Bić kiboli, ale po kieszeni

Kilkanaście osób zatrzymanych za czynną napaść na policjanta. Uszkodzone ogrodzenie i wyrwana z zawiasów bramka - to efekt kilkuminutowego ataku pseudokibiców na świeżo wyremontowanym stadionie w Jaworznie. Na szczęście, to były tylko ćwiczenia, a kibiców udawali policjanci.

Rozpoznanie terenu

Jest godz. 9.30. Za godzinę będzie pierwszy mecz w ekstraklasie Garbarni-Szczakowianki Jaworzno z Wisłą Kraków. Na stadion wchodzą pierwsi kibice gości.

- Ta grupa jest bardzo agresywna. Niewykluczone, że ma niebezpieczne przedmioty - pada komunikat w policyjnym radiu. Pluton prewencji jest już gotowy. Policjanci przeszukują kibiców, znajdują kamienie, noże, drewniane pałki...

- Jesteśmy tu po to, by poznać nowy obiekt - mówi podinspektor Ryszard Pitras ze sztabu Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. - Teraz będą tu rozgrywane mecze pierwszej ligi, więc pojawią się nowe zagrożenia. Musimy przećwiczyć techniki interwencji, poznać drogi ewakuacji. Poza tym to ogólny trening przed nowym sezonem.

Rozbrojeni kibice są już na trybunach. Ale nie uspokoili się. Próbują zerwać okalającą boisko siatkę. Jedno przęsło zostaje im w rękach. W kierunku policjantów lecą butelki (na czas ćwiczeń tylko plastikowe). Reakcja stróżów prawa jest natychmiastowa. Kilkunastu najbardziej aktywnych kibiców jest już skutych kajdankami. Za chwilę przyjedzie po nich więźniarka. Odpowiedzą za czynną napaść na funkcjonariuszy.

- Stadion jest dobrze zabezpieczony, ale chyba potrzeba jeszcze trochę pracy - twierdzi komisarz Grzegorz Olejniczak, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji. - Trzeba między innymi wzmocnić ogrodzenie. Muszą też zostać usunięte wszelkie niebezpieczne przedmioty z okolicy. Tutaj wciąż jeszcze jest pełno kamieni, butelek. To potencjalna broń w rękach chuliganów. Jestem przekonany, że do niedzieli wszystko zostanie zrobione i pierwszy mecz Szczakowianki będzie spokojnym i bezpiecznym widowiskiem.

Na trybuny z krzykiem wbiegają kibice Wisły Kraków. Rzucają się na bramkę oddzielającą ich od boiska. Po kilku sekundach przeszkoda zostaje wyrwana z zawiasów - chuligani rozbiegają się po murawie. - To wszystko jest za słabe - mówi jeden z policjantów. - Niech pan sobie wyobrazi, co będzie, jak na to ogrodzenie rzucą się prawdziwi kibice.
- W takich sytuacjach sama ochrona obiektu może sobie nie poradzić - mówi nadkomisarz Andrzej Rawski z oddziału prewencji Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. - Wtedy do akcji wkraczają policjanci.

Sposób na chuliganów

W ciągu roku oddziały prewencji interweniują kilkadziesiąt razy. Zatrzymują setki rozjuszonych pseudokibiców. Wobec wielu z nich toczą się potem postępowania w sądach grodzkich (dawniej kolegium). - Bo tych pseudokibiców należy bić... po kieszeni - twierdzi nadkomisarz Rawski, który przez 10 lat obstawiał duże imprezy. - Jak taki chuligan dostanie parę razy pałką, to potem wśród kolegów uchodzi za bohatera. Chwali się śladami walki, podburza do agresji przeciwko policji. Na pseudokibiców najlepiej działają kary finansowe albo zakaz wstępu na mecze. Ale to ostatnie jest możliwe tylko na niektórych obiektach.

Mimo wszystko, policjanci muszą interweniować siłowo. Nie ma jednego schematu działania. Najpierw jednak zawsze starają się rozwiązać problem bez użycia tzw. środków przymusu bezpośredniego. Czasem wystarcza sam widok uzbrojonych funkcjonariuszy, by ostudzić nastroje, inny razem działa to zgoła odwrotnie. - Jest teoria, że widok policji prowokuje chuliganów. Dlatego nie ma nas na stadionach, dopóki nie jest to konieczne - dodaje nadkomisarz Rawski.