Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biskup Tadeusz Pieronek: W Kościele Katolickim nie ma demokracji

Marek Bartosik
Biskup Tadeusz Pieronek: dobry, niekwestionowany autorytet w Kościele zawsze by się przydał...
Biskup Tadeusz Pieronek: dobry, niekwestionowany autorytet w Kościele zawsze by się przydał... Katarzyna Prokuska
Bardzo niebezpieczne jest utożsamianie opcji politycznej z poglądami moralnymi. Należąc do SLD można być dobrym katolikiem, a członkowie PiS bywają daleko od Kościoła. Można też prezentować stanowisko Kościoła bez atakującego języka - mówi biskup Tadeusz Pieronek w rozmowie z Markiem Bartosikiem.

Często narzeka Ksiądz Biskup na swoją, za przeproszeniem, gębę? Tę najbardziej ponoć niewyparzoną w polskim episkopacie.
Może by wypadało być bardziej oględnym... Prawda, że czasem ślina przyniesie na język określenie mniej fortunne, ale nigdy nie jest ono podyktowane złośliwością. Pewne sprawy wyrażam dość mocno i stąd pewnie pretensje. Przyjmuję je z wdzięcznością. Zwykle...

Kiedyś rozmawiałem z jednym z kolegów biskupów. "Niszczysz Kościół" usłyszałem od niego. Pytam o jaką wypowiedź chodzi. Dowiaduję się, że o wszystkie. Wtedy zrozumiałam, że bywa krytyka, za którą nie mogę dziękować. Ja działam w mediach świadomie. Wiem co i kiedy mówię. Moje wypowiedzi nie są skutkiem zachłyśnięcia się popularnością czy przypadku.

Rozumie Ksiądz Biskup źródła swej popularności medialnej?
Sam się nad tym zastanawiam. Przecież odkąd w 1992 roku zostałem biskupem, a potem sekretarzem Episkopatu, nie miałem z mediami nic do czynienia. Nie zostałem do tego ani specjalnie przygotowany, ani nie miałem żadnych instrukcji co do sposobu działania.

To spadło na mnie jako na człowieka, który mediów się nie bał i uważał za naturalne, że z pozycji zastępcy sekretarza, a potem sekretarza trzeba udzielać informacji i komentarzy. A czasy nie były łatwe, bo już w 1992 r. pojawiły się pod adresem Kościoła złośliwe, a czasem trudne do zrozumienia ataki.

Czy publiczne wypowiedzi zaważyły na pozycji Księdza Biskupa w episkopacie?
Były przyjmowane ze zdziwieniem, przez niektórych aprobującym, bo cieszyli się, że jest wyrazisty głos ze strony Kościoła. Inni ich nie akceptowali. Gdy zorientowałem się, że pretensje nie dotyczą tego co mówię, ale że w ogóle mówię, to pomyślałem: "Panowie ja się w kozi róg zapędzić nie dam". Wiem co robię i robię to w sposób odpowiedzialny.

Dlaczego ci z duchownych, którzy podejmują się poważnej krytyki sytuacji wewnątrz Kościoła poddawani są takiej presji, że nawet zrzucają sutanny? Wystarczy wspomnieć księdza Węcławskiego, zaangażowanego w sprawę abpa Paetza, czy krakowskiego jezuitę Stanisława Obirka.
Każde z tych odejść powinno być rozważane indywidualnie, zwłaszcza że w motywacji mogą być elementy osobiste. Ja nie mam zamiaru występować z Kościoła. To jest mój dom, moja religijna ojcowizna. Jeżeli coś robię, może nie zawsze dobrze, to zawsze z myślą, by Kościół mógł coraz lepiej spełniać swoją rolę w społeczeństwie.

Najczęściej przeciwko krytyce wytaczany jest zarzut kalania własnego gniazda. Mocny argument, ale można zapytać, czy krytyka nie jest zwróceniem uwagi, że ktoś to gniazdo kala źle wypełniając swoje powołanie i trzeba się tym zająć? Krytyka konstruktywna powinna być przynajmniej rozważona, ale nie odrzucona bez zastanowienia.

Czuje się Ksiądz Biskup czasem osamotniony?
Decydowałem się na samotność wybierając kapłaństwo.

Ale też mógł liczyć Ksiądz na braci w kapłaństwie.
I zawsze na nich mogę liczyć. Czy ze strony mniejszości czy większości to inna sprawa. Na ogół mniejszości.

Jak to się dzieje, że najlepiej słyszalnym medialnym głosem polskiego Kościoła jest ten nadawany z Torunia?
Przesadza pan. Radio Maryja jest poddawane bardzo ostrej krytyce przez samych katolików. Nie jest tak, że ten najbardziej krzykliwy głos akceptują wszyscy. To radio służy formowaniu szwadronu ludzi, którzy za ojcem dyrektorem pójdą w ogień, ale nie można powiedzieć, że to najbardziej miarodajne medium w Kościele.

Jest jeszcze szereg tygodników diecezjalnych o zasięgu ogólnopolskim: "Niedziela", "Przewodnik Katolicki", "Gość Niedzielny" itd. Niestety ich głos jest coraz bardziej jednorodny i współbrzmiący z Radiem Maryja.

To ujednolicenie stanowisk wywołała katastrofa smoleńska?
Raczej towarzyszące jej wydarzenia, jak kwestia krzyża na Krakowskim Przedmieściu, ale też domaganie się od rządzących bardzo jasnego stanowiska w sprawie ochrony życia. To zaostrzyło ton wspomnianych mediów, skłoniło je do przyjęcia pozycji bardzo radykalnych.

A umiarkowana większość katolików milczy.
Milczy, bo sama jest w tarapatach. Stoi przed bardzo poważnymi problemami moralnymi, które kryją się za kwestią ochrony życia czy in vitro. Co do tych spraw jest daleko idący podział wśród katolików, którzy w większości w swej życiowej praktyce nie przyjmują nauczania Kościoła w kwestii antykoncepcji, współżycia przed ślubem, są liberalni wobec rozwodów itd.

Trudno jednak być katolikiem, jeśli wobec takich zasadniczych spraw ma się inny pogląd niż Kościół. Dlatego konflikty na tych polach tak łatwo doprowadzić do wrzenia. Ale konflikt jest niepotrzebny, bo można prezentować stanowisko Kościoła w sposób jasny, ale bez atakującego języka.

Czy z punktu widzenia sytuacji wewnętrznej w polskim Kościele obawia się Ksiądz Biskup powrotu PiS do władzy?
To rzecz dla Kościoła obojętna.

Teoretycznie czy praktycznie?
Kościół działał w absolutyzmie, komunizmie, za Hitlera, w czasach rządów SLD i PiS. Kościół umie się znaleźć w każdej sytuacji, teoretycznie. Więc poczekajmy na wynik wyborów.

Nie pytam, kto powinien wygrać. Załóżmy zwycięstwo PiS i zastanówmy się, jak to wpłynie na rozwój sytuacji wewnątrz Kościoła? Na przykład czy wzmocni część episkopatu, która jest bliska partii Jarosława Kaczyńskiego.
Co do istnienia takiej grupy biskupów nie mam wątpliwości, ale poglądy polityczne powinny być ich prywatną sprawą.

Jednak przekładają się na poparcie dla konkretnych ugrupowań.
Kroczą po bardzo cienkiej linii. Zwolennicy jakiejkolwiek partii nigdy nie aprobują wszystkich jej poglądów czy posunięć. Bardzo niebezpieczne jest utożsamianie opcji politycznej z poglądami moralnymi. To nie jest tak, że jeżeli ktoś należy do partii X jest moralniejszy od kogoś kto sympatyzuje z partią Y. Należąc do SLD można być dobrym katolikiem, a członkowie PiS bywają daleko od Kościoła. Znam przypadki obu takich postaw.

Duchowni mają bardzo trudne zadanie w tego typu sytuacjach. Bo muszą zajmować stanowisko wynikające z konieczności wskazywania zasad etycznych. Te w kwestiach takich jak związki partnerskie, ochrony życia itd. są jednoznaczne. Duchowni nie mogą głosić, że godzą się na wspomniane związki, bo zaprzeczaliby swej misji.

Jeżeli jednak któryś z biskupów mówi, że jeśli ktoś jest pisowcem, to znaczy, że jest przeciwko aborcji czy in vitro, to wpada w nonsens. To wcale nie musi iść w parze. Ja nie jestem pisowcem, a jestem przeciw in vitro itd. Bo tu identyfikuję się z nauczaniem Kościoła, a nie partyjnym programem.

Brakuje silnego autorytetu w polskim Kościele?
Dobry, niekwestionowany autorytet zawsze by się przydał. Takich jak kardynałowie Wyszyński czy Wojtyła nie ma. Może się pojawią... Autorytet o takim znaczeniu jest możliwy, ale nie jest konieczny. W Kościele nie ma demokracji. Jest kolegialność, a biskupi są niezależni w działaniach na terenie swoich diecezji.

Jak kardynał Dziwisz odnalazł się w polskim Kościele?
Arcybiskup wrócił do Krakowa z ogromnym ładunkiem zaufania. To była rzecz emocjonalna. Z drugiej strony przyszedł jako człowiek do tej funkcji dobrze przygotowany. Mówi się "Cóż, to sekretarz...". Jednak być sekretarzem papieskim i przez 30 lat mieć kontakt z najważniejszymi sprawami Kościoła powszechnego, znać drogi, na jakich zapadają najważniejsze rozstrzygnięcia, oznacza wielkie doświadczenie.

Do tego dochodzi znajomość ludzi z całego świata. To ogromny kapitał. Przychodząc tu jako "wnuk" kardynała Wojtyły, po jego "synu" kardynale Macharskim, zetknął się kardynał Dziwisz z polskim Kościołem, który, moim zdaniem, nie przyjął tak naprawdę ducha Soboru Watykańskiego II. To Kościół, który odwoływał się do autorytetu papieża, nie widząc potrzeby reformowania siebie samego.

Kardynał zwrócił się do biskupów, by dokonali pewnych reform, a jedną z zasadniczych spraw było Radio Maryja. I przegrał. Powiedzieli mu: masz jeden głos, siedź w Krakowie. To pokazuje jednak przede wszystkim sytuację tego Kościoła. Gdyby kardynał huknął, to pewnie by coś osiągnął. Ale huknąć nie można, bo w episkopacie decyduje większość.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto