Dorota Masłowska pokazała, że należy do tych, których żywiołem jest pisane, a mówienie i występy przed publicznością - już niekoniecznie. Pomimo iż od jej głośnego debiutu minęło ponad dziesięć lat, autorka sprawia wrażenie zwykłej dziewczyny, która nie oswoiła się z popularnością. Przyznała w rozmowie z prowadzącym spotkanie Jarosławem Mikołajczykiem, że kiedy mając lat 19 napisała "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało czerwoną", nie była gotowa na popularność, na to, że nagle znalazła się wśród kamer i mikrofonów.
Czy podobała Ci się sztuka "Między nami dobrze jest" Masłowskiej w Teatrze Fredry w Gnieźnie? Skomentuj!
Podczas spotkania można było dowiedzieć się, że autorka pisać dla teatru zgodziła się, nie zastanawiając się, czy wie, jak to robić, bo lubi próbować nowych rzeczy, nie chce zamykać się w tym, co przewidywalne.
Ci, którzy zastanawiali się nad związkiem tytułu dramatu wystawianego w Teatrze im. A. Fredry z piosenką zespołu Siekiera, mogli upewnić się, ze to skojarzenie trafne.
Zobacz koniecznie recenzję sztuki Masłowskiej w "Głosie Wielkopolskim":
- Faktycznie to kiedy szukałam tytułu do pisanego właśnie dramatu oglądałam klip bardzo zresztą kiepskiej jakości, właśnie utworu Siekiery - mówi Dorota Masłowska. Zderzenie ludzi tańczących pogo i tarzających się w błocie na festiwalu w Jarocinie z tymi słowami i ekspresją wokalisty o głosie "rzeźnika zarzynającego świnię" okazały się właśnie takim opisem rzeczywistości, jakiego szukała.
"Światy równoległe", jakim to hasłem nazwał teatr w Gnieźnie cały projekt wokół "Między nami dobrze jest", według autorki istnieją naprawdę i to właśnie z nich składa się Polska - grodzone osiedle obok starej kamienicy, dalej blok z lat 7--tych i chatka sprzed stulecia. O sobie mówi, że tych światów nie tworzy, jest tylko ich "fotografem".
- Polska zawsze będzie mnie irytować i fascynować - mówi Dorota Masłowska. Dodaje, że zawsze będzie jej tematem, choćby przez język, którym się posługuje.
Losów swoich tekstów nie śledzi. Jak przyznaje, często jej się to nie podoba. Ale przyjmuje, ze reżyser ma prawo do swojej interpretacji. Zauważa też, że spektakl w mniejszych miastach odbierany jest inaczej, głębiej, wydaje się bliższy. Podczas gdy w Warszawie widzowie po sztuce nie wracają do mieszkania w bloku, a idą na drinka w modnym klubie, dla nich więc bohaterowie i język Masłowskiej to coś, co może śmieszyć, do czego mają większy dystans.
Czy podobała Ci się sztuka "Między nami dobrze jest" Masłowskiej w Teatrze Fredry w Gnieźnie? Skomentuj!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?