedstawicielkami wydawnictwa WAB, rozmawiałyśmy na temat naszej potencjalnej współpracy. Ustaliłyśmy wtedy, że pierwszą naszą wspólną książką, będzie połączenie thrillera i opowieści obyczajowej. Miałam pisać o tragedii, jaka wydarzyła się w rodzinie policyjnej. Absolutnie nie było wtedy mowy, że będzie to książka oparta na faktach. Wróciłam z Warszawy i zaczęłam się zastanawiać. Doszłam do wniosku, że znam taką historię, nawet nie muszę uruchamiać wyobraźni, ponieważ na "moim podwórku", wydarzyło się coś takiego - wspomina Magdalena Majcher.

- Pochodzę z Czeladzi. W momencie jej zaginięcia, mieszkałam kilkaset metrów od mieszkania, w którym wydarzył się ten dramat się wydarzył. Od samego początku żyłam tą sprawą, która jest zaprzeczeniem jednego z głównych założeń kryminalistyki: " Nie ma ciała, nie ma zbrodni" - mówi autorka.

Ze względu na pandemię koronawirusa, autorce nie udało się umówić na spotkanie w więzieniu z Markiem G. Jednak jak podkreśla, nie wykluczone, że kolejne wydanie książki zostanie rozszerzone.

- Historia nie jest zamknięta, choćby dlatego, że nadal nie udało się uzyskać odpowiedzi na najważniejsze pytanie: "Gdzie jest Ania?". Piątego maja rozprawa przed Sądem Najwyższym, ponieważ obrońcy Marka złożyli wniosek o kasację wyroku. Ta sprawa, mimo iż minęło dziewięć lat wciąż się toczy. Myślę, że może za jakiś czas uda mi się coś dopisać. Może poszerzyć drugie wydanie o wywiad czy materiały, czy o informacje związane ze sprawą kasacyjną - zaznacza Magdalena Majcher.

Marek G. nigdy nie przyznał się do zabicia żony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto