Rozpędzony fiat 125p uderza w malucha. Siła uderzenia sprawia, że obydwa samochody odrzuca na pobocze drogi. Po chwili na miejsce wypadku nadjeżdża inny kierowca i początkowo reaguje prawidłowo.
Sprawdza czy uczestnicy wypadku żyją, ale na tym jednak jego pomoc się kończy. Wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Po chwili maluch staje w płomieniach.
Na szczęście nie jest to opis prawdziwego wypadku lecz sytuacja zaaranżowana dla potrzeb pokazu ratownictwa drogowego. Ponad stu widzów i uczestników dąbrowskiego rajdu "Kierowco zostań mistrzem kierownicy", który zorganizowano w bazie samochodowej Transbudu, miało rzadką okazję nauczyć się prawidłowych reakcji w czasie wypadku.
- Nie wolno tak robić tak jak ten kierowca - mówi Grzegorz Kawalec, kierowca rajdowy i organizator pokazu. - Gdyby on zauważył, że maluch grozi wybuchem wyciągnąłby z niego kierowcę i ten by nie spłonął.
Prawidłowymi reakcjami wykazał się natomiast drugi kierowca, który zabezpieczył miejsce wypadku, wyjął gaśnicę i telefonicznie wezwał pomoc.
- Oprócz podstawowych czynności polegających na zabezpieczeniu miejsca, świadków i wezwaniu pomocy należy zorientować się jaki jest stan poszkodowanych - dodaje Kawalec. - Jeżeli są nieprzytomni należy przede wszystkim sprawdzić czy oddychają. Jeżeli nie to, po upewnieniu się, że nie doznali poważnego urazu kręgosłupa, trzeba podjąć reanimację.
W pokazie zainscenizowanym przez Grzegorza Kawalca na szczęście nikt nie ucierpiał. Spalił się tylko stary samochód i słomiana kukła.
- Często zdarza się, że kierowcy nie chcą się angażować w pomoc przy wypadkach ponieważ myślą, że zrobi to ktoś inny. Tymczasem właśnie od szybkości reakcji zależy ludzkie życie - przekonywali po pokazie organizatorzy.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?