Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamach na Chruszczowa w Zagórzu. Dziś mija 55 lat od tego wydarzenia

Grażyna Kuźnik
Przy drzwiach zamkniętych Sądu Wojewódzkiego w Katowicach, 50 lat temu, elektryk Stanisław Jaros otrzymuje karę śmierci. Jest sprawcą nieudanego zamachu na przywódcę ZSRR Nikitę Chruszczowa, a także dwóch zamachów na Władysława Gomułkę, I sekretarza KC PZPR. Był groźnym terrorystą. Jego zamachy to jedna z najmniej znanych, ale najbardziej intrygujących zagadek w historii PRL.

Jest rok 1959, Zagórze. Jaros wygląda jak zwykły trzydziestolatek. Przystojny, wysportowany, chodzi w skórzanej kurtce. Był w armii, dostał odznakę wzorowego żołnierza. Pracuje w fabryce kotłów, żyje sam, ale ma dobrych kolegów. Dają sobie rękę uciąć, że nie miesza się w politykę. Ale Jaros ma swoje tajemnice. Nikt nie wie, że zaplanował kilka zamachów na polityczną wierchuszkę.

Bomba wisi na drzewie

15 lipca 1959 roku miasto Zagórze (włączone do Sosnowca w 1975 roku) szykuje się na przejazd Chruszczowa i Gomułki przez ulice miasta.

To niezła rozrywka, na ulicach stoją tłumy. Nie wyczuwa się wrogości; Chruszczow po Stalinie kojarzy się dobrze, ma nawet tytuł Człowieka Roku według pisma "Time". Jest wtedy w trudnej sytuacji. Zwolennik ostrożnej odwilży, rozwścieczył rodzimych stalinowców. Czuje się zagrożony, ale chyba nie wtedy, gdy przejeżdża przez Zagórze. Trasę i godziny przejazdu oficjeli dokładnie podaje lokalna prasa. Naród jest przecież z partią, partia z narodem.

Kolumna ma zatrzymać się w Zagórzu przy posterunku MO, około godz. 14.30. Poprzedniej nocy Jaros na drzewie, tuż pod nosem milicji, wiesza bombę. Nikt go nie zaczepia. W gałęziach spokojnie leży dziesięć kilogramów materiałów wybuchowych, zapalnik prochowy i lont.

Następnego dnia huk detonacji wstrząsa całym Zagórzem. Ale delegacja jest bezpieczna. Nie była punktualna, a może, jak zeznał Jaros, to on zawahał się przed odpaleniem lontu. Bo przywódców otacza zbyt gęsty tłum. Kilka osób jest jednak rannych.

Milicja nie ma żadnych tropów, aresztuje młodą dziewczynę tylko dlatego, że jej śladem szedł pies milicyjny. Bita i maltretowana nic nie mówi, bo nic nie wie. Śledztwo stoi.

Kiedy w Zagórzu dochodzi do drugiego zamachu na Gomułkę, sprawa jest bardziej niż poważna. Milicja dostaje rozkaz, żeby nie aresztować bab i dzieci, bo polecą głowy.

Druga bomba wybucha 3 grudnia 1961 roku na ulicy Krakowskiej (dzisiaj Szymanowskiego), obok kopalni Porąbka, podczas wizyty Gomułki i Gierka. Kolumna oficjeli zdążyła odjechać, ale ginie mężczyzna, a ranne dziecko jest sparaliżowane.

Stanisław Jaros wpada przez nietypowy obcinacz do przewodu. Biegły uznaje, że właśnie takim posługuje się konstruktor bomb. Wiadomo, czego szukać. Ruszają domowe rewizje. W jednym z mieszkań leżą narzędzia Jarosa.

Milicja podaje, że Jaros jest po prostu piromanem. W latach 1949-1953 wysadził koparkę i skrzynię połączeń semaforowych, słup wysokiego napięcia, w dniu śmierci Stalina transformator kopalni, później stację benzynową CPN.

Nie od razu się przyznaje. Ale potem opowiada o innych swoich zamachach i bombach. Władza nie życzy sobie, żeby Jaros stał się bohaterem. Kimś, kto mógł zgładzić kogoś tak wszechwładnego, jak przywódca ZSRR. Jego zeznania zaginęły. Rada Państwa odmawia mu prawa łaski. Jaros zostaje stracony cztery dni po usłyszeniu wyroku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sosnowiec.naszemiasto.pl Nasze Miasto