Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ale w Podzamczu była zabawa - strony spotkają się w sądzie

IWONA KUŹNIAK
Mimo pogodowych niespodzianek imprezy na zamku zawsze przyciągają tłumy.
Mimo pogodowych niespodzianek imprezy na zamku zawsze przyciągają tłumy.
Zaczęło się od pogłoski, że ochroniarze, wynajęci do pilnowania porządku podczas Międzynarodowego Pokazu Muzyki i Pirotechniki na zamku w Podzamczu, skonsumowali posiłek przygotowany dla gościa honorowego - prezydenta ...

Zaczęło się od pogłoski, że ochroniarze, wynajęci do pilnowania porządku podczas Międzynarodowego Pokazu Muzyki i Pirotechniki na zamku w Podzamczu, skonsumowali posiłek przygotowany dla gościa honorowego - prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Teraz dyrekcja Grupy Ochroniarskiej Beta, której pracownicy obsługiwali pokaz, odebrała faksem informację o zerwaniu umowy przez jej organizatora.

- Ochrona nie wywiązała się z powierzonych jej zadań, w związku z tym umowa musiała zostać zerwana - mówi Anna Pilarczyk-Sprycha, prezes Zamek Sp. z o.o. - Grupa Beta zatrudniła do ochrony osoby niekompetentne, nie posiadające wymaganych licencji, a przy tym naraziła nas, jako organizatorów pokazu, na straty sięgające prawie 700 tys. zł. Jak obliczyliśmy, ochrona wpuściła na teren imprezy ponad 34 tys. osób bez biletów, do tego skierowali w newralgiczne miejsca zbyt małą liczbę pracowników. Tłumy przechodziły przez zabezpieczenia jak chciały, w wyniku tego uszkodzone zostało ogrodzenie - 12 płotów po 270 zł.

Organizatorzy mówią, że ochrona, zamiast pilnować wejść, stołowała się w namiotach VIP-ów i nie była odpowiednio przygotowana do imprezy nawet pod względem umundurowania.

- Wszystkie te zarzuty to bzdura - ripostuje Tomasz Byjos, dyrektor operacyjny Grupy Beta. - Wejście do namiotu VIP-ów mieli wyłącznie ochroniarze z Biura Ochrony Rządu, którzy przyjechali z prezydentem. Co się tyczy umundurowania, pani prezes może zna ustawę o ochronie osób i mienia, ale nie zna rozporządzenia i ustawy o imprezach masowych, która nakazuje ochronie nakładać odblaskowe kamizelki z napisem "Porządkowy".
Do obsługi imprezy grupa Beta skierowała 360 ochroniarzy, choć w umowie było 300. Byli to pracownicy trzech firm ochroniarskich należących do Porozumienia "Bezpieczny Śląsk": Jawi, Kalbpol i Beta. Wszyscy ochroniarze, jak zapewnia dyrekcja Bety, mają licencje I i II stopnia. Do zabezpieczenia zatrudniono również profesjonalistów bez licencji (ustawa jej w tym wypadku nie wymaga), osoby kończące właśnie Policealne Studium Detektywistyczne i Pracowników Ochrony z Zawiercia i Sosnowca, którzy, fizycznie rzecz biorąc, nie mogli być niepełnoletni, a to zarzucał Grupie organizator.

- To organizatorzy nie przygotowali się do imprezy. Nie dostosowali się do zaleceń stworzonego przez nas planu operacyjnego, nie oznakowali wyjść ewakuacyjnych, nie wydzielili punktu dowodzenia ani nie stworzyli punktów pierwszej pomocy. Nasi pracownicy musieli na rękach wynosić poszkodowanych do karetek pogotowia - stwierdza Maciej Borzęcki, dowódca zabezpieczenia. - Od lat zabezpieczam imprezy masowe na całym Śląsku, wcześniej robiłem to z ramienia Komendy Wojewódzkiej Policji, dlatego też potrafię powiedzieć, ile, tak naprawdę, osób uczestniczyło w imprezie - nie było więcej niż 6 - 7 tys. Zastanawia mnie tylko, dlaczego organizator, tak miły podczas imprezy, dziękujący za dobre zabezpieczenie całości, dopiero kiedy przyszło zapłacić, był zmuszony, aż zerwać umowę.

Zarzutów pod adresem organizatorów Grupa Ochroniarska miała więcej.

- W momencie, gdy zgasło światło, okazało się, że organizatorzy tego też nie przewidzieli i żeby w jakikolwiek sposób ułatwić ludziom przemieszczanie się, zawiesiliśmy własne latarki na bramach, a część pożyczyliśmy pracownikom Spółki - dodaje Tomasz Byjos. - Ciepły posiłek, który miał zabezpieczyć organizator, też okazał się fikcją. Musieliśmy kupić ludziom pożywienie na własny koszt, nie mogliśmy pozwolić, by ludzie pracujący tyle godzin w zimnie i deszczu nie zjedli nawet ciepłego posiłku. Talony, które dostaliśmy, były nieważne. Osoba wydająca jedzenie podarła je, twierdząc, że od 6 godzin nie ma prądu i jedzenia nie stworzy.

- Jeśli w ciągu 7 dni nie otrzymamy wynagrodzenia, spotkamy się w sądzie - twierdzi Tomasz Byjos.

Opinie o imprezie także są podzielone. Jedna z naszych Czytelniczek poskarżyła się, że nie dotarła na pokaz, bo przyjechała później i nim zaparkowała samochód, po ciemku ugrzęzła w błocie. Innego zdania jest młody fan O.N.A, który uważa, że koncerty były fantastyczne, a do organizatorów i ochrony nie ma zastrzeżeń.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto