Piłkarze Stomilu wyjechali na mecz z Zagłębiem wczoraj o szóstej rano. Do Sosnowca dojechali godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Olsztynianie, mimo iż niewyspani i zmęczeni podróżą, pokonali jednak miejscowych pewnie 3:1 (1:0).
- Jak siedziałem na ławce rezerwowych to myślałem, że usnę - zdradził pomocnik gości, Rafał Szwed. - Ciągle ziewałem. Nawet grać mi się nie chciało.
W 74 minucie Szwed idealnie podał do Łukasza Giermasińskiego, a ten silnym strzałem z 35 metrów pokonał Adama Iwińskiego. Przed przerwą Giermasiński również popisał się soczystym uderzeniem, bramkarz gospodarzy zdołał jeszcze sparować strzał, ale przy dobitce Tomasza Osenkowskiego był już bezradny. Kropkę nad ,i" postawił w 90 min Grzegorz Lech, który znalazł się sam na sam z Iwińskim.
Chwilę wcześniej gospodarze zdołali jednak zdobyć kontaktową bramkę i w serca kibiców wstąpił przy stanie 1:2 cień nadziei na dogrywkę. To było jednak wszystko na co stać było sosnowiczan. Fatalna skuteczność miejscowych dała o sobie znać już w pierwszych minutach meczu. Karol Stawecki dwukrotnie marnował idealne okazje. Również Tomasz Stolpa przegrał pojedynek z Rafałem Kaczorem.
- Cóż mogę powiedzieć? - mówił Stawecki. - Dostaję kolejną szansę i jej nie wykorzystuję. Po takich podaniach powinny paść gole. Widocznie brakuje mi umiejętności. Mogę tylko przeprosić kibiców i trenera, który robi tu fantastyczną robotę, a my utrudniamy mu życie.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?