Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co Schoenowie i Lamprechtowie zrobili dla Sosnowca? Prywatne pamiętniki źródłem wiedzy

Grażyna Kuźnik
Pałac Schoena w Sosnowcu
Pałac Schoena w Sosnowcu
Schoenowie i Lamprechtowie dobrze zapisali się w polskiej historii. Przyjechali do Zagłębia pod koniec XIX wieku, prawie nic nie wiedząc o Polakach. Sami także stanowili zagadkę dla miejscowej ludności. Do niedawna ich prywatne życie było tajemnicą, którą ujawniły pewne cudem odkryte pamiętniki - pisze Grażyna Kuźnik.

Dziesięć lat temu ukazały się pamiętniki Fanny Schoen-Lamprecht, które odsłoniły wiele osobistych sekretów rodziny sosnowieckich fabrykantów. To oni zakładali tutaj nowoczesny przemysł, budowali osiedla i kościoły. ale swojej prywatności strzegli jak oka w głowie. Familia unikała skandali, okazało się jednak, że ich życie za drzwiami pałacu nadaje się na dobry serial.

Zapiski Fanny trafiły do Muzeum w Sosnowcu niespodziewanie. Ich właściciel nie chciał wyjawić, skąd ma taki skarb. Muzeum kupiło wspomnienia i szybko wydało je drukiem w opracowaniu prof. Ryszarda Kaczmarka z Uniwersytetu Śląskiego. Z mroków historii wyłoniła się nam Fanny Lamprecht-Schoen, żona Paula, zwykła panna z Saksonii, która stała się jedną z nabogatszych dam na Śląsku i w Zagłębiu.

Urodziła się w 1857 roku w Werdau koło Zwickau. W pamiętniku opowiada szczerze o swojej kupieckiej rodzinie, która traktowała ją jak piąte koło u wozu. Była trzynastym dzieckiem. Chciała się kształcić, ale wysłano ją do byle jakiej szkółki, żeby nauczyła się robótek ręcznych, krawiectwa i sztuki maglowania.

Brak wykształcenia utrudniał później Fanny życie salonowe, gdy trzeba było rozmawiać z gośćmi męża. Skarżyła się w pamiętnikach: "O ile chętniej rozszerzałabym dalej swoją wiedzę. Było to jednak niemożliwe. Matka była nieprzejednana. Uważała za swój obowiązek zrobić ze mnie kobietę praktyczną.".
Dyscyplina w domu była surowa. Mocna chłosta, zamknięcie w ciemnym schowku to kara za to, że kilkuletnia Fanny za dużo mówiła. Lanie dostała za zgubienie kłębka przędzy. "Do dzisiaj zwracam uwagę na swoje rzeczy" - pisała bogata Fanny.

Jej głównym zadaniem było wyjście za mąż. Niezbyt ładna, pulchna i niska Fanny zakochała się już na pierwszym balu, gdy miała lat 17. Tańczyła w "muślinowej, białej sukni" i zauważył ją młody przedsiębiorca Paul Lamprecht. Była to ich jedyna miłość. Wspominała: "Pod względem wyglądu stanowiliśmy skrajne przeciwieństwo. On był wysoki i szczupły i taki pozostał zawsze, zdrowy i silny. Jego twarz bardziej przypominała typ słowiański niż niemiecki. W sposobie zachowania i mówienia był zawsze spokojny, w sposobie bycia wytworny, ale doprawdy we wszystkim bardzo skromny."

Paul był także bardzo nieśmiały. Wszyscy wiedzieli, że kocha się w Fanny, urządzał dla niej przyjęcia, przysyłał kwiaty, ale się nie oświadczał. Mijały lata. Rodzina wytykała Fanny palcami. Groziło jej staropanieństwo, bo innych kandydatów nie chciała. W końcu sytuację rozwiązał ojciec Paula, któremu syn skarżył się :"Gdybym tylko wiedział, czy ona mnie chce...". "To spytaj ją o to w końcu!" - zdenerwował się senior Lamprecht.

"Dałam mu nadzieję" - pisała Fanny, szalejąc z radości. Koniec z pretensjami rodziców i strachem przed sianiem pietruszki. Już po trzech miesiącach narzeczeństwa pobrali się. Fanny miała 23 lata i nie chciała dłużej czekać. Zaraz po ślubie młoda para przeniosła się do Sosnowca, gdzie działali jej dwaj bracia, Franz i Ernst.

Pisała, że "Sosnowice z gospodarczego punktu widzenia były o tyle lepiej usytuowane, że na miejscu był dostęp do wody i dużej ilości węgla". Pocieszała się, że to nie koniec świata. Wszędzie było blisko. Pisała: "Katowice, górnośląska nadgraniczna stacja, była osiągalna koleją z Sosnowic w 15 minut, a do Mysłowic zaprzęgiem z Sielec można było dojechać w 45 minut. Do Wrocławia jechało się trzy godziny".

Sosnowiec jednak nie zachwycił młodej mężatki. Skarżyła się, że "miejscowość była po prostu stacją kolejową z niewielką liczbą mieszkańców. Byli nimi przemysłowcy, żydowscy kupcy, chłopi i rzemieślnicy oraz niewielu rosyjskich urzędników celnych i urzędników państwowych". Dodawała: "Wysiłek, wytrwałość i sumienność - tego jest niestety mało w cechach narodowych Polaków" .

Paul Lamprecht prowadził w Sosnowcu fabrykę chemiczną, zbudował pałacyk z dużym ogrodem. Fanny pisała: "Wykorzystywaliśmy wszystkie okazje w domu, na dworze, w ogrodzie, w fabryce, żeby trochę poflirtować. Byliśmy szczęśliwi, że znowu jesteśmy ze sobą sam na sam".

Urodziło im się pięcioro dzieci, bogacili się, zatrudniali tysiące ludzi. Gdy w 1893 roku w Sosnowcu wybuchła epidemia cholery, Paul sam rozdawał lekarstwa robotnikom. Ale czuli się obco. "Narastała nienawiść do Niemców" - dziwiła się Fanny. Zamach na Paula zdarzył się właśnie na tle konfliktu z Polakiem, byłym właścicielem kopalni "Jan". Pamiętniki Fanny wyjaśniły zagadkę śmierci jej męża. Nie zginął razem ze swoim krewnym Oskarem z rąk rewolucjonistów w 1905 roku, jak sądzono. Napadł go sztygar, który w imieniu byłego właściciela kopalni chciał wymusić większą zapłatę. Pobity Paul już nie wyzdrowiał. Zmarł w 1907 roku.Fanny przeżyła go o ponad dziesięć lat.

Jej potomkowie podczas wojny zachowali się honorowo. Przyjęli volkslistę, ale odważnie wspierali polski ruch oporu.

Codziennie świeże informacje z Zagłębia prosto na e-maila. Zapisz się do newslettera "Sosnowiec"!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto