Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czarni bez Mańdoka

Krzysztof Polaczkiewicz
Mateusz Mańdok zaczynał przygodę z  klubem, jako bramkarz. Kończy także w roli szkoleniowca.
Mateusz Mańdok zaczynał przygodę z klubem, jako bramkarz. Kończy także w roli szkoleniowca. fot. arc
Mateusz Mańdok, grający trener Czarnych żegna się z klubem po sobotnim meczu ze Skrą Częstochowa. - Odchodzę, w tej kwestii już nic się nie zmieni. O szczegółach powiem dopiero po ostatnim meczu. Dopóki jestem związany z klubem nie chcę niczego komentować - mówi Mańdok.

W trakcie kończących się rozgrywek zastąpił na stanowisku trenera Michała Chmielowskiego. Obowiązki szkoleniowca dzielił z grą w drużynie IV-ligowca, który mimo problemów finansowych dzielnie radził sobie w rozgrywkach odkąd opiekę nad zespołem przejął bramkarz sosnowiczan. W 17 spotkaniach Czarni zdobyli 26 punktów. 7 razy wygrali, 5 razy zanotowali remis i ponieśli 5 porażek. Dzięki temu zespół zapewnił sobie ligowy byt.

Niewątpliwie jedną z przyczyn odejścia były problemy finansowe klubu. Wprawdzie Mańdok nie chciał na ten temat mówić po ostatnim meczu, ale niedawno właśnie na łamach "PDZ" informował, że jego podopieczni jak i on sam już dawno nie otrzymali żadnych pieniędzy z kasy klubu, a jedyne środki pochodziły z miejskich stypendiów.

- Powiem tylko tyle, że jest mi bardzo przykro, że ostatni mecz na stadionie Czarnych przegraliśmy. Nie tak chciałem się pożegnać z tym miejscem. Chciałbym, abyśmy przynajmniej ostatni mecz rozstrzygnęli na własną korzyść. Przeżyłem w tym klubie wiele miłych chwil, ale tak to w życiu bywa, nic nie trwa wiecznie. Zespół jest zdziesiątkowany, ale i tak długo stawialiśmy opór drużynie z Myszkowa, która prowadzi w naszej grupie. Nie zasłużyliśmy na porażkę 0:3 - mówił po spotkaniu Mańdok, który oprócz prawdziwych przyczyn odejścia nie chciał także odnieść się do tajemniczego komunikatu, który popłynął w czasie meczu z głośników. Anonimowy sponsor ukryty pod pseudonimem "Papa nie gra roli" obiecał autorowi zwycięskiej bramki dla Czarnych zegarek o wartości 1.000 zł. Problem w tym, że nikt nie widział ani tajemniczego darczyńcy, ani zegarka. Kto więc stał za tym dziwnym komunikatem? - Na wyjaśnienia przyjdzie czas już niebawem - mówi Mańdok.

Jak widać atmosfera wokół klubu gęstnieje. Na razie wszyscy nabrali wody w usta. Nie wróży do dobrze drużynie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto